Archive for the ‘Miód pitny’ Category
Miód pitny obecny był na stołach Rosjan od niepamiętnych czasów, i to na stołach książęcych i chłopskich. Przed początkiem XVIII wieku był to główny alkoholowy napój w Rosji. Następnie szeroko rozpowszechniła się wódka. Jej produkcja była prostsza, tańsza i szybsza, dlatego miód pitny bardzo szybko poszedł w niepamięć.
A szkoda. Produkcję miodu pitnego można porównać do wytwarzania wina – jest to prawdziwa sztuka. Po pierwsze, potrzebne były olbrzymie ilości miodu, jak na tamte czasy dość drogiego. Po drugie, miód pitny wytwarzany sposobem zimnym, mógł dojrzewać do stanu idealnego przez wiele lat – taki sposób oraz wynik nazywano „miodostaw”, gdyż miód odstawiano na dłużej. Znacznie później zaczęto miód gotować. Po tym, jak przez miesiąc fermentował w beczce, dokonywano jego sterylizacji przez gotowanie. Taki miód był bardzo smaczny, lecz jego przygotowywanie trwało o jakieś piętnaście lat krócej… Skoro napój cieszył się szczególnym wzięciem w dniach świątecznych, proces przyrządzania należało w jakiś sposób przyśpieszyć, dlatego „miód gotowany” zaczął wypierać „miodostaw”. Jednak oryginalny przepis wcale się nie zmienił.
„Miód przyrządzano z trzech tylko części składowych – potrzebne były miód, woda i drożdże. Wszystkie dodatki i domieszki stanowią jedynie próbę zmiany smaku czy zwiększenia mocy. Prawdziwy miód pitny nigdy nie jest mocniejszy niż 10 stopni”, – zapewnia Natalia Dobrijanik, pracowniczka muzeum „Kostromskaja Słoboda”, gdzie otwarta jest ekspozycja poświęcona tradycyjnym napojom rosyjskim.
Dodajmy, że obecnie w Rosji działają dwie fabryki do produkcji miodu pitnego – czyli miodosytnie – w Suzdalu i w Kołomnie w okolicach Moskwy. W Suzdalu jest wytwarzany nawet miód pitny bezalkoholowy, skosztować go mogą wszyscy.
Ponadto, miód jest świetnym zastępstwem piwa. Zresztą, tylko w teorii. Spróbujmy tego w praktyce, przyrządzając miód pitny w warunkach domowych. Znaleźliśmy dla naszych słuchaczy przepis nie bardzo złożony. Zresztą, nie bardzo też zgadzający się z tradycyjnymi przepisami, lecz taki właśnie jest smaczniejszy.
Składniki: 2 kilogramy miodu, jedna szklanka wiśni bez pestek, jedna szklanka truskawek czy poziomek, jedna szklanka wody, 25 gram pieczywa i 25 gramów drożdży piwnych. Jagody trzeba wypłukać, dodać do miodu i rozetrzeć, dodać wodę gotowaną, kawałeczek chleba żytniego, namoczonego w drożdżach. Pozostawić do fermentacji na okres od 2 do 3 tygodni, po czym zlać płyn do innego naczynia, postawić w ciepłym miejscu dla zakończenia fermentacji. Im dłużej miód będzie dojrzewać, tym będzie lepszy.
source:http://polish.ruvr.ru
Read the rest of this entry »
Miody pitne – mimo tysiącletniej historii spożywania w Polsce – obecnie są segmentem niszowym. W porównaniu z innymi rodzajami napojów alkoholowych nie mają znaczącego udziału w obrotach sklepów. Udziały wartościowe miodów pitnych w ogólnej wartości sprzedaży szeroko pojętej kategorii wino wynoszą około 0,5%. Wpływ na to ma niski poziom dystrybucji – miody pitne znajdziemy w zaledwie kilkunastu procentach tradycyjnych sklepów spożywczych posiadających w ofercie wina. Sprzedaż miodów pitnych zdominowana jest przez dwóch producentów: Spółdzielnię pszczelarską Apis i TiM SA. W sumie odpowiadają oni za 95% sprzedaży segmentu, a sam Apis za ponad połowę.
Średnia cena detaliczna miodów pitnych wynosi około 21 zł za butelkę 750 ml. Jest więc wyższa od średniej ceny win spokojnych (wynoszącej około 16 zł) czy win deserowych (około 15 zł).
Popularniejszym segmentem od miodów są wina grzane, popularnie zwane „grzańcami”. W okresie zimowym ich udział w ogólnej sprzedaży win wynosi około 3% (ale w okresie letnim spada do 0,1%). Od lat najsilniejszą marką w tym segmencie jest Grzaniec Galicyjski produkowany przez PWI Vinfort. Jego udziały w sprzedaży kategorii win grzanych przekraczają 50%. Konkurencję dla niego stanowią Grzane Starotoruńskie (produkt TPW Vinpol) i Zbójnickie Grzane (Jantoń).
Również pod względem dystrybucji w niezależnych sklepach spożywczych najmocniejszą pozycję zajmuje Grzaniec Galicyjski – w sezonie zimowym sprzedaje go ponad połowa sklepów oferujących wino. Latem jest to praktycznie jedyna marka win grzanych dostępna w sklepach tradycyjnych, pozostałe wracają na półki dopiero w sezonie.
Hubert Hozyasz, CMR Sp. z o.o.
Rynki Alkoholowe, 1/2011
Read the rest of this entry »
Data: Noc z 28-29 stycznia 2011
Uczestnicy: – Kmiciorak, K.Koczownik, Maniek
Miejsce: Prastara knieja roztoczańska w epicentrum głuszy
Degustowane miody:
3. Biesiadny (czwórniak), Mazurskie Miody ZPH „Karolina” w Tomaszkowie
Wydarzeniem tej degustacji był niewątpliwie niekomercyjny miód z pasieki
Wambierzyce. Już od pierwszego łyka poznaliśmy, iż jest to miód wyborny i tak gęsty, że wedle naszej oceny dwójniakiem być zwany powinien. Jak zdradził nam producent onego specjału – miód ten został wysycony z mieszanki rozmaitych gatunków miodu. Każda partia jest niepowtarzalna i co najważniejsze nie jest to produkcja masowa! Miody używane do produkcji tego specjału pochodzą wyłącznie z pasieki Państwa Kopacz, wytwarza się je dla poczęstunku gości. Tym miodem rozpoczynamy poniekąd degustacje miodów niekomercyjnych, które siłą rzeczy są o niebo lepsze od komercyjnych.
Porządnie zakorkowany dobrym korkiem cieszył nas bardziej niźli komercyjne miody. Nie miał etykiety, nie miał marketingowych farmazonów, ale za to miał zawartość! Bo w miodzie pitnym jak i wszelkim człeczym pożywieniu o to chodzi aby opakowanie nie było lepsze od zawartości – lecz na odwrót.
Zrobiliśmy mu zdjęcie na tle fotograficznego dyfuzora aby barwę oddać w sposób jak najbardziej prawidłowy – bo mieliśmy świadomość, iż do domostw płynu pewnikiem we flaszy nie doniesiemy
Drugim miodem podczas onej degustacji był zwyczajny Apisowy produkt – miód trójniak, w smaku przypominający nam Podczaszego – wysycony jak prawi etykieta – dla Podhala.Miejmy bowiem świadomość, że różnorodność miodów na rynku częściowo jest pozorna. Niektóre bowiem większe miodosytnie sycą miody dla pośredników, zmieniając tylko nalepki.
W smaku ów Zbójnicki najbardziej przypominał nam Podczaszego. Nie najgorszy, chociaż pośród trójniaków z Apisu faworytem dla nas był zawsze Bernardyński.
Ostatnim miodem – z trzech, których dotąd nie kosztowaliśmy był czwórniak Biesiadny z firmy „Mazurskie Miody”. Niestety tym się zawiedliśmy. W smaku jakiś niewyraźny, jakby za mało kwaskowaty, krótko mówiąc drugi raz go pewnikiem już nie kupimy.
Podstawowa sprawa gdy miód grzejemy – to baczyć aby do wrzenia go nie doprowadzić – wówczas smak mu popsujemy nieco.
Zimą przy ogniu siedzieć można długimi godzinami w ogóle nie mając świadomości, że poza kręgiem ciepła mróz trzeszczy. Zimą miody smakują najlepiej. Koniecznie w plenerze, koniecznie z dala od cywilizacji.
Read the rest of this entry »
Data: 13-14 listopada 2010
Uczestnicy: – Kmiciorak, K.Koczownik, Maniek, Kalimara
Miejsce: Prastara knieja roztoczańska w epicentrum głuszy.
Degustowane miody:
1. Sława (trójniak), Wytwórnia Win i Miodów Pitnych w Nidzicy dla Gospodarstwa „Sądecki Bartnik „ A. & J. Kasztelewicz
2. Liberum Veto (trójniak), Spółdzielnia pszczelarska Apis
3. Pułkownikowski (trójniak), Spółdzielnia pszczelarska Apis
4. Warmiński (dwójniak), Mazurskie Miody ZPH „Karolina” w Tomaszkowie
5. Keltska Medovina (czwórniak), Ing.Marek Sznapka
W drodze pokrzepialiśmy się trójniakiem Sława (Sądecki Bartnik), któregośmy dzierżyli w termosie, maszerując na z góry ustalone miejsce ogniskowe.Ognisko winno być rozpalone w pierwszej kolejności, zwłaszcza porą zimną, aby światło i ciepło krzepiło zewnętrznie z taką siłą z jaką miód krzepi nas wewnętrznie. Ten jaśniejący nad nami punkcik to oczywiście księżyc.
Pierwszym grzanym na miejscu miodem był „Apisowy” Liberum Veto. Wyczuliśmy w tym miodzie sok jabłkowy. Smak bardzo przyjemny, chociaż mniej szlachetny niźli u Jarosa. Jednak jak najbardziej polecenia godny. Szkoda tylko, że nie ma na rynku tego miodu w wersji butelkowej, bo kamionki zawsze są droższe od flasz, a wszak nam nie o popisy marketingu chodzi najbardziej – ino o płyn.
trzeba zaznaczyć, że jesteśmy zwolennikami bezwarunkowego grzania każdego miodu, jeśli spożywamy go w plenerze, z dala od cywilizacji, zwłaszcza podczas pogody extremalnie zimnej. Zimny miód nam wówczas nie smakuje. Podoba się nam również owa inhalacyjna właściwość podgrzanego miodu, kiedy przed łyknięciem wdychamy jego balsamiczne opary.
Kolejnym miodem podczas tej degustacji, jaką przeprowadziliśmy w pełnym składzie, bo wespół z Kamratem Kalimarą – był Warmiński dwójniak (Mazurskie Miody ZPH „Karolina” w Tomaszkowie).
Jest to smakowity miód malinowy, któregoś my już degustowali i o smaku jego niżej poczytać można. Miody malinowe, szczególnie smakowite są po podgrzaniu. Dwójniaki zaś zdaje się najbardziej pasują do umiarkowanych warunków zimowych. Trójniaki lepiej zabierać gdy jest nieco cieplej, zaś półtoraki grzejmy przy siarczystych mrozach i gdy przemierzamy kopne śniegi.
Czasem z ilością opału przesadzimy, zwłaszcza że cierpiący na ogniskowe ADHD Koczownik, zwłaszcza po miodzie dostaje nadzwyczajnego pobudzenia w opału znoszenia. Tako jakże często zdarza się, ze od naszego źródła ciepła musimy się znacznie oddalić, żarem jego smagani niemiłosiernie. Pamiętamy jedno takie ognisko sylwestrowe, w czasie nocy mroźnej do szpiku boleści, kiedy ze względu na nazbyt rozrosłą ilość żaru musieliśmy czapki z głów zdzierać, pot ocierać i łachy redukować. A wszak wokół mróz aż trzeszczał
.Dobrym sposobem podczas degustacji jest naprzemienne kosztowanie miodów. Najsłabsze zaś zostawiajmy na koniec, kiedy po trudach degustacji nasze rozeznanie smakowe jest i tak wydatnie otumanione.
O miodzie Keltska Medovina producent na swej stronie wypisuje jakieś marketingowe farmazony, co zresztą dotyczy i innych produktów z tej firmy. Niestety ta flasza należała do tych przeterminowanych (ponad półtora roku). Pisaliśmy już o tym niżej. Tego miodu nawet nie zamierzaliśmy pić. Wzięliśmy jeno do ust i wypluliśmy, a reszta poszła w glebę
Zobaczmy jak mętny jest ten miód. Co jeszcze ciekawsze jak potrząsnęło się flaszą to powstawał gaz jak piwie czy winie musującym. O smaku można powiedzieć tylko tyle, że płyn ów nie nadawał się do spożycia.
Źle to świadczy o firmowym sklepie w Czeskim Cieszynie, że trzyma przeterminowane miody, a jeszcze gorzej, że sprzedano je Bramborakowi, któren je zabrał przecie w ilości hurtowej.
Keltska „Mydlina” nadawała się niestety jedynie do zagaszenia ogniska.
Read the rest of this entry »
Data: 11-12 listopada 2010
Uczestnicy: – Kmiciorak, K.Koczownik, Maniek
Miejsce: Prastara knieja roztoczańska w epicentrum głuszy.
Degustowane miody:
1. Lipiec (dwójniak), Pasieka Maciej Jaros
2. Bitewny (dwójniak), Pasieka Maciej Jaros
3. Sława (trójniak), Wytwórnia Win i Miodów Pitnych w Nidzicy dla Gospodarstwa „Sądecki Bartnik „ A. & J. Kasztelewicz
4. Dzierżon (czwórniak), Ing.Marek Sznapka
Tym razem degustowaliśmy miody w knieji prastarej, porą więcej niż późną, w pogodę więcej niż wietrzną ale w zasadzie komfortową, jak na listopad. Czas jesieni i zimy jest najodpowiedniejszy do degustacji miodów pitnych – zwłaszcza grzanych. Pierwszy miód, którym namaściliśmy trzewia jeszcze podczas marszu był wyrób Inżyniera Sznapki, o nazwie Dzierżon. Wprawdzie jak i wiele innych jakie zakupiliśmy w Czeskim Cieszynie był przeterminowany ale nie dużo więc postanowiliśmy zaryzykować. W smaku o dziwo miodowy, bo wiele z miodów inżyniera Sznapki okazały się nazbyt owocowymi. Dzierżona zagrzaliśmy jeszcze w domostwie, a przenieśliśmy w termosie. To dobry sposób dla tych, którzy nie chcą lub nie mają czasu na podgrzewanie miodowego specjału na kuchenkach czy ognisku.
Po prędkim wznieceniu ognia słusznych rozmiarów (aby ogrzać się po wychłodzeniu wichrem) – jęliśmy rozpakowywać kamionki imć Jarosa. Pamiętajmy aby przewozić i przenosić kamionki tego producenta odpowiednio zabezpieczone, bo są niezwykle cienkie i łatwo się tłuką. W historii naszych degustacji zbiły się już dwukrotnie.
Rzeczywiście – to co wyczytamy na stronie producenta jest prawdą! Lipowy, niezwykle smakowity i aksamitny smak sprawia, że cena za ów specjał jest niewielką. Jednogłośnie uznaliśmy, iż należy on do najlepszych miodów jakie kosztowaliśmy. Zresztą miody pitne z pasieki Macieja Jarosa chyba bez przesady można uznać za najlepsze w Polsce, a tym samym i na świecie.
Niegdyś podgrzewaliśmy miody na ognisku wyłącznie. Po prostu stawiając menażkę na żarzącym się żarze. Sposób ów traperski jest wprawdzie najwygodniejszy i nie wymaga wielu gadżetów, jednak woń dymu włazi do garczka i modyfikuje nam aromat miodu. Nie zawsze w tę stronę, którą byśmy jednak chcieli – na przykład gdy ogień nasz zasilamy drwami szpetnie zgiłemi, na bagnach bądź w miejscach omszałych i spleśniałych.
Niestety zbiliśmy nasze tradycyjne kielonki, ze starych musztardówek, w kształcie beczułek. Tymczasowo odmierzaliśmy więc miód plastykowym kubkiem z termosu, czym z pewnością zbrukaliśmy szlachetny trunek.
Kolejny specjał jakimśmy trzewia zaszczycili podczas tej nocy był wysycony specjalnie na rocznicę Bitwy pod Grunwaldem – dwójniak Bitewny, oczywiście z pasieki Macieja Jarosa. Kombinacja miodów wrzosowego, spadziowego i gryczanego dała rzeczywiście wyborny efekt, a że miód był leżakowany tyle ile trzeba całość była łagodna i godna najwyższego polecenia.
Warto spróbować zakupić ów specjał, szczególnie gdyż drug raz taka rocznica i ów miód zapewne się nie powtórzy. Podobno jest jeszcze do dostania. Mamy jeden jeszcze na kolejną degustację nawet.
Miód trójniak Sława to zdaje się nowość, bo w sieci znaleźć tego nie podobna, na stronie producenta również jej nie widzimy. W smaku ostry, korzenny i jakiś jak na nasz gust nazbyt kwaskowaty, jakoby to czwórniak był. Jednak skosztowaliśmy jeno po łyczku tym razem, aby nie przeholować w degustacji i z kniei prastarej o siłach własnych wydostać się.
Read the rest of this entry »
Data: 27 sierpnia 2010
Uczestnicy: – Kmiciorak, K.Koczownik
Miejsce: Na skraju lasu i łąk roztoczańskiej głuszy.
Degustowane miody:
1. Višňová Medovina (trójniak), Ing.Marek Sznapka www.sznapka.cz
2. Ostružinová Medovina (trójniak), Ing.Marek Sznapka
Kolejne miody z zapasów Imć Kmicioraka, któren zdobył je podczas pobytu u naszych południowych Braci.
Tego dnia kosztowaliśmy dwa z onej czwórki – Wiśniowy oraz Jeżynowy. Dziwią nas daty przydatności do spożycia miodów Inż. Sznapki, bo żadne inne miody takich dat granicznych nie mają. Dobrze zakorkowane winny leżeć w nieskończoność. Druga sprawa to zupełnie niewyczuwalny smak miodu. To są raczej wina owocowe, a nie miody.
Višňová Medovina w smaku przypominała nam do złudzenia zwykły grzaniec, ale nie wykonany na bazie miodu tylko wina. Na stronie Inż. Sznapki opis tego miodu jest szczątkowy i możemy się dowiedzieć z niego, że smak i kolor ma wiśniowy. Wedle naszych nosów i gardzieli mało w tym płynie jest miodu, a dużo soku z wiśni.
Ostružinová Medovina –
czyli po naszemu – miód z sokiem z jeżyn, również jest zupełnie owocowy w smaku, acz przyznać trzeba, że podobnie jak wiśniowy – jest smaczny. Kupując go pamiętajmy koniecznie aby sprawdzić na kontr etykiecie datę przydatności do spożycia, bo nasz egzemplarz był już na granicy, a kilka czwórniaków sprzedano Kmiciorakowi – w sklepie firmowym w Czeskim Cieszynie – przeterminowanych. To bardzo nieładnie świadczy o producencie. Miejcie się więc podczas zakupów na baczności.
Kolejne dwa miody – Dzierzon i Keltská Medovina - otworzymy prawdopodobnie mniej więcej za miesiąc, chociaż już dziś spoglądając na czwórniaka Keltska Medovina pod światło widać, że jest mętny jak mydliny, a data przydatności do spożycia to 9 czerwca 2009 – czyli będzie wylany w trawę.
Read the rest of this entry »
Data: 26 grudnia 2009
Uczestnicy: – Kmiciorak, Mari, K.Koczownik
Miejsce: Gajus Pepinus (rezerwat dzikich stworzeń)
Degustowane miody:
1.Gronowy (półtorak), Pasieka Maciej Jaros
2.Dwójniak Warmiński (dwójniak), Mazurskie Miody Z.P.H. „Karolina” Bogdan Piasecki
3.Trójniak Mazurski (trójniak), Mazurskie Miody Z.P.H. „Karolina” Bogdan Piasecki
Miody Macieja Jarosa były nam znane od dawna – wyroby spod znaku” Mazurskie Miody Z.P.H. „Karolina” Bogdan Piasecki, próbowaliśmy po raz pierwszy.
Podczas tejże degustacji po raz pierwszy dane nam było skosztować tego specjału. Zaskoczył nas niezwykłą delikatnością jak na półtoraka. W smaku szlachetny i wyborny – zresztą jak każdy miód, który pochodzi z Pasieki Macieja Jarosa.
Abyśmy zawsze miód pijali!
Miodomory
Półtorak „Gronowy” Macieja Jarosa, o bardzo łagodnym i miłym smaku.
Do podgrzewania miodu pitnego używamy zestawu „Alcohol Burner Set” firmy Esbit.
Nasze ulubione czarki – pękate musztardówki, w kształcie beczułek – nie do zbicia.
„Dwójniak Warmiński” o mocnym malinowym smaku. Wydał się jednak nam podejrzanie intensywny, o sztucznawym posmaku. Jest więc podejrzenie, że smak malinowy nie tylko z malin ale i z nienaturalnych dodatków smakowo zapachowych pochodzi. Szczególnie dobrze to poznamy, próbując jednocześnie na przykład Maliniaka od Macieja Jarosa, który jest jak najbardziej naturalny. Różnica między tymi miodami jest znaczna.
Read the rest of this entry »
Data: 28 grudnia 2009
Uczestnicy: – Kmiciorak, Mari, K.Koczownik
Miejsce: Gajus Pepinus (rezerwat dzikich stworzeń)
Degustowane miody:
1. Maliniak (dwójniak), Pasieka Maciej Jaros
2. Dwójniak Grunwaldzki (dwójniak), Mazurskie Miody Z.P.H. „Karolina” Bogdan Piasecki
3. Trójniak Mazurski (trójniak), Mazurskie Miody Z.P.H. „Karolina” Bogdan Piasecki
Niegdyś podgrzewaliśmy miody wyłącznie na ognisku w okoconej menażce aluminiowej. Jednak dym, który mimo przykrywki wnikał do garnka zmieniał smak miodu, dlatego od pewnego czasu miody grzejemy na palniku spirytusowym, zaś ognisko zapalamy dla ogrzania się i rozświetlenia otoczenia.
Zestaw do prędkiego podgrzewania miodu w każdych warunkach atmosferycznych. Zaletą kuchenek spirytusowych jest wolniejsze podgrzewanie miodu w stosunku do palników gazowych, nie wspominając o ognisku. Miodu nie wolno zagotować, a podgrzać trzeba do odpowiedniej ciepłoty, wrzeniu całkiem bliskiej. To zadanie ułatwia właśnie palnik spirytusowy.
Niezrównany w smaku Maliniak ze stajni Maciej Jaros. Po pierwszym łyku tego miodu, któren dawno temu już z kamionki wychylaliśmy – od razu poczuliśmy znaczną różnicę między nim a Dwójniakiem Warmińskim, którego degustowaliśmy w poprzednim poście. Maliniak Jarosa jest intensywny ale wyraźnie naturalny (ma w sobie sok z prawdziwych malin). Zaś Dwójniak Warmiński o smaku sztuczne intensywnym wydaje się być trunkiem „sztucznie dosmaczanym”. Jako, że różnica w cenie między tymi dwoma miodami jest nie zbyt duża – lepiej wybrać Jarosowego Maliniaka.
Zacna flasza!
Zimą najprzyjemniej degustuje się grzane miody w plenerze
Trójniak Mazurski – to ta sama flasza, której nie dopiliśmy poprzednim razem – okazał się „cienki”. Porównać go można do czwórniaków ze Spółdzielni Apis. Być może jednak nasza ocena być zafałszowana, bo piliśmy go po słodkich dwójniakach.
Tradycyjny nasz toast – Abyśmy zawsze miód pijali!
Właśnie grzejemy „Dwójniaka Grunwaldzkiego” o wyraźnym jabłkowym posmaku
Read the rest of this entry »
Data: 07 lutego 2010
Uczestnicy: – Kmiciorak, Mari, K.Koczownik
Miejsce: Gajus Pepinus (rezerwat dzikich stworzeń)
Degustowane miody:
1. Baranowski Magnat (dwójniak), Pasieka Maciej Jaros
2. Koronny (dwójniak), Pasieka Maciej Jaros
3. Trybunalski (trójniak), Pasieka Maciej Jaros
Mieliśmy okazję niebywałą skosztować wyborny miód ze stajni Macieja Jarosa, o nazwie „Baranowski Magnat”. Można go dostać jedynie na Zamku w Baranowie Sandomierskim, a warto język w nim umoczyć, bo zaiste smak ma niezrównany. Jest to miód gryczany z posmakiem owocowym, ale niezwykle łagodny, co świadczy, iż leżakował tyle ile trzeba.
Jak zwykle korzystaliśmy z zestawu do zacnego miodu podgrzewania firmy Esbit. Ognisko palimy dla ogrzania siebie i rozświetlenia okolicy, zaś miód grzejemy na palniku spirytusowym aby z dymu ogniskowego nie nabrał szpetnej woni – bo wszak na różnym drewnie ognisko rozpalamy, nieraz zgniłym do nieprzytomności, grzybem porosłym albo li sosnowym, smolistym.
Najważniejsze podczas podgrzewania to nie zagotować miodu. Trzeba podczas rozmów być czujnym.
No i rozlewamy – aby nie poza czarki. Preferujemy takie oto musztardówki, gdyż widać w nich barwę miodu, która cieszy oczy, tak jak smak cieszy trzewia.
Najprzyjemniej degustuje się w plenerze miód pitny w porze zimnej, albo w dni czy noce zimne, przy ognisku, w jakiej zapadłej kniei.
Jednak nie wszystko było takie błogie. Okazuje się, że za sprawą kiepskich korków, niektóre miody Jarosa tracą klarowność, a często nawet i smak. Tak niestety stało się z Trybunalskim, który był w smaku wręcz okropny – myszaty. Na dodatek pienił się! Po pierwszej kolejce więc postanowiliśmy „Myszatego pozostawić na sam koniec degustacji. Zalecamy więc zaniechania zakupów szczególnie miodu Trybunalskiego, zanim na rynku nie pojawi się następna partia – miejmy nadzieję, że już dobra.
Read the rest of this entry »
Data: 10 lutego 2010
Uczestnicy: – Kmiciorak, K.Koczownik
Miejsce: Gajus Pepinus (rezerwat dzikich stworzeń)
Degustowane miody:
1. Stakliskes (coś między trójniakiem a czwórniakiem), UAB Lietuviskas Midus - resztka z poprzedniej degustacji
2. Bernardyński (trójniak), Spółdzielnia pszczelarska Apis
3. Grzaniec Polski (trójniak), Spółdzielnia pszczelarska Apis
Najpierw należy prędko zapalić ognisko. Aby tego dokonać sprawnie, nado przynieść ze sobą podpałkę, rozpałkę, a najlepiej parę szczap na początek. Bowiem start jest najważniejszy. Jeśli płomienie buchną sprawnie na początku, to pochłoną łatwo również dorzucane drwa ze śniegiem, mokre czy nadgniłe. A gdy zgromadzimy mnóstwo żaru – można wtedy wrzucać co popadnie, a ognisko palić się będzie bez szemrania.
Bardzo lubimy miody ze Spółdzielni Apis w Lublinie. Po części ze względu na ich dostępność w naszym regionie, po części za jakość, a po części za dobre korki. Nie zdarzyło się nam bowiem nigdy w historii naszych degustacji, aby za sprawą złych korków jakikolwiek miód Apisu okazał się zepsuty. A widocznego na zdjęciu „Bernardyna” na przykład czy inne trójniaki piliśmy już wiele, wiele razy. Chociaż mankamentem z pewnością jest traktowanie miodów siarczynami.
Drugi z degustowanych przez nas miodowych trunków ze Spółdzielni Apis – Grzaniec Polski. Bardzo dobry, szczególnie polecany do grzania.
W porównaniu do poprzednich degustacji z lutego widzimy, że śniegu jest jakby mało. Nic podobnego – po prostu zrobiło się cieplej, stąd śnieg można było ubijać. Po pewnym czasie mieliśmy więc komfortowe śnieżne klepisko, na którym bez problemów można było ustawiać kuchenkę spirytusową.
Wspomnieć należy przy okazji, iż nie piejmy nigdy tzw. „czyściory”, ani wszelakich wysokoprocentowych alkoholi. To człeka wydatnie upadla, do bydlęcia upodobniając. Miód ma tę niesłychaną zaletę, że zawiera cukier, stąd wpływ alkoholu na człeka jest stonowany i nie upijamy się nim zbyt prędko. Spirytusowe mocne trunki nadają się bowiem jedynie albo do zasilania silników w samochodzie albo do zasilania naszej spirytusowej kuchenki.
Ognisko często posyła w przestworza snopy iskier, o czym warto pamiętać. Miejmy więc łachy wyłącznie na taką okazję, których nie będzie żal gdy je iskry podziurawią. A najlepiej aby wierzchnie okrycie nie było sztuczne ale z włókien naturalnych uszyte. Wtenczas stopieniu nie ulegnie.
Wesołość podczas miodu degustacji. Trudno się dziwić zresztą, bośmy oderwania od zgiełku cywilizacji, w kniei zapadłej, wolni od urzędowych nakazów i zakazów, stresów, biadoleń i narzekań współpracowników i szefów, ich frustracji przewlekłych i uporczywych.
Read the rest of this entry »