Archive for the ‘Miód pitny’ Category

Miody Dąbrowski na Wapielni   no comments

Posted at 5:20 pm in Miód pitny
Data: 1-2 października 2011
Uczestnicy: – Bramborak,.Koczownik, Maniek
Miejsce:
Wieś Szur na Roztoczu, uroczysko Zielone i Wapielnia – dropga w tą i z powrotem – 15 km marszu w sumie.
Degustowane miody:
1. Miody Dąbrowski (trójniak), Spółdzielnia pszczelarska APIS w Lublinie
2. Miody Dąbrowski (dwójniak), Spółdzielnia pszczelarska APIS w Lublinie
3. Huzarski (trójniak), Huzar, Nowy Sącz 
4. Trójniak Mistrza Jana (trójniak), Pasieka Miodek (Jan Ożóg, Sokołów Małopolski)
Tym razem  nasza degustacja odbyła się w niebywale malowniczych strocnach Roztocza – w rejonie najwyższego wzniesienia R. Środkowego – Wapielni oraz w Uroczysku Zielone – starym lasem, pełnym monumentalnych sosen, jodeł, a wyżej szliśmy buczyną karpacką, pośród wielkich paproci i wielu cennych roślin. 

Pierwszym miodem jaki skosztowaliśmy podczas marszu ze wsi Szur w stronę Wapielni, p[rzez Uroczysko Zielone był Miód komercyjny ze stajni APIS, produkowany przez tę spółdzielnie dla bliżej nieokreślonego podmiotu związanego z marketami Intermarche – bo tylko tam można je kupić.

Oto co pisze Bramborak w swych notatkach na temat onego miodu:  
„Smaczny, lekki, najwyraźniej na bazie miodu lipowego z charakterystycznym dla niego lekko ostrym posmakiem. Ów posmak iście parę chwil w gębie trzyma, zwłaszcza że miód grzany piliśmy, sprawiając, że go wyrazistym nazwać można. Domieszki soków owocowych się nie doszukaliśmy. Ogólnie – jak każdy prawie produkt APIS`u, tym razem jeno z inną nazwą handlową. Na uwagę zasługuje, iż dotąd nie spotkaliśmy się wśród APIS`owskiej oferty dotąd z miodem lipowym, stąd Trójniak Dąbrowski ciekawszym się staje.
Miód ten na rozpoczęcie wędrówki nam ku sił pokrzepieniu służył, w samo południe, na wietrznej polance, przed długą droga z Szuru na Wapielnię i przyznać trzeba, że swą rolę znakomicie spełnił”

Oto jakimi pięknymi okolicami można się cieszyć w rejonie wsi Szur – we wsi, gdzie nocą widać czyste, nie zanieczyszczone światłem cywilizacji niebo, na tle którego przelatują jesienią klucze dzikich gęsi i żurawi, gdzie nocą panuje prawdziwa cisza, a o świcie budzi nas swojski głos prawdziwego, wolno chodzącego koguta.

Tam też obaczyć możem takie klimaty jak ta wciąż kryta strzechą niewyobrażalnie stara stodoła, która wciąż stoi, jakoby nie zważając na czasu upływ – boć tu czas wolniej płynie pewnikiem.

Kiedyśmy dotarli do Wapielni – nado było otworzyć kolejny miód z serii „Dąbrowski” – tym razem dwójniak w identycznej kamionce w jaką wlewa się Apisowy Miód „Staropolski” czy też półtorak Honestus z firmy TIM.S.A.

Oto co zanotował Bramborak podczas naszej degustacji na temat tego miodu oraz okoliczności jego degustowania:

„Wprost znakomita harmonia miodowej słodyczy z posmakiem soku z malin wedle gardzieli naszych. Miód, jak i w trójniaku o tej samej nazwie również lipowy, tym razem wyraźnie pod wpływem malin złagodniał i aromatu nabrał. Płyn nieco gęstawy, jak na dwójniaka przystało, w barwie wyraźną soku domieszkę widać. Podgrzany – niebywale upojny zapach wydziela.
Miód do wędrówki niezbyt się nadaje, bo rozlany został w ciężką i masywną kamionkę, za to smak jego przedni znakomicie znoje niesienia rekompensuje! Ku zdziwieniu naszemu trunek… gumowym korkiem zatkany został. Dziwota to niebywała, ale sposób skuteczny, by szczelnie szlachetny nektar przed powietrzem i bakcylem zabezpieczyć.
Wypiliśmy go na samym szczycie Wapielni, podgrzany, wśród niebywałej scenerii ogromnych skał wapiennych i zaczynającej się jesieni. Gnaty nasze w cieniu drzew i wietrznej pogodzie bez słońca w siedzeniu na skałkach zziębnięte trunek ów skutecznie rozgrzał. Tak rozochoceni ruszyliśmy pełni zapału na drugą stronę góry, gdzie na nas, już nieco wędrówką i mniodem strudzonych, niebywała ostoja w postaci wygodnych ław i stołów czekała, gdzieśmy z radością zasiedli, graty miodowe rozłożyli i biesiadę kontynuowali.
Odnośnie Miodów Dąbrowskich warto rzec, że sięgając po nie człek zupełną nowość odkrywa. Na temat tychże miodów, a szczególnie ich składzie, nigdzie praktycznie informacji nie ma, więc degustując je właściwie jeno na swój smak i własną ocenę się zdajemy, co tym samym tę degustację jeszcze ciekawszą czyni.”

Oto ta wygoda wiata, gdzie nawet w słotę można degustować komfortowo i w plenerze zarazem.

Każdy z czarką dwójniaka w dłoni, na „szczycie” Wapielni, w piękny jesienny dzień – cóż można chcieć więcej?

Miody Dąbrowski na Wapielni, na Roztoczu

Następnym odkorkowanym miodem podczas tej naszej całodziennej degustacji był już znany nam Huzarski – nasyciliśmy się jego smakiem w promieniach popołudniowego słońca, przy stole obok onej wiaty, u stóp Wapielni – w warunkach iście błogich.

Oddajmy znowu klawiaturę Bramborakowi – co też zanotował smakując ów miodowy nektar:

„Miód ów znany nam już z poprzednich degustacyj, cóżeśmy go jeno pół skosztowali. Tym razem nowa flasza nas powitała, którą się od początku raczyliśmy – znakomicie rozgrzewający trunek, dzięki sokowi z malin i domieszce bliżej niezidentyfikowanych przypraw korzennych.
Huzarami rześko toast wznosiliśmy u podnóża Wapielni podziwiając piękno krajobrazu, co Geoturystycznym Szlakiem Roztocza objęty został, wygodnie siedząc na ławach, za stołem, jak na biesiadników przystało.”

 
 Pod koniec dnia dotarliśmy do wsi Szur, gdzie znajdowała się nasza baza – dzięki uprzejmości Wujka Bramboraka – pana Marka – mieliśmy do dyspozycji domek letniskowy, gdzie po trudach degustacji mogliśmy odpocząć przez noc, ale nie od razu, nie od razu. Mieliśmy jeszcze w pogotowiu Trójniaka Mistrza Jana i tym specjałem pierwszą cześć nocy nasycaliśmy się jeszcze ;-)

 

O tym miodzie tak oto pisze znowu Bramborak:
 
„Znany nam już niekomercyjny rarytas Mistrza Jana, który niewątpliwie mistrzostwem miodosytniczym nazwać nado, degustowaliśmy juz  w naszej bazie, po powrocie z Wapielni, wielce utrudzeni. Siedzieliśmy w blasku rozgwieżdżonego nieba, przy klangorze odlatujących żurawi i świetle ogniska, nieco utrudzeni, ale weseli, grzanym trunkiem się racząc.
Trójniak Mistrza Jana jest trunkiem niebywałym, gdyż miodosytnik znakomicie charakterystyczny ostrawy smak miodu lipowego wyważoną domieszką imbiru i cytryny złagodził. Jest to niebywale nas ulubiony miód lipowy – miejmy nadzieję, że Mistrz Jan równie przednie trunki w przyszłym roku na Jarmark Hetmański w Zamościu ze sobą przywiezie.”

I tak oto dobiegła końca nasza degustacja – jedna z najprzedniejszych jakie popełniliśmy  – zacne miody, zacne towarzystwo i zacna pogoda, zacna okolica oraz zacny miód w plecaku – cóż można sobie piękniejszego wyobrazić – nie wiemy!

Na następną degustację, która wedle naszych przypuszczeń odbędzie się w końcu października – szykują się znowu bardzo ciekawe trunki, którch jeszcześmy nie degustowali wcale. Zapraszamy!

Read the rest of this entry »

Written by admin on Październik 8th, 2011

Kolejne wybitne unikaty – Pasieka Kujawskie Miody   no comments

Posted at 9:20 am in Miód pitny
Data: 24 sierpnia 2011
Uczestnicy: – Bramborak,.Koczownik, Maniek
Miejsce:
Dzika piaskownia pośród dzikich pól
Degustowane miody:
1. Chyćczak kwiatowy (trójniak +), niekomercyjny, Pasieka Kujawskie Miody – Piotr Okniański
2. Polski (trójniak +), niekomercyjny, Pasieka Kujawskie MiodyPiotr Okniański
3. Huzarski (trójniak), Huzar, Nowy Sącz 

Gwiazdami tej degustacji były dwa niekomercyjne rarytasy, o których sam Autor tak nam napisał:
„Dwa eksperymentalne miodki (tróniaki), jeden owocowo-kwiatowo-korzenny (tzw. Chyćczak kwiatowy) lekko kupażowany imbirowym i czeremszakiem i drugi nazwany „Polskim” to moja wariacja na temat dębniaka a’la Obozowy z elementami Polskiego (wg. T.Ciesielskiego) – w 60% na gryczanym z nieortodoksyjnym dodatkiem soku z cz.porzeczki i kardamodu oraz mnieszą ilością chmielu.

 

Od kiedy zaczęliśmy degustacje miodów niekomercyjnych jesteśmy co i raz zaskakiwani, nowymi smakami, oryginalnymi recepturami i co wyraźnie czuć już po pierwszym łyku – najwyższą jakością onych wyrobów. Pamiętajmy bowiem, że im produkcja bardziej globalna tym produkt zbliżony bardziej do paszy dla zwierząt, a im mniejszy wytwórca tym więcej starań, jakości i serca w dziele jego – dziele unikatowym.
 
Pierwszy odkorkowaliśmy niebywale ciekawy pod względem składu miód o nazwie Chyćczak kwiatowy – trójniak. Od pierwszego łyka uznaliśmy jednogłośnie z zachwytem, iż jest to najlepszy dotąd degustowany miód niekomercyjny owocowy. Ma bardzo bogaty owocowy smak, trudno dociec jakież tam składniki zawarto ale wszystko to razem wzięte smakuje niebywale wybornie. Alkoholu jest w sam raz. Wielkie brawa dla twórcy! 
Spójrzmy jak mocną i głęboką Chyćczak ma barwę. Kosztowaliśmy go na zimno i na gorąco – w każdej postaci wyborny ale podgrzany dodatkowo parując inhalował takimi błogimi aromatami iż oniemieć można było od tego doszczętnie.
Wspomnieć wypada o tem, iż podczas degustacji w najbliższym naszym sąsiedztwie przeszła potężna nawałnica, nas jedno skrapiając nieznacznie. Ale niebo wyglądało naprawdę fenomenalnie o zachodzie słońca, co widzimy poniżej.
Drugim z dwóch niekomercyjnych arcydzieł był miód o nazwie Polski – trójniak
 
Nie mamy pojęcia jak tego autor miodu dokonał ale wyraźnie czuć było dębowy zapach, jakby w dębowej beczce dojrzewał. To dało mu charakter prastarego miodu o zdecydowanym korzennym smaku – coś nieprawdopodobnego! 
Oto jak mniej więcej wyglądał ów nektar na tle złowrogiego nieba, którego jednak po pokrzepieniu się miodem w ogóle jakbyśmy nie zauważali. Całą bowiem uwagę zaprzątnęły nam niezrównane odcienie smakowe miodowych smakowitości.

Wedle naszej opinii miód winno się bezapelacyjnie podgrzewać, bo chłodny nie zdradza tego wspaniałego bogactwa zapachów i smaków, które w sobie zawiera.

Po zapadnięciu ciemności tradycyjnie wznieciliśmy płomienie, mając w okolicy spory zapas wyrwanych z piachu sosnowych pniaków, odpowiednio ususzonych i smolnych, dzięki czemu ogień był krzepki i nie wymagał specjalnego doglądania z naszej strony.

 
Ostatnim miodem, którego odkorkowaliśmy dopiero na końcu był Huzarski z wytwórni Huzar – Nowy Sącz. Jest to miód owocowo-korzenny, na bazie soku malinowego, nieco cierpkawy, w barwie ciemny – jak na komercyjny bardzo dobry. Generalnie miody z tej wytwórni są niezłe, chociaż może komuś nadmiar korzennych przypraw przeszkadzać, ale zimą gdy go zagrzejemy jest to z pewnością duży atut.
 
Spójrzmy na barwę Huzarskiego trójniaka
No i powrót, po wspaniałej degustacji – nie łatwy, bo teren trudny ale któż by się tym wówczas przejmował, gdy w lekkim stanie nieważkości, mając rozgwieżdżone niebo nad głową, przemierzaliśmy roztoczańskie przestrzenie pól. 

W następnym odcinku (prawdopodobnie już we wrześniu) będziemy degustowali dwa nowe (?) miody wykonane przez spółdzielnię Apis z Lublina – Dąbrowski trójniak i dwójniak o tej samej nazwie. Zapraszamy

Read the rest of this entry »

Written by admin on Sierpień 29th, 2011

Miody z "Dębowej Pasieki", cz. II   no comments

Posted at 5:20 pm in Miód pitny
Data: 21 sierpnia 2011
Uczestnicy: – Bramborak,.Koczownik
Miejsce:
Dzika piaskownia pośród dzikich pól
Degustowane miody:
1. „Trójniak aronia+czerwona porzeczka, listopad 2010″(trójniak +), niekomercyjny, Pasieka Dębowa – Krzysztof Kamiński
2. „Czysty trójniak 2008″ (trójniak
+), niekomercyjny, Pasieka Dębowa – Krzysztof Kamiński

Oto nasze kolejne misjce degustacji – wyrobisko po wydobyciu piasku, hen gdzieś pośród stepowisk roztoczańskich, gdzie syciliśmy trzewia kolejnymi niekomercyjnymi specjałami z Pasieki Dębowej. 

 
Oto pierwszy z degustowanych miodów – „Czysty trójniak 2008″. Tak napisano na flaszy. Barwę miał bardzo jasną, a gdy posmakowaliśmy go od razu poznaliśmy, iż jest to miód lipowy.

Smak miał niebywale dobry, aromatyczny, nieco ostry. W kategorii miodów komercyjnych byłby to niemal dwójniak. Bardzo nam smakował i godny jest polecenia. Alkoholu w nim w sam raz, po podgrzaniu miło trzewia namaścił.

Ognisko zapaliliśmy na krawędzi wyrobiska aby oświetlało je całe dzięki czemu mieliśmy otoczenie niemal księżycowe. Ale nie chodziło nam tylko o aspekty wizualne miejsca degustacji. Wiedzieć trzeba nam bowiem, że na takich terenach mniej jest komarów, które letnie degustacje wieczorne i nocne mogą nam bardzo uprzykrzyć. Warto wówczas szukać miejsc suchych i z dala od wód wszelakich leżących.

Następnym rarytasem jaki przytaszczyliśmy w plecakach był miód owocowy, w którym owocem była aronia i czarna porzeczka. Miody owocowe szczególnie smakują latem, kiedy są orzeźwiające, zaś korzenne i czyste warto kupować zimą i w porach chłodniejszych roku. Ten miód bardzo nas uradował swym smakiem! Już po odkorkowaniu wyczuliśmy krzepką owocową woń, w smaku wyraźnie czuć cierpki posmak aronii ale przeważa porzeczka nadając onemu balsamowi wyraźnie rześki bukiet.

  

Zwłaszcza latem jedyną sensowną porą do degustacji miodów podgrzewanych jest noc – bo trudno sobie wyobrazić aby za dnia, w upale to czynić. Miód podgrzewany jednakowoż ma tę ogromną zaletę nad chłodnym, iż wydobywa z siebie ukryte aromaty, które po podgrzaniu są niebywale inhalujące i szkoda by było abyśmy ich nie poznali odstępując od miodu podgrzewania.

Abyśmy zawsze miód pijali!


Degustacja przeciągnęła się do późnej nocy, powrót był dość długi, bo musieliśmy dojść do najbliższej drogi, którą mogłaby przejechać taksówka, która zabrała dwóch utrudzonych degustacją miodomorów do cywilizacji. Warto po degustacji spacer taki jeszcze odbyć, zwłaszcza latem kiedy wędrówka pod baldachimem gwiazd jest wyjątkowo ciekawa i termicznie komfortowa.

W następnym odcinku, już za parę dni – zobaczymy kolejne niekomercyjne arcydzieła sztuki miodosytniczej, z małych elitarnych pasiek.

Read the rest of this entry »

Written by admin on Sierpień 25th, 2011

Miody z "Dębowej Pasieki"   no comments

Posted at 10:40 pm in Miód pitny
Data: 30 lipca 2011
Uczestnicy: – Bramborak,.Koczownik, Maniek
Miejsce:
Schron przeciwdeszczowy w epicentrum głuszy
Degustowane miody:
1. „Lipiec dwójniak”(dwójniak +), niekomercyjny, Pasieka Dębowa – Krzysztof Kamiński
2. „Jagoda Kamczacka” (sycony trójniak
+), niekomercyjny, Pasieka Dębowa – Krzysztof Kamiński
3. Trójniak Wambierzycki (trójniak +), niekomercyjny, Miody Wambierzyce, Piotr i Magdalena Kopacz
Degustacje w plenerze udają się znakomicie w najgorszych warunkach pogodowych, zimą, przy srogich mrozach i wichrach ale jest jeden typ pogody kiedy wybierając się na degustację musimy pomyśleć o jakowymś zadaszeniu – gdy leje bez przerwy deszcz. Jako, że w takim właśnie dniu wypadła nam kolejna degustacja – postanowiliśmy skorzystać z naszej bazy – ukrytego pośród dzikich roztoczańskich kniei sadu, gdzie wygodna altanka z werandą umożliwiła nam komfortową degustację z widokiem na las.
 
Kolejnymi miodami niekomercyjnymi, które mieliśmy przyjemność kosztować były dwa specjały z Pasieki Dębowej oraz znany nam już z dawnej degustacji Wambierzycki Trójniakna zdjęciu w środku
Miody z Pasieki Dębowej zatkano solidnie, dobrymi korkami. Pierwszy miód jaki otworzyliśmy z wielką ciekawością był Lipiec Dwójniak.

Każdy miód jest inny ale pośród niekomercyjnych różnice te są jeszcze wyraźniejsze. Lipiec Dwójniak zaskoczył nas wielce – miodu mu nie szczędzono! Słodki był niesłychanie, bardziej do typowego komercyjnego półtoraka podobny, a zdawało nam się nawet, że słodszy! Piliśmy go jednak chyba zbyt wcześnie, powinien jeszcze zdaje się poleżeć – bo w smaku nazbyt jeszcze ostry ze względu na lipowy składnik – chociaż już niebywały. Zarówno schłodzony jak i podgrzany. Jednak ze względu na słodycz – polecamy go do ozdabiania wykwintnych deserów lub konsumpcji w niewielkich ilościach. Można by rzec, że to już likier jest, chociaż pod względem zawartości alkoholu pozostał dwójniakiem.Zimą, w mrozy srogie – byłby niezrównanym pokrzepicielem trzewi.

Barwa jego klasycznie miodowa, ciecz gęsta, świadcząca o jego wielkiej krzepkości


Biesiadowaliśmy tym razem bardzo długo więc niezbędne było przekąszanie od czasu do czasu – chociaż mówiąc szczerze przy gęstych miodach już właściwie jeść nie trzeba – tak są sycące.



Dobrze, że straż pożarna nie widziała naszego prowizorycznego grilla na werandzie altany. Ale wszystko było pod kontrolą. Żar do rusztu pozyskiwaliśmy z ogniska, które płonęło nieopodal odpowiednio zabezpieczone przed deszczem.



Następnym rarytasem z Dębowej Pasieki był miód tak oto podpisany przez autora – Jagoda Kamczacka – sycony trójniak. Tylko mali producenci mogą nam zaoferować takie oto oryginalne smaki w krótkich seriach. To również jest powód aby te miody pozyskiwać jeśli już produkcja masowa nam się znudzi.

 
Oto barwa trójniaka wysyconego z dodatkiem owocu jagody kamczackiej. Miód ów owocowy – co należy podkreślić – umiar zachowuje między smakiem miodu a owocem, co nam akurat najbardziej pasuje w tego typu miodach. Bardzo dobry, świetnie wyważony – godny największego polecenia.
W nielicznych przerwach między rzęsistym deszczem wychodziliśmy z werandy na otwartą przestrzeń aby dorzucić do ognia no i gnaty rozprostować toasty nasze tradycyjne wznosząc w tym główny – Abyśma zawsze mniód pijali !
 
Trzecim miodem naszej degustacji deszczowej był Trójniak Wambierzycki, o którym pisaliśmy szerzej niżej – przypomnieć jednak należy, iż mimo nazwy trójniak – słodyczy w nim było jak w komercyjnym dwójniaku.(stąd właśnie te znaczki + przy nazwach miodów na samym początku)
 
Taką piękną barwę ma Wambierzycki Trójniak i gęstość płynu zacną
W czasie deszczu tak oto zabezpieczaliśmy żar ogniska, któren później zasilał nasz ruszt prowizorkę. Jeśli mamy opał suchy i gruby, to przykrycie blachą ogniska nic mu nie szkodzi, a lecąca woda nie gasi nam ognia, które nawet w największej ulewie płonąć może bez ustanku. Trzeba tylko drwa dość pionowo ułożyć,a by wentylacja po bokach istniała.
Biesiadowaliśmy i degustowali do nocy, za nic mając kolejne ulewy, które nie tylko na Roztoczu mocno się już uprzykrzyły. 
Mało jaka zakąska pasuje do miodów pitnych, bo sam miód jest już owym pożywieniem kompletnym. Do tych nie wadzących smaków, co z miodami współgrają zaliczamy kukurydzę na ruszcie pieczoną – idealna z czosnkiem, masłem i posolona
W następnym odcinku

Będziemy kontynuować degustację kolejnych Miodów z Dębowej Pasieki oraz następne niekomercyjne wspaniałości, ale o tym w końcu sierpnia przeczytamy zapewne.

Read the rest of this entry »

Written by admin on Sierpień 4th, 2011

Trójniak Mistrza Jana   no comments

Posted at 12:40 pm in Miód pitny
Data: z 4 na 5 czerwca 2011
Uczestnicy: – Bramborak,.Koczownik, Maniek
Miejsce:
Leśny roztoczański zakątek
Degustowane miody:
1. Czeremszak (trójniak), Witold Cyranowicz (Parpary)
2. Trójniak Mistrza Jana (trójniak
), Pasieka Miodek (Jan Ożóg, Sokołów Małopolski)
Podczas tej degustacji odkorkowaliśmy dwa najprzedniejsze trójniaki niekomercyjne – Czeremszaka trzyletniego i lipowego Trójniaka Mistrza Jana. Oba niebywale wyborne, a przy tym zupełnie odmienne smakowo. Na zdjęciu jest i trzeci – z Wambierzyc ale ze względu na moc niekomercyjnych miodów, uznaliśmy, że zabierzemy go na następną naszą degustację aby nie przekraczać granic rozsądku ;-)

 
Pierwszym miodem jaki skosztowaliśmy był Czeremszak trzyletni, jak nazwa wskazuje oparty na soku z owoców czeremchy. Kosztowaliśmy ów szlachetny, zacny specjał zarówno na zimno, jak i po podgrzaniu, bo i różnica wówczas w smaku miodu jest wielka – jakby dwa różne miody pić.


Miód ów należy do tych bardzo owocowych, w którym owoc króluje w smaku, zaś miód w zapachu. Zanotowaliśmy, że smak ma bardzo zdecydowany, silnie cierpki, po schłodzeniu rześki, wyraźnie czuć podwyższoną moc w stosunku do trójniaków komercyjnych. Generalnie polecamy go na lato schłodzony.


Tradycyjnie pokrzepialiśmy się mięsiwem na ruszcie pieczony, tako jako nasi przodkowie, gdy w podróży bawili.


Nie ma chyba dla nas lepszego miodu pitnego w ogóle niźli lipowy. Jedynie malinowe i wiśniowe mogą się z nim równać wedle naszych podniebień. Tako gwiazdą tej degustacji był ten oto trunek, o niezwykle jasnej barwie – Trójniak Mistrza Jana. Na etykiecie widnieje informacja, o składzie. Jest w tym aksamitnym nektarze i nieco chmielu i cynamonu, poza oczywiście miodem lipowym. Ale myśmy tych dodatków właściwie nie wyczuli. Za to wyraźny, mocny i wspaniały smak kwiatu lipy w miodzie! Słodki i gęsty niemal jak dwójniak. Balsam, cudo, arcydzieło!
Niesłychanie dobry, prawdziwie mistrzowski i godny najwyższego polecenia, zarówno na chłodno jak i po podgrzaniu. Chociaż dostać go nie łatwo, bo jedynie na rozmaitych jarmarkach. Bramborak zakupił go na Jarmarku Hetmańskim w Zamościu.

Degustacja jak to zwykle bywa – przeciągnęła się do późnej nocy, bo i dysputy na temat miodów ciągnąć się mogą w nieskończoność. Powrót zaś później, leśnymi ostępami, do miejsca skąd może nas odebrać kierowca – nie jest ani nie może być pośpieszny. Teraz jednak gdy noc krótka i ciepła – łazić można z lubością bez problemów.


Został nam jeszcze w plecaku Wambierzycki Trójniak, którego odkorkujemy przy następnej degustacji, ale ów niekomercyjny rarytas był opisany niżej – zobacz
Na koniec jeszcze flasza „Wambierzyckiego” w blasku płonącego ogniska, i przy akompaniamencie niezmordowanych ptasząt, świergolących bez ustanku nawet o zmroku.


W następnym odcinku:
Są szanse na zaprezentowanie kolejnych niekomercyjnych arcydzieł sztuki miodosytniczej, najprawdopodobniej już w lipcu. Zapraszamy!

Read the rest of this entry »

Written by admin on Czerwiec 14th, 2011

Miodowe rarytasy z Parpar   no comments

Posted at 4:40 am in Miód pitny
Data: z 4 na 5 czerwca 2011
Uczestnicy: – Kmiciorak,.Koczownik, Maniek
Miejsce:
Roztoczański zagajnik śródpolny
Degustowane miody:
1. Bziak leśny (dwójniak), Witold Cyranowicz (Parpary)
2. Tarniniak (trójniak
), Witold Cyranowicz (Parpary)
Miody niekomercyjne nazywamy Rarytasami, ze względu na ich o klasę wyższą jakość i niebiańskie wartości smakowe. Nie trzeba nawet objaśniać, że im mniejsza produkcja tym produkt lepszy, bo staranniej wykonany. Właściwie to nie jest już produkcja ale sztuka kulinarna! Polecamy wszelakie pokarmy wytwarzane w sposób ekologiczny i uczciwy przez wytwórców niekomercyjnych, pasjonatów – artystów kulinarnych.

Podczas tej degustacji kosztowaliśmy dwa olśniewająco smakowite miody od Witolda Cyranowicza z Parpar (Izba Smaku i Trunków Domowych) , któreśmy przytaszczyli w widocznym na zdjęciu niżej styropianowym pudle izolującym.

 
Ze względu na wysokie temperatury powietrza postanowiliśmy tym razem nie podgrzewać ale schładzać miody, podsypując je lodem ale nade wszystko przez dobę schładzając w lodówce. Okazało się to  doskonałym pomysłem – bo owocowe miody z Parpar po schłodzeniu okazały się wręcz orzeźwiające.

Bardzo dobre korki oraz nalanie miodu niemal po korek sprawiło, że płyn był w stanie idealnym.

 

Zawsze zaczynamy degustację od mocniejszego więc tym razem padło na Bziaka leśnego – dwójniaka.

Podczas degustacji zanotowaliśmy: 
- Miód wspaniały o wyraźnym smaku owoców czarnego bzu, charakterystycznie cierpkawy ale również przebija wyraźny smak miodu. Bardzo dobry!

Jak widzimy na zdjęciu płyn jest niemal czarny. Przypadnie do gustu zwłaszcza tym, którzy wolą miody mniej słodkie – bardziej orzeźwiające. Idealny więc jest po schłodzeniu na letnie degustacje „pod gruszą”

Ognisko zapaliliśmy dopiero jak zaczęło się ściemniać – głównie w celach oświetleniowych, bo temperatura w nocy spadała jedynie do 20 st.C więc ogrzewać się nie było powodu. Co ciekawe nie dręczyły nas żadne insekty, prawdopodobnie ze względu na suszę jaka od dłuższego już czasu na Roztoczańskich stepach panuje.

Od dłuższego już czasu korzystamy podczas spotkań plenerowych z takiego oto polowego rusztu własnej produkcji, któren jest niebywale sposobny w transporcie, łatwy do czyszczenia i lekki – boć wszelakie nasze pomoce plenerowe winny być po pierwsze – jak najbardziej ascetyczne w formie, abyśmy się zanadto niemi nie objuczali wędrówki swej nie czyniąc bliższej katordze.

Bziaka naprzemianlegle kosztowaliśmy z kolejnym arcy trunkiem z Parpar – Tarniniakiem trzyletnim – trójniakiem.

Bardzo dobry trójniak o wyraźnym posmaku cierpkawego owocu tarniny, a wręcz leciutko kwaskowaty, wyraźnie owocowy – zachowując swą miodowość. Jak i poprzednik doskonały po schłodzeniu, bardzo ale to bardzo nam smakował! W obu właśnie cieszy ta harmonia między smakiem owocu i miodu.
Na koniec jeszcze dodam takową obserwacyję – wydaje się nam, że miody te zawartość alkoholu mają nieco wyższą niźli komercyjne – ale być może to tylko nasze złudzenie, boć przyrządów do ustalania mocy nie mieliśmy. 

Podczas kolejnej degustacji spróbujemy Czeremszaka trzyletniego i mało znany, niekomercyjny rarytas – ale jaki to dowiemy się w przyszłości.

Read the rest of this entry »

Written by admin on Czerwiec 7th, 2011

Miód Pitny dla cierpliwych   no comments

Posted at 12:00 am in Miód pitny

Produkcję alkoholi powstałych na bazie miodu trudno uznać za biznesowe eldorado. Dobrej jakości miody pitne muszą leżakować kilka lat, a to oznacza zamrożenie sporej gotówki.

Miód pitny ma w Polsce długą historię. Receptury na najlepsze trunki powstawały w zakonach, gdzie mnisi produkowali napoje na użytek własny oraz karczm, które prowadzili. Szczyt rozwoju produkcji miodów pitnych przypada na XV i XVI wiek. Potem, w efekcie importu win gronowych oraz większej dostępności wódek pochodzących z coraz liczniejszych gorzelni, spadła zarówno produkcja, jak i spożycie miodu. Tylko nieliczne miodosytnie przetrwały okres zaborów, pierwszą i drugą wojnę światową.

Zakłady produkujące miodowy alkohol powstają z reguły tam, gdzie jest najwięcej pszczelich pasiek. Po 1945 roku tereny, gdzie produkowano miód, znalazły się za wschodnią granicą Polski. W  kraju najwięcej pożytków pszczelich działa na Mazurach, Podlasiu i Podkarpaciu, czyli na terenach, gdzie ingerencja człowieka jest na tyle mała, że pszczoły nie mają problemu z zebraniem nektaru, a woda do produkcji trunków jest stosunkowo czysta.

Firma z tradycją

Bogdan Piasecki zajmuje się pszczelarstwem od 1964 roku. Początkowo prowadził tylko pasiekę, ale z czasem zdecydował się na rozwój firmy Mazurskie Miody, która dzisiaj, oprócz tradycyjnej produkcji miodu, zajmuje się wytwarzaniem pod marką Piasecki miodów pitnych oraz wódek smakowych powstałych na bazie miodu.

– Produkcja oparta jest na wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Musimy jednak spełniać surowe wymogi Unii Europejskiej. Otworzyliśmy laboratorium zakładowe, nawiązaliśmy współpracę z technologami i wdrożyliśmy system analizy zagrożeń, tak zwany HACCP – mówi Bogdan Piasecki.

Firma współpracuje również z lekarzami weterynarii oraz Katedrą Pszczelarstwa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Mazurskie Miody docierają ze swoimi wyrobami do lokalnych sieci handlowych oraz do specjalistycznych sklepów całej Polski. Poza tym na terenie firmy znajduje się przyzakładowy sklep. W najbliższym czasie firma planuje wprowadzić do sprzedaży trzy rodzaje napojów spirytusowych z etykietą Okowita Miodowa.

Sukces tkwi w przepisie

– Wytwarzanie miodu pitnego, w dużym uproszczeniu, polega na połączeniu składników w odpowiednich proporcjach. Potem trzeba już tylko czekać – od roku do dziesięciu lat, w zależności od gatunku alkoholu – mówi Bogdan Piasecki.

Najdłużej leżakują trunki najlepszych gatunków o największej ilości miodu, który potrzebuje czasu, aby zakończył się proces fermentacji. Tak jest w przypadku półtoraka, czyli miodu pitnego powstałego po połączeniu jednej porcji miodu i połowy porcji wody. Nie ma znaczenia ilość składników, ważne są proporcje. W skład dwójniaka wchodzi po jednej porcji miodu i wody. Trójniak zawiera z kolei jedną porcję miodu i dwie wody. Im więcej wody, tym słabszy gatunek, dlatego czwórniaki i piątaki wytwarza się coraz rzadziej. Połączoną wodę z miodem określa się mianem brzeczki. Czasem, dla urozmaicenia smaku alkoholu, producenci dodają inne składniki, na przykład przyprawy korzenne albo soki: malinowy (miód pitny maliniak), wiśniowy (wiśniak) lub porzeczkowy (porzeczniak).

Wśród miodów pitnych wyróżniamy miody naturalne oraz sycone. Przy produkcji tych drugich do fermentacji wykorzystywany jest miód z wodą poddany wcześniej obróbce termicznej w temperaturze 95-105 stopni Celsjusza. W czasie sycenia niszczy się niestety większość witamin, enzymów i wartościowych związków. Produkcja miodów naturalnych (niesyconych) jest trudniejsza technologicznie i wymaga zastosowania dobrej jakości miodu pszczelego.

– Jako jedyni w Polsce produkujemy miody bez stosowania obróbki termicznej, dzięki czemu zachowują one właściwości odżywcze i zdrowotne. Miód podgrzewany powyżej temperatury 40 stopni Celsjusza staje się tylko słodzikiem – przestrzega Bogdan Piasecki.

Sycenie miodu było koniecznością w dawnych czasach, ponieważ otrzymywany miód nie był tak wysokiej jakości jak obecnie – był zanieczyszczony woskiem, pyłkiem kwiatowym lub fragmentami odnóży pszczół.

Kolejnym etapem produkcji jest połączenie brzeczki z drożdżami. Tak przygotowany nastaw przechodzi fermentację, a po jej zakończeniu rozlewany jest do dębowych beczek, w których leżakuje kilka lat. Do produkcji najczęściej wykorzystuje się wczesne miody wielokwiatowe, rzadziej ciemne miody – wrzosowy i gryczany, które służą do kupażowania, czyli dosładzania powstającego trunku.

Cykl produkcyjny miodu pitnego wiąże się z zamrożeniem dużej ilości gotówki. Zakładając, że okres leżakowania będzie trwał trzy lata, przez ten czas nie będziemy zarabiać. Co gorsze, podtrzymując ciągłość produkcji, będziemy zmuszeni kupować miód, drożdże, dodatkowe beczki, a potem również butelki, bez jakiegokolwiek zwrotu zainwestowanych środków. Pieniądze zobaczymy dopiero po wprowadzeniu do sprzedaży pierwszej partii najdłużej leżakującego miodu pitnego. Sposobem na oszczędzenie jest zakup miodu w roku, kiedy był on tani.

– Zbiory miodu uzależnione są od pogody. W deszczowe dni pszczoły nie wylatują z uli. Z kolei susza zmusza rośliny do zamykania kwiatów w obronie przed palącym słońcem, co zapobiega utracie wody. Lata, kiedy szybko nadchodzi wiosna i pogoda dopisuje w miesiącach letnich, są jednoznaczne z niską ceną skupu miodu – tłumaczy Andrzej Molski, właściciel pasieki w Żanęcinie koło Sokołowa Podlaskiego.

Szacuje się, że liczba pszczelarzy w Polsce wynosi 40 tysięcy, a milion pszczelich rodzin hodowanych w kraju wytwarza ok. 18 tys. ton miodu rocznie. Najniższą ceną, jaką proponują skupy, jest 5 zł za kg. Jednak najbezpieczniej, z punktu widzenia przedsiębiorcy produkującego miód pitny, jest posiadanie własnej pasieki. Wtedy można skupić się na procesie produkcyjnym, zapominając o wahaniach cen na rynku miodu.

Miód wysokoprocentowy

Miody pitne ustępują popularności innym alkoholom. Nie wynika to jednak z walorów smakowych, bo te miód pitny z pewnością posiada bardzo wysokie, ale ze stereotypowego podejścia do picia bursztynowego trunku. Miód pitny kojarzy się z podgrzanym napojem podawanym w glinianym kubku zimą na stokach narciarskich lub w restauracjach stylizowanych na staropolskie karczmy. Tymczasem, miód należy pić tak, jak pije się słodkie wina albo dobry koniak – bez podgrzewania, w szklanym kieliszku na nóżce, nie łącząc go z żadnymi potrawami. Nie brakuje za to w Polsce koneserów wódki miodowej, bo zawsze wiadomo, jak ją pić. Dlatego Miody Mazurskie zdecydowały się na produkcję wódki sygnowanej marką Piasecki, od nazwiska właściciela firmy.

– Do produkcji wykorzystujemy rektyfikowany alkohol etylowy kupowany od sprawdzonych dostawców. Łączymy trzy najważniejsze składniki, czyli alkohol, miód i wodę w odpowiednich proporcjach. Tak przygotowany trunek pozostawiamy do leżakowania na trzy miesiące, potem wielokrotnie filtrujemy i rozlewamy do butelek – opowiada Bogdan Piasecki.

Marketing związany z promocją produktów alkoholowych jest bardzo trudny, zważywszy na obowiązujące w Polsce prawo, które zakazuje reklamy wyrobów alkoholowych. Pozostają zatem inne narzędzia mające na celu wypromowanie procentowych trunków, w tym poczta pantoflowa, artykuł prasowe, ulotki informacyjne, degustacje, szkolenia personelu lokali gastronomicznych oraz sklepów specjalizujących się w sprzedaży alkoholi.

Daniel Wilk

Read the rest of this entry »

Written by admin on Maj 26th, 2011

Miód pitny od pszczelarza   no comments

Posted at 10:40 am in Miód pitny

Polscy rolnicy będą mogli sprzedawać własne wina owocowe, gronowe i miody pitne bez konieczności rejestracji działalności gospodarczej. Zielonogórskie Stowarzyszenie Winiarskie, które zabiegało o taką możliwość, chwali nowe przepisy, uchwalone przez Sejm.
Sejm przyjął w czwartek senackie poprawki do ustawy o wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich, o obrocie tymi wyrobami i o organizacji rynku wina. Nowe prawo przede wszystkim dostosowuje polskie przepisy do unijnych. Teraz czeka jeszcze na podpis prezydenta.
Poprawki wprowadzone przez Senat, a potem przyjęte przez Sejm, dotyczyły ułatwień dla rolników, którzy chcieliby produkować wino z winogron. Teraz będą mogli podobnie jak producenci win owocowych i miodów pitnych wytwarzać 100 hektolitrów trunku (10 tys. litrów) i sprzedawać je bez konieczności rejestrowania działalności gospodarczej. Takie rozwiązania wobec wszystkich wytwórców różnych win przewidują nowe przepisy.
Ustawa o wyrobie i rozlewie win jest korzystna dla producentów tego trunku, przyczyni się do rozwoju winiarstwa w naszym kraju – uważa prezes Zielonogórskiego Stowarzyszenia Winiarskiego Roman Grad. Dodał, że stowarzyszenie od dawna zabiegało o takie rozwiązania, bo tworzą szansę na poprawienie atrakcyjności regionów, w których uprawia się w Polsce winorośle.
Wyprodukowanie 100 hektolitrów wina wymaga dwóch hektarach winorośli. Według Grada niewiele polskich gospodarstw jest o takiej wielkości. Dodał, że niektórzy rolnicy mają ledwie kilkuarowe winnice i traktują produkcję tego trunku jako hobby.
W opinii Grada nowe przepisy pozwolą na sprzedaż wina własnej produkcji, np. w gospodarstwach agroturystycznych, co da dodatkowy dochód rolnikom. Ale też domowe wino gronowe będzie można kupować bezpośrednio u producenta – prosto z beczki. Możliwe będzie także jego butelkowanie i sprzedaż w lokalnych sklepach czy restauracjach.
Początkowo rząd był przeciwny takim ułatwieniom. Jeszcze podczas środowego posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa opiniującej zmiany zaproponowane przez Senat, resort rolnictwa ocenił negatywnie poprawki izby wyższej. Spotkało się to z krytyką posłów PiS, którzy w piątek zarzucili resortowi rolnictwa, że nie chce ułatwień dla rolników.
- Stanowisko, które przedstawiłem, było przedmiotem uzgodnień międzyresortowych, pomiędzy ministerstwem finansów i gospodarski (…) ta ustawa w części implementuje prawo unijne, jeżeli byśmy chcieli na tym etapie procedury włożyć tak daleko idące zmiany, to musielibyśmy ją notyfikować w Komisji Europejskiej – tłumaczył w czwartek wiceminister rolnictwa Jarosław Wojtowicz.
Poseł Marek Wojtkowski (PO) podczas rozpatrywania sprawozdania komisji rolnictwa na plenarnym posiedzeniu Sejmu poinformował, że konsultacje w sprawie tych poprawek „trwały do ostatniej chwili”. – Pragnę wyrazić wdzięczność i złożyć podziękowania zarówno Ministerstwu Gospodarki, jak i Ministerstwu Finansów za zrozumienie tego problemu, jako że ten rynek w Polsce rozwija się w ostatnich latach dość wolno. Myślę, że zaprojektowana nowelizacja ustawy będzie znaczącym krokiem ku usprawnieniu systemu uprawy winorośli w Polsce – powiedział poseł w imieniu klub Platformy.
Ustawa uchyla obowiązujące prawo z 2004 r., ma wejść w życie po 14 dniach od daty publikacji.

W roku gospodarczym 2008/2009 było zarejestrowanych 28 przedsiębiorców posiadających uprawy winorośli o łącznej powierzchni ok. 32 ha, z których wyprodukowano ok. 410 hektolitrów wina. W roku gospodarczym 2009/2010 w działało 22 przedsiębiorców, mieli oni ok. 29 ha winnic, z których powstało ok. 425 hektolitrów wina.

Read the rest of this entry »

Written by admin on Maj 17th, 2011

Wiosenna degustacja   no comments

Posted at 6:40 pm in Miód pitny
Tuż po Świętach Wielkanocnych roku 2011 degustowaliśmy 4 miody, których wcześniej jeszcze nie próbowaliśmy. Dwa apisowskie, jeden od „Huzara” i jeden od „Kasztelewicza”. Postanowiliśmy powrócić do naszego pierwotnego sposobu degustowania, a polegał on przede wszystkim na minimalizmie w ekwipunku. Bowiem im więcej mamy balastu w plecakach tym chęci do włóczęgostwa mniejsze, a wszak wiosną miast siedzieć w jednym miejscu – warto wędrować z flaszą miodu. Nie zabraliśmy nawet sprzętu foto – więc zdjęcia są wyłącznie studyjne.

Pierwszego dnia degustowaliśmy miody spółdzielni Apis – Staropolski trójniak i dwójniaka o jakże wesołej nazwie „Piastun”. Aby nie nieść całego tego ustrojstwa do podgrzewania miodu, a mieć go gorącym – podgrzaliśmy go jeszcze w domu i naleliśmy do termosów. To doskonały sposób, redukujący masę plecaka, bo nie niesiemy ciężkiej flaszki, nie wspominając już o menażce i kuchence oraz paliwie do jej zasilania. Termosowe kubki może nie są specjalnie stylowe do picia miodu ale za to lekkie.

 
Trójniak Staropolski spółdzielni pszczelarskiej Apis analogicznie zapewne do swego starszego brata – dwójniaka Staropolskiego z tejże spółdzielni okazał się być malinowy ale mieliśmy trudności z wyczuciem onego soku, tak go niewiele zadawkowano. Występuje w tekturowym pudełku, które nie wytrzymało trudów transportu. Nie zachwycił nas specjalnie ale też i specjalnie nie zniechęcił. 
Etykieta ładna, stylowa nie wadząca z jednym tylko wyjątkiem. Ten znaczek z logo EU i napisem „gwarantowana tradycyjna specjalność” można by dać raczej wyłącznie na kontr etykiecie, a nie na szyjce w centrum, bo wszak to informacja tylko, a nie meritum
Drugi miód tego dnia to Piastun – dwójniak ze spółdzielni Apis, o wyraźnym posmaku soku z żurawiny, cierpkawy z dodatkiem jakiś przypraw korzennych. Smak miał miodowy. Dobry dwójniak.
Bardzo wesołą i udana nazwa, zawsze wywołuje uśmiech na twarzach biesiadników bardzo się nam podoba, chociaż można by było onego piastuna jakoś szczegółowiej narysować na etykiecie, najlepiej w stylu Kajka i Kokosza ;-)
 
Po dniu przerwy spróbowaliśmy kolejnych miodów, również wędrując i przystając na degustacje pośród zielonych pól roztoczańskich, słuchając treli rozśpiewanych na wiosnę ptaszyn.
 
Ten miód  jest silnie malinowy, jakże odmienny od Staropolskiego. Bardzo owocowy, mało miodu przez to czuć w nim, ale jest dobry, wyrazisty, rozgrzewa, krzepi. Tyle zanotowaliśmy podczas degustacji.
 
Miód o nazwie Szlachecki, trójniak Kasztelewicza, dla którego wyprodukowała ów miód Nidzica to typowy sycony miód z miodu ale nie wiedzieć czemu egzemplarz miał bardzo lichy korek, który z łatwością się rozpadał. Sam zaś miód był lekko mętny ale na szczęście nie zepsuty jeszcze. Jeszcze! Kolejny przykład oszczędności na korach, która jak wynika z naszych degustacji przytrafia się nawet najlepszym producentom.
 
Poniżej korki tych miodów. Najgorszy od lewej – „Nidzica dla Kasztelewicza”. Nie dojść, że słaby to jeszcze krótki. Apisowe trzymają jakość i średnią klasę, właściwie nigdy nas nie zawiodły. Najlepszy od huzara – długi, spoisty, trzymał się w szyjce mocno, aże trudno było go wyrwać – najlepszy.

I na koniec barwy miodów. Po lewej Staropolski, po prawej Piastun.Oba ze spółdzielni Apis

 Po lewej Rycerski Huzara, po prawej Szlechcki Kasztelewicza



Kolejna degustacja będzie wyjątkowa, bo będziemy degustować 3 wyjątkowe, niekomercyjne miody, Wedle naszych przypuszczeń te zacne flasze odkorkujemy w połowie maja.

Read the rest of this entry »

Written by admin on Maj 2nd, 2011

6 nowych, ciekawych miodów   no comments

Posted at 5:20 pm in Miód pitny
Między 20 a 27 lutego degustowaliśmy 6 nowych miodów, oczywiście w plenerze. Jednak ze względu na awarię sprzętu przepadły wszystkie zdjęcia z tych 3 degustacji, stąd umieszczamy zdjęcia etykiet i kontr-etykiet wspomnianych trunków oraz krótkie opisy.

Litewski (trójniak), Wyprodukowano przez: Spółdzielnię Pszczelarską Apis w Lublinie dla: Gospodarstwo Pasieczne „Bartnik Sądecki” A.& J. Kasztelewicz
Otwierając – jak nam się zdawało miód pasieki „Bartnik Sądecki” zobaczyliśmy zdumieni, ze na korku jest logo Apis. Rzut oka na kontr-etykietę i czytamy, że to dla Ksztelewicza Apis ów miód wysycił. Czyli to miód Apisowy – w smaku najbliższy nam się wydał Podczaszemu, bo ziołowy.
Kurpiowski (dwójniak), Almes sp.z.o.o, Wytwórnia Win i Miodów Pitnych Nidzica.

Wyraźny posmak czarnej porzeczki. Słodszy w porównaniu z Kurpiowskim ze spółdzielni Apis.

Honey Wine (czwórniak), Mazurskie Mody Z.P.H. „Karolina” Bogdan Piasecki, Tomaszkowo.

 
Najcieńszy z najcieńszych, jak orzekliśmy po pierwszym łyku. Mało miodowy, kwaśny ale lepszy od Biesiadnego. Nie podobają nam się angielskojęzyczne nazwy na miodach polskich. Tak samo jak nie podobałby się nam angielskojęzyczny napis na miodzie czeskim. To zabija różnorodność i wprowadza mdłą globalną unifikację.
 
Mieszko (półtorak), Wytwórnia Win i Miodów Pitnych w Nidzicy dla Gospodarstwa „Sądecki Bartnik „ A. & J. Kasztelewicz
 
Z prawdziwą przyjemnością degustowaliśmy ów wyborny miód W smaku chyba lekko owocowy ale łagodny, bardzo miodowy – polecamy na zimne dni i specjalne okazje.
Szlachecki (czwórniak), Producent Ambra S.A. dla właściciela znaku towarowego firmy Huzar
 
Mało wyczuwalny miód, zbyt mocno przyprawiony (goździki, cynamon), w smaku bardziej jak wino grzane niż miód ale oczywiście lepsze to niż gdyby był bezbarwny jak czwórniaki „Mazurskie”

Joms Viking (trójniak), Wyprodukowany przez spółdzielnię Apis dla: Drakkar
Jabłkowy sok, dobry smak, przyjemny i łagodny trójniak, godny polecenia. Miód ten dość trudno dostać, bo występuje ponoć tylko w dówch sklepach w Łomiankach i na imprezach Wikingów http://www.jomsborg.pl/miod_wikingow.php
Według drużyny Polskich Wikingów skład jego został, uzgodniony ze spółdzielnią Apis i to akurat cieszy – bo inna jest zawartość flaszy a nie tylko etykieta.

Read the rest of this entry »

Written by admin on Marzec 15th, 2011

Random Pages Widget Created By Best Accounting Services
skanowanie Lublin Delonghi serwis ekspresów Lublin Saeco drukowanie projekty powykonawcze archiwizacja dokumentacji skanowanie do pliku wielki format wielki format w lublinie skanowanie lublin skanowanie dokumentów lublin skanowanie lublin