Benedicte i Krakowski Kredens – miody pitne Apis i Jaros no comments
Posted at 8:40 am in Miód pitny
Data: 30 października 2011
Uczestnicy: – Bramborak,.Koczownik, Maniek
Miejsce: Sosnowy borek pośród roztoczańskich pól przestworzy
Uczestnicy: – Bramborak,.Koczownik, Maniek
Miejsce: Sosnowy borek pośród roztoczańskich pól przestworzy
Degustowane miody:
1. Benedyktyński dwójniak (dwójniak), Spółdzielnia pszczelarska APIS w Lublinie dla Benedicte J.G. Opactwa Benedyktynów w Tyńcu
2. Benedyktyński trójniak (trójniak), Pasieka Maciej Jaros dla Benedicte J.G. Opactwa Benedyktynów w Tyńcu
3. Dwójniak Arcyksięcia (trójniak), Spółdzielnia pszczelarska APIS w Lublinie dla Krakowski Kredens Tradycja Galicyjska S.A.
Podczas tejże degustacji mieliśmy przyjemność poznać kolejne wyroby Spółdzielni Pszczelarskiej Apis oraz Pasieki Maciej Jaros, które wysycono dla innych podmiotów gospodarczych – Benedyktynów w Tyńcu oraz firmy Krakowski Kredens. Warto podkreślić, że te miody nie są standardowymi wyrobami ale wykonane na specjalne zamówienie (dla Benedyktynów prawdopodobnie również wedle ich receptur) co cieszy – bo mamy możliwość poznania nowych miodów a nie tylko nowych opakowań.
Oto owe trzy miody w kamionkach, któreśmy degustowali tego niebywale ciepłego i komfortowego wieczora późnojesiennego. Wszystkie miody grzaliśmy jak to mamy w zwyczaju aby krzepka ich moc trzewia nam srogo umaściła – bo jak wyrzekła po degustacji Bramborak – Wódka upadla, piwo usypia…miód krzepi!
Pierwszy odkorkowaliśmy Benedyktyński Dwójniak, którym napełniono kamionkę 750ml, a płyn ów zachwycający już po powąchaniu miał 16% alkoholu – czyli w sam raz na zimniejsze dni jesienno zimowe. Korek trzymał solidnie, miód zachował się w stanie znakomitym, co charakterystyczne jest dla miodów Apis. Chociaż akurat ten producent ułatwia sobie zadanie trwałości poprzez dodanie siarczynów.
Najważniejszy jest jednak smak! Co też zanotowaliśmy po pierwszych i następnych czarkach krótko przytoczę: „Niesamowicie doby, łagodny, pieści trzewia, w barwie ciemny, gęsty, lepki, podchodzi pod półtoraka. Po przełknięciu podgrzanego rozgrzewająca krzepkość i wyrazistość”.
Informacje o właściwym producencie zmieszczono dyskretnie na spodzie flaszy.
Jak zawsze podczas miodowych degustacji w plenerze – zapalamy ognisko. Głównie po to aby podczas długich wieczorów i nocy zimowych widzieć ale też by się ogrzać. Akurat tej nocy ogrzewanie bardziej nam przeszkadzało niż pomagało – musieliśma łachy z siebie częściowo zdzierać, bo w tym upale wytrzymać było niepodobna.
Oto i następny miód od Benedyktynów/Apisu – Benedyktyński Trójniak. Dodać musiem dla porządku, że stosujemy naprzemianległą degustację zwykle. Czyli – odkorkowujemy poszczególne flasze i sycimy się ich zawartością kolejno, po czarce aż do opróżnienia wszystkich. Po to aby mieć trzeźwość oceny ich smaku. Bo w przeciwnym wypadku – gdyby kosztować flasza za flaszą do dna – tej ostatniej nie moglibyśmy wówczas rzetelnie ocenić ze względu na trudności obiektywne -zwane przez nas – trudami degustacji.
Tak oto w kilku słowach oceniamy zawartość tej charakterystycznej „Jarosowej” kamionki: – „Bardzo ciemny, smak korzenny, wyrazisty, charakterystyczny posmak miodu gryczanego, z dodatkiem ziół ale jakich to nie wiemy. Znakomicie rozgrzewa.”
Oto spodnia etykietka flaszy – mistrz Jaros nie dodaje do swych miodów siarczynów, stąd nie znajdziemy o nich informacji na etykiecie. Wedle naszych podniebień – jest to lider miodosytnictwa w Polsce.
Między kolejnymi toastami i degustacjami są przerwy na rozmowy, przekąski, dokładanie do ognia, zaleganie na suchym niczym pieprz igliwiu – ale przychodzi taki moment, że trzewia łakną słodyczy i rozlega się wówczas okrzyk w leśnej głuszy – grzejmy! grzejmy! grzejmy!
Trzeci niebywale smaczny miód komercyjny jaki piliśmy podczas onego spotkania degustacyjnego starych Kamratów był Dwójniak Arcyksięcia, rozlany w taką pocieszną kamioneczkę o pojemności zaledwie pół litrową a wysycony jako i pierwszy przez Spółdzielnię Pszczelarską Apis w Lublinie. Tutaj ważna uwaga – jest w ofercie onej firmy jeszcze miód o nazwie Dwójniak Księcia Lubomirskiego. Jak dowiedzieliśmy się z wiarygodnego źródła – to ten sam miód co Arcyksięcia – jeno nalepki inne.
Oto symboliczna ale wielce mówiąca notatka po skosztowaniu tego niewątpliwie godnego polecenia miodku: – „Arcysmaczny, łagodny, słodki, miód z miodu. Czemu tak mało?!? Człek rozkoszuje się miodem a jego tak mało!”
Może i mało – ale ze względu na moc dwójniaków – wystarczająco. Tako mogliśmy się uznać za srogo umiodzonych i w atmosferze zacnej i świadomości błogości udać się przez ostępy leśne i polne do miejsca, do którego był w stanie dojechać taksówkarz. Napisać nam bowiem trzeba -aby innym dać świadectwo, iż po alkoholu (nawet łyku) nigdy nie jeździmy nawet na hulajnodze.
Kolejna degustacja odbędzie się wedle niepewnych przypuszczeń na początku grudnia. Co do miodów – jeszcze również pewności nie mamy jakie to będą – ale pewnikiem takie jakiśmy dotąd trzewi nie namaszczali.
Zapraszamy!
Źródło: Benedicte i Krakowski Kredens – miody pitne Apis i Jaros
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.