Archive for the ‘Nowinki pszczelarskie’ Category
Dodatkowe prace w pasiece no comments
Oprócz prac i zabiegów, standardowo wykonywanych w każdej pasiece w trakcie sezonu, istnieje czasem konieczność wykonania czynność dodatkowych, wymuszonych przez sytuacje nietypowe. Pszczelarz może być zmuszony do łączenia słabych rodzin, przesiedlania ich do uli innego typu, reagowania w przypadku wystąpienia rabunku w pasiece, wystąpienia trutówek w rodzinie, a także zabezpieczenia pszczół na czas stosowania zabiegów chemicznych w ochronie roślin. Wymienione sytuacje w racjonalnie prowadzonej pasiece zdarzają się rzadko, jeżeli jednak mają miejsce, należy je rozwiązywać sposobami angażującymi możliwie najmniej sił i środków.
Przesiedlanie rodzin
Zdarza się, że pszczelarz jest zmuszony przesiedlić pszczoły do nowych uli. Żywotność każdego ula jest ograniczona, do tego ul może ulec uszkodzeniu w czasie transportu, mogą też go zniszczyć ptaki, zwłaszcza w czasie zimy, lub zwierzęta leśne. Często pszczelarze przesiedlają do nowych uli pszczoły z zakupionej pasieki. Może się to wiązać z koniecznością odkażenia zakupionych uli, ich złym stanem technicznym lub dostosowaniem typu ula na ten używany w pasiece. Ciągłe poszukiwanie przez pszczelarzy i producentów sprzętu nowych rozwiązań technologicznych zmusza też do przesiedlania rodzin do nowych uli, innego typu, wykonanego z innych materiałów, lub przystosowanych do prowadzenia określonego sposobu gospodarowania, na przykład do prowadzenia wędrówek. Przesiedlanie rodzin może też być związane ze zwalczaniem chorób pszczół, zalecane jest zwłaszcza przy leczeniu pszczół chorych na zgnilec, kiślicę, nosemozę i choroby grzybowe.
Przesiedlanie do ula tego samego typu
Przesiedlanie rodziny do drugiego ula nie nastręcza wielu trudności, jeżeli jest to ul tego samego typu. Ul z rodziną przesiedlaną przestawia się na bok, na jego miejscu stawia się nowy ul, zwracając baczną uwagę, by wylotek był umiejscowiony dokładnie w tym samym miejscu i na tej samej wysokości, gdzie był poprzednio. Plastry obsiadane przez pszczoły przenosi się do nowego ula próbując przy okazji zlokalizować matkę. Jeżeli nie uda się jej znaleźć na plastrach, należy dokładnie obejrzeć pszczoły pozostałe w ulu, siedzące na jego ścianach i wyposażeniu wewnętrznym, jak maty, zatwory itp. Nie da się stwierdzić, czy matka już została przeniesiona na podstawie zachowania pszczół. Ewentualny brak matki w części podzielonej rodziny pszczoły odczułyby dopiero po kilku godzinach. Jeżeli matka upadnie na ziemię, to pszczoły też nie podążą masowo za nią, nie sprowadzą jej do ula ani sama do niego nie wróci i nie zauważona przez pszczelarza z pewnością zginie.
Jeśli nadal matki nie widać, trzeba sprawdzić, czy nie schowała się w wylotku, wpuszczając doń niewielki kłąb dymu. Jeśli mimo to nie udało się jej odszukać, należy na tym poprzestać i znaleźć sposób na przemieszczenie reszty pszczół do nowego ula. Nie stanowi to problemu, jeżeli jest to ul rozbieralny, wielokorpusowy. Wtedy poszczególne elementy (korpusy, nadstawki, dennicę) omiata się z pszczół szczoteczką nad otwartym gniazdem nowego ula lub na pomost (szeroką płytę, deskę) opartą przed ulem o jego mostek wylotowy. Zamiast pomostu można się posłużyć dużym arkuszem papieru lub jasna płachtą. Jeżeli pszczoły są przesiedlane z ula nierozbieralnego (warszawski, dadantowski, leżak wielkopolski itp.) należy go przysunąć przed przednią ścianę nowego ula, przechylić i starać się wymieść pozostałe w nim pszczoły na pomost lub płachtę. Gdy mimo to nie uda się przmieścić wszystkich pszczół, stary ul pozostawia się do wieczora w pobliżu nowego. Przez ten czas pszczoły, które pozostały przeniosą się do swojej rodziny lub do innych uli.
Bardziej skomplikowanym zabiegiem jest przesiedlanie pszczół na węzę z ich czasowym przegłodzeniem. Wykonuje się je przy zwalczaniu chorób zaraźliwych czerwia: choroby woreczkowej, kiślicy i zgnilca. Stare plastry z zamarłym lub chorym czerwiem się likwiduje (pali), przesiedla się zaś same pszczoły, najpierw do rojnicy lub transportówki, a po ich przegłodzeniu do nowego ula. Nie ma wtedy znaczenia, do jakiego typu ula rodzina jest przesiedlana, ponieważ przesiedlane są same pszczoły, których zadaniem jest całkowite odbudowanie gniazda. Szczegółowo takie przesiedlanie zostało omówione w dziale traktującym o chorobach czerwia.
Przesiedlanie do ula innego typu
Zdarza się, że pszczelarz jest zmuszony przesiedlić pszczoły do ula innego typu, w którym stosowane są ramki o innych wymiarach, na przykład wtedy gdy decyduje się zmienić typ ula w całej pasiece, ujednolicić pasiekę składającą się z uli różnych typów lub zakupił pszczoły w innych ulach niż jego własne. Czasem udaje się to zrobić bez konieczności wycinania plastrów, jeśli ramki mieszczą się w nowych ulach, co najwyżej trzeba je odwrócić, obciąć im wąsy lub dorobić je w innych miejscach. Tak postępuje się przy przesiedlaniu rodziny z ula Warszawskiego poszerzonego i zwykłego do ula Dadanta: wąsy się obcina, a w jedną z bocznych listewek wbija się długie gwoździki (najlepiej po dwa z każdej strony), na których teraz ramka będzie zawieszona. Gdy rodzina zbuduje gniazdo w ramkach nowego typu, ramki przeniesione wycofuje się. Przy przesiedlaniu pszczół z ula Warszawskiego zwykłego do poszerzonego ramki warszawskie zwykłe można umieścić w nowym ulu między ramkami właściwych wymiarów z węzą lub suszem, bez potrzeby przekładania z nich plastrów. Jeden wąs przełożonej ramki jest zawieszony na wręgu korpusu gniazdowego, zaś drugi zahacza się na listewce położonej w poprzek górnych beleczek ramek. Całość okrywa się płótnem powałkowym lub folią, na którą kładzie się ocieplenie. Przenosi się tylko plastry z czerwiem, pszczoły z pozostałych ramek się strząsa i omiata do nowego ula. Po pewnym czasie, gdy wygryzie się czerw z przeniesionych plastrów, zabiera się je i przetapia. Nie zawsze się to udaje, gdyż matki mogą długo czerwić na starych plastrach, a pszczoły mogą do bocznych beleczek ramek dobudowywać dzikie plastry. Wtedy ze zrobieniem porządku w nowym ulu trzeba czekać do końca sezonu.
Jeżeli przesiedla się pszczoły z ula o większej ramce do ula, w którym ramki są mniejsze, względnie ich wymiary nie pozwalają w żaden sposób umieścić ich w nowym gnieździe, będzie trzeba plastry wycinać i modyfikować ich kształt. Następnie umieszcza się je w nowych ramkach, zamocowuje obwijając kilkakrotnie dookoła cienkim drutem lub sznurkiem i wstawia do nowego ula. Oczywiście wszystkie pszczoły przed wycięciem plastra muszą być wcześniej strząśnięte i omiecione do nowego ula, należy też znaleźć matkę i na czas zabiegu umieścić ją w klateczce. Wycinanie, przekładanie i mocowanie plastrów w nowych ramkach najlepiej wykonywać w pracowni, ponieważ za pasieczysku może dojść do rabunku, gdyż przy wycinaniu plastrów wycieka z nich i rozlewa się miód. Aby pracę ułatwić i przyspieszyć, na ogół przenosi się tylko plastry z czerwiem. W opisany sposób przesiedla się rodziny na przykład z uli Dadantowskich i Warszawskich do Wielkopolskich. Należy pamiętać, że przeniesione w ten sposób plastry są tylko prowizorycznie zamocowane w ramkach (bez wewnętrznych drutów) i łatwo mogą się wyłamywać w czasie wirowania
Łączenie rodzin
Każda rodzina pszczela tworzy oddzielny organizm składający się z tysięcy pojedynczych osobników. Rodziny owadów społecznych (pszczół, termitów, mrówek) w terminologii przyrodniczej określane są jako „superorganizmy”. Poszczególne osobniki takiego super- lub nad-organizmu odczuwają więź tylko z osobnikami ze swojej rodziny, inne zaś traktowane są jako obce. Ponieważ w przyrodzie relacje pomiędzy poszczególnymi organizmami lub grupami organizmów kształtowane są przez zależności pokarmowe lub rozrodcze, każdy obcy osobnik traktowany jest jako konkurent pokarmowy lub wróg. Innymi słowy, zwierzę nie odwiedza nigdy drugiego zwierzęcia bezinteresownie, jak to ma miejsce między ludźmi. Jeżeli jeden osobnik wchodzi na terytorium drugiego, robi to albo w celach rozrodczych, albo by odebrać mu jedzenie lub by to drugie zwierzę zjeść. Wyjątków od tego uproszczonego schematu jest w świecie zwierząt bardzo mało.
Nie inaczej dzieje się u pszczół. Jeżeli w rodzinie pojawi się pszczoła z obcej rodziny, traktowana jest wrogo, ponieważ w naturze do odwiedzenia nie swojej rodziny mogła ją zmusić tylko chęć odebrania pokarmu. Dlatego z góry jest traktowana jako rabuś, którego nie można do własnego gniazda dopuścić, a gdy jest zbyt natrętny, trzeba go zniszczyć. Stąd wszelkie próby mieszania ze sobą pszczół z różnych rodzin prowadzą do walk między nimi i ich wzajemnego żądlenia się. Wzajemna wrogość pszczół jest tym większa, im są starsze i bardziej głodne. Pszczoły z obcej rodziny będą się też niechętnie odnosić do nie swojej matki. Te czynniki należy brać pod uwagę przy łączeniu rodzin, jak również przy stosowaniu nalotów.
W intensywnie prowadzonej pasiece konieczność łączenia rodzin może mieć miejsce nader często. Przede wszystkim łączy się wiosną rodziny, które z zimy wyszły w nienajlepszej kondycji. Przyczyny tego mogą być różne, najczęściej słaba siła rodzin spowodowana jest błędami w przygotowaniu ich do zimowli, spadkiem kondycji matek, wtórnym porażeniem warrozą lub wyjątkowo niekorzystnym splotem zjawisk pogodowych, zwłaszcza wczesną wiosną. Słabe rodziny są podatne na porażenie nosemozą, co jeszcze bardziej niepomyślnie wpływa na ich rozwój. Takie rodziny nie osiągną siły potrzebnej do wykorzystania pożytków, dlatego trzeba je połączyć, robiąc z dwóch albo trzech jedną i pozostawiając matki z tych rodzin, których słaba kondycja była spowodowana innymi czynnikami niż jakość matek. W okresie letnim często łączy się rodziny w pasiekach, gdzie prowadzona jest gospodarka polegająca na tworzeniu odkładów i rodzin okresowych, którymi pod koniec sezonu zasila się rodziny przeznaczone do zimowania. Łączenie rodzin może być koniecznym zabiegiem także w wielu innych sytuacjach.
Nigdy przy łączeniu rodzin nie wyeliminuje się strat pszczół wynikających z ich wzajemnego żądlenia się, ale należy starać się je jak najbardziej ograniczać. Najlepiej jest łączyć rodziny wczesną wiosną, wtedy pszczoły najlepiej akceptują się wzajemnie i ich straty są najmniejsze. Dlatego przy łączeniu słabych rodzin wiosną nie trzeba stosować żadnych dodatkowych zabiegów. Pszczoły łączą się też dobrze w czasie obfitego pożytku, ponieważ większość starych robotnic jest wtedy poza ulem, a młode są zajęte pracą przy przerabianiu nektaru. Sama obecność pokarmu w gnieździe pozytywnie wpływa na łagodne zachowania pszczół, dlatego w przypadku braku pożytku łączone rodziny należy podkarmić. Przy łączeniu rodzin w drugiej połowie lata należy się starać, by w dołączanej rodzinie było jak najmniej starych, lotnych pszczół. W tym celu rodzinę przed jej dołączeniem przestawia się na kilka godzin w inne miejsce. W tym czasie pszczoły lotne będą wracać na stare miejsce i nie zastawszy tam ula rozlecą się do innych rodzin, zaś w dołączanej rodzinie pozostaną tylko młode pszczoły, które chętnie akceptują pszczoły z drugiej rodziny i same są dobrze przyjmowane. Nie można pozbywać się tym sposobem pszczół lotnych z rodzin podejrzanych o występowanie chorób, ponieważ nalatując na inne ule przeniosą do nich chorobę. Przy łączeniu na szczególne niebezpieczeństwo jest narażona matka. trzeba pamiętać, że każde, nawet słabe użądlenie jej przez obcą pszczołę może ją zabić lub stać się przyczyną kalectwa eliminującego ją z dalszego użytkowania. Dlatego na czas łączenia rodzin matki w nich umieszcza się w klateczkach zamkniętych „na ciasto”. W silnej rodzinie matka zamknięta ciastem w klateczce wysyłkowej zostanie uwolniona przez pszczoły w ciągu 1 ÷ 1,5 doby. Tak krótka przerwa w czerwieniu nie ma znaczenia dla rozwoju rodziny, zresztą w łączonych rodzinach czerwienie zostałoby przerwane aż do czasu uspokojenia się pszczół i przerwa ta wcale nie byłaby krótsza.
Sam proces łączenia rodzin należy przeprowadzać tak, by obce sobie pszczoły powoli zapoznawały się ze sobą. Dlatego przy łączeniu rodzin utrzymywanych w ulach wielkorpusowych kondygnację z rodziną dołączana (słabszą) stawia się na ulu z rodzina silniejszą i żeby kontakt między nimi był możliwie najbardziej ograniczony, otwiera się tylko 1 ÷ 2 uliczki. Niektórzy pszczelarze rozdzielają łączone rodziny gazetą, co opóźnia mieszanie się pszczół aż do całkowitego jej zgryzienia. Przy łączeniu polegającym na przełożeniu do ula z silniejszą rodziną ramek z pszczołami z rodziny dołączanej, należy je na początku rozdzielić nie do końca szczelnym zatworem. Pszczoły powoli przechodzące przez różne szczeliny będą się mieszać i akceptować się wzajemnie. Po upływie około doby pszczoły są ze sobą na tyle „pogodzone”, że zatwór można zabrać. Wstawienie ramek z pszczołami jednej rodziny do drugiej spowoduje ich masowe ścinanie się.
Ponieważ czynnikiem integrującym i wyróżniającym rodziny pszczele są feromony, przez ludzkie zmysły odbierane jako zapachy, pszczelarze starają się wyrównywać zapach w łączonych rodzinach. Takim rozpowszechnionym sposobem ujednolicania zapachu jest umieszczanie w ulach w czasie łączenia pszczół aromatycznych substancji, na przykład kryształków kamfory lub plasterków cebuli, a także silne odymienie pszczół dymem z podkurzacza. Zabiegi takie mogą hamować obronne zachowania pszczół, niemniej największe znaczenie mają tutaj ich wiek i obecność pokarmu w gniazdach. Specjalistyczne preparaty ziołowe do wyrównywania zapachów rodzin, wykonane na bazie spirytusu, znajdują się też w sprzedaży.
Zwalczanie rabunków
Rabunek polega na wykradaniu miodu z gniazda jednej rodziny przez pszczoły pochodzące z innego, zazwyczaj silniejszego pnia. Pszczoły rabujące po zlokalizowaniu rodziny, do której są szanse wejścia i wyniesienia z niej zapasów, starają się dostać do jej gniazda. Jeżeli rodzina ta jest wystarczająco silna, nie dopuszcza do siebie obcych pszczół i do rabunku nie dochodzi. Słabsza rodzina może nie poradzić sobie z obroną i wtedy mimo walk toczonych w rejonie otworu wylotowego niektórym pszczołom udaje się dostać do wnętrza ula. Wewnątrz gniazda pszczoły ulowe nie zwracają uwagi na obecność obcej pszczoły, która może pobrać do wola dużo miodu i spokojnie wrócić do swojego ula Tam informuje swoje towarzyszki o łatwym źródle obfitego „pożytku” i po kolejny „zbiór” wyrusza już znacznie większa liczba rabusiów. Jeżeli pszczół rabujących jest znacznie więcej niż strażniczek w rabowanej rodzinie, nie poradzi sobie ona z obroną i zostanie zrabowana. W efekcie takiego silnego ataku łupem rabusiów padają najpierw zapasy cukrowe. Dużo pszczół w rabowanej ginie, może zginąć też matka. Wtedy te pszczoły z napadniętej rodziny, które przeżyły, przenoszą się do rodziny rabującej, a w zrabowanym gnieździe pozostaje martwy czerw i plastry ogołocone z zapasów. Rabunek może mieć formę ataku rodziny na rodzinę, kilku rodzin na jedną słabą rodzinę lub rodzin z jednej pasieki na słabe rodziny z innej pasieki. Zdarzają się tez rabunki polegające na ataku wielu silnych rodzin z jednej pasieki na całą inną pasiekę, mniej liczną i słabszą.
Charakterystyczne jest zachowanie się pszczół rabujących. Nie lądują one na mostku wylotowym rabowanej rodziny zdecydowanie, tak jak robią to zbieraczki, lecz „zawieszają się” w powietrzu, jakby zastanawiały się i wybierały dogodny cel ataku, co chwilę przemieszczając się skokowo. Wyszukują w ulu z rabowaną rodziną otwory i szczeliny, przez które mogłyby się dostać do środka i krążą przy nich. Jeżeli rodzina jest już rabowana, pszczoły wychodzące z niej mają wola napełnione miodem, co można sprawdzić przyduszając odwłok takiej pszczoły palcem. Wtedy pod jej języczkiem pojawi się kropla pokarmu. Znalezienie rodziny rabującej też nie nastręcza większych trudności, bowiem jest to na ogół ta rodzina której pszczoły w czasie braku pożytku najbardziej intensywnie latają. Zaawansowany rabunek trwać może nawet po zachodzie słońca, o zmierzchu. Wtedy ruch trwa tylko przy dwóch rodzinach w pasiece: rabującej i rabowanej.
Główną przyczyną rabunków jest utrzymywane słabych rodzin w pasiece. Nie są one w stanie się obronić i swoją obecnością prowokują do rabunku inne, silne rodziny. Rabunki mają miejsce tylko w okresach bezpożytkowych, a więc zapobiec rabunkom można przez zapewnienie pszczołom ciągłych, obfitych pożytków. Pojawienie się pożytku może nawet przerwać trwający już rabunek. Bodźcem do rabunku jest długotrwałe wykonywanie przeglądów, pozostawienie na pasieczysku plastrów z zapasem, naczyń z syropem, czy nawet rozchlapanie syropu na daszkach uli. W okresie bezpożytkowym pszczoły taki przypadkowy pokarm traktują jako namiastkę pożytku i zaczynają poszukiwać większych jego ilości. Penetrują intensywnie teren, odwiedzając wszystkie zakamarki w których niegdyś udało im się znaleźć jakiś pokarm. Nie omijają przy tym słabych rodzin, z których zapasów być może niedawno już korzystały, a które teraz też są zajęte poszukiwaniem pożytku, przez co mniej skutecznie się bronią. Po pewnym czasie okazuje się, że te słabsze rodziny stanowią jedyny „pożytek” w okolicy, są więc atakowane z coraz większą zaciekłością. Na ogół jednak rodziny napadnięte bronią się skutecznie i rabunek po 1 ÷ 2 godzinach ustaje. Gdy jednak rabowana rodzina nie radzi sobie z obroną, rabunek trwa do wieczora i jest wznawiany następnego dnia. Do ataku na bezbronną rodziną mogą się przyłączyć pszczoły z innych uli, wtedy po paru godzinach taka rodzina zostaje zlikwidowana.
Przyczyną rabunku może też być podkarmienie słabych rodzin syropem cukrowym lub sytą miodową. W nakarmionej rodzinie rozpoczyna się wtedy przenoszenie podanego pokarmu i poszukiwanie źródła niespodziewanego pożytku. Rozluźnienie to wykorzystują pszczoły z innych, silnych rodzin i często bez większych przeszkód korzystają z łatwo dostępnego pokarmu. Dlatego karmienie w pasiekach, w których oprócz silnych są tez słabe rodziny, należy przeprowadzać wieczorem, tuż przed zapadnięciem zmroku. Ale nawet to nie zawsze uchroni słabe rodziny przed rabunkiem, ponieważ mogą one nie zdążyć zagospodarować wszystkiego pokarmu przez noc i rabunek może zacząć się rano. Znacznie pod tym względem bezpieczniejsze jest karmienie pszczół ciastem miodowo cukrowym lub inwertowanym, albo syropem glukozowo – fruktozowym o gęstej konsystencji. Pokarmy te pobierane są powoli i nie dochodzi wtedy do osłabienia czujności w karmionych rodzinach.
Rodzina, która w wyniku rabunku straci wszystkie zapasy może się osypać z głodu, zwłaszcza wtedy, gdy na kilka dni popsuje się pogoda i pszczoły nie są w stanie zdobyć w tym czasie żadnego pokarmu. Zdarza się też, zwłaszcza w okresie bezpożytkowym, że taka ogołocona z zapasów rodzina opuści ul i odleci w poszukiwaniu innego, lepszego miejsca. Mówi się wtedy o wyjściu roju głodniaka. Jako głodniaki uciekają zawsze rodziny bardzo słabe, gdyż tylko takie mogą stracić wszystkie zapasy w wyniku rabunku. Taki rój głodniak rzadko znajduje lepsze warunki do życia i zazwyczaj w nowym miejscu po paru dniach osypuje się z głodu, chyba że naleci na słabą rodzinę w innej pasiece, posiadającą zapasy. Innym przypadkiem ucieczki rodziny w postaci roju jest opuszczenie gniazda przez pszczoły silnie porażone przez warrozę.
Gdy wszystkie rodziny w pasiece są o podobnej sile, a rabunek został wywołany przez nieostrożne pozostawienie na pasieczysku miodu, syropu czy przez zbyt długo wykonywany przegląd, po paru godzinach pszczoły się uspokajają i sytuacja wraca do normy. Jeżeli jednak któraś z rodzin jest wciąż rabowana, można próbować ją uratować zmniejszając jej wylotek, by mogła przezeń przejść tylko jedna pszczoła. Jeżeli mimo to rabunek trwa, ul z rabowaną rodziną przestawia się na inne miejsce, co zmyli pszczoły rabujące. Z reguły jednak rodzina, która nie może się obronić przed rabunkiem jest słaba i korzyści z niej nie będzie żadnych, jeżeli zaś dzieje się to pod koniec sezonu, prawdopodobnie nie przezimuje. Nie opłaci się więc jej utrzymywać i powinno się ją połączyć z inną słabą rodziną.
W okresie bezpożytkowym, w drugiej części lata, często w czasie karmienia, może dochodzić do cichych rabunków. Polegają one na wykradaniu pokarmu ze słabszych rodzin przez pojedyncze pszczoły, które niezauważone dostają się do nich przez wylotki oraz różne szpary w ulach. Rabowana w ten sposób rodzina może stracić wszystkie zapasy zimowe jeszcze w sierpniu lub we wrześniu, mimo że została zaopatrzona w taką samą ich ilość jak reszta pasieki. Nie wiadomo, jakie mechanizmy decydują o tym, że w tym okresie obce pszczoły wpuszczane są do nie swojego ula i mogą bezkarnie wynosić zapasy. Pszczoły te nie są atakowane przez strażniczki i nie są z nimi toczone walki, przez co rabunek taki pozostaje niezauważony przez pszczelarza. Często tacy rabusie korzystają z różnych szczelin, otworów i dziur w ulach, które nie są dobrze chronione przez strażniczki rabowanej rodziny. Dlatego ule w pasiece powinny być wykonane starannie, a wylotki, zwłaszcza w ulach zajmowanych przez słabe rodziny, powinny być zmniejszone.
W omawianym okresie często obserwuje się zarówno w pasiece jak i w pobliżu pracowni i magazynów plastrów ciemne, pozbawione owłosienia pojedyncze pszczoły. Określane przez pszczelarzy jako „czarne rabusie” w rzeczywistości są osobnikami chorymi na chroniczny paraliż wirusowy (CPV). Nie są one wpuszczane do swoich uli i poszukują usilnie pokarmu, ale tylko dla siebie. Pszczelarze często błędnie uznają je za stare, spracowane, najbardziej zasłużone dla pasieki pszczoły, które w ostatnich dniach swojego życia chcą jeszcze pracować z pożytkiem dla swoich rodzin. Pszczoły te są źródłem zakażenia wirusem dla rodzin, do których uda im się przedostać. Zakażeniu tą drogą zapobiega się przez utrzymywanie w pasiece silnych rodzin, które obcych, chorych pszczół do swoich uli nie wpuszczą.
Rabunki w obrębie jednej pasieki są problemem jej właściciela. Więcej kłopotu mogą przysporzyć rabunki pomiędzy pasiekami, do których dochodzi zwłaszcza wtedy, gdy blisko dużej, składającej się z silnych rodzin pasieki znajduje się mniejsza. Pszczoły z silnych rodzin mogą w już od wczesnej wiosny nękać tę drugą, czemu sprzyjać będą przerwy w pożytkach i czynniki usposabiające do rabunku, czyli wspomniane już długotrwałe przeglądy, pozostawianie plastrów z zapasem na pasieczysku oraz karmienie rodzin w ciągu dnia. Problemu rabunków w tym przypadku nie da się rozwiązać metodami z zakresu gospodarki pasiecznej, ponieważ jest on spowodowany nadmiernym przepszczeleniem terenu. Jedynym rozwiązaniem jest wtedy zmniejszenie liczebności pasiek obydwu pszczelarzy, a być może też i innych, gospodarujących na tej okolicy.
Skłonność do rabunków jest cechą przekazywaną genetycznie. Trudno jednak ją eliminować w drodze pracy hodowlanej, ponieważ nie ma jasnych kryteriów oceny tej cechy. Ocena skłonności do rabunków opiera się na dość subiektywnych obserwacjach i wnioskach pszczelarzy, które nie zawsze pozwalają wyciągnąć jednoznaczne wnioski. Często obserwuje się, że najwięcej wśród rabusiów jest pszczół o jasnym ubarwieniu oskórka, zwanych popularnie włoszkami lub ich krzyżówkami. Należałoby ocenić, czy w rzeczywistości te pszczoły są chętne do rabowania, czy też ze względu na jasną barwę dają się odróżnić od pozostałych pszczół, i to zarówno innych rabusiów, jak i pszczół broniących się. Poza tym przewaga wśród pszczół rabujących owych „Włoszek” nie musi oznaczać większej skłonności do rabunków. Te pszczoły mają większe potrzeby żywieniowe, ponieważ ich rodziny rozwijają się bardziej intensywnie od pszczół innych ras i linii i gromadzą więcej zapasów, bardziej intensywnie wiec penetrują okolicę w poszukiwaniu pokarmu. Niemniej zdarza się, że rodziny gromadzące najwięcej miodu są jednocześnie skłonne do rabunków, co widać zwłaszcza w okresach bezpożytkowych. Taka rodzina potrafi zgromadzić pełne gniazdo miodu, podczas gdy inne utrzymują się przy życiu tylko dzięki karmieniu. Wbrew pozorom, skłonność do rabunków nie zawsze idzie w parze z agresywnością.
Postępowanie z rodzinami z trutówkami
Trutówki są to pszczoły robotnice, które w określonych warunkach składają jajeczka, względnie mają taką możliwość. Dlatego trutówki umownie dzieli się na fizjologiczne i anatomiczne. Trutówki fizjologiczne to pszczoły, u których nastąpił rozwój jajników i które rozpoczęły składanie jaj, natomiast anatomiczne, mimo rozwiniętych jajników, jajeczek nie składają, mogą jednak w każdej chwili tę czynność podjąć, co zresztą nierzadko robią.
Trutówki poważne zagrożenie dla prawidłowego rozwoju i dalszej egzystencji rodziny pszczelej stanowią tylko wtedy, gdy brakuje w niej matki, a samo pojawienie się trutówek jest spowodowane jej wcześniejszą długotrwała nieobecnością. W innych sytuacjach pszczoły problem obecności czerwiących trutówek w rodzinie rozwiązują same, wypędzając je z ula lub je zabijając. Do pojawienia się trutówek, a więc rozwoju zredukowanych do postaci szczątkowej narządów rozrodczych pszczół robotnic dochodzi zawsze na skutek niedoboru substancji matecznej w rodzinie oraz spożywania dużych ilości mleczka przez niektóre pszczoły.
Jest kilka takich sytuacji w rodzinie pszczelej. Najbardziej niekorzystna, skutkująca pojawieniem się wielu intensywnie czerwiących trutówek, to długotrwały brak matki. Jeżeli rodzina z jakiejś przyczyny straci matkę i pszczołom nie uda się wychować matki ratunkowej, nie podda też nowej matki pszczelarz, a brakuje młodego, niezasklepionego czerwia, po pewnym czasie zaczynają czerwić trutówki. Czas ten może być różny: czasem jest to kilka dni od zaginięcia matki, czasem miesiąc lub dłużej. W bezmatecznej i pozbawionej młodego czerwia rodzinie brakuje substancji matecznej, która hamuje rozwój jajników u robotnic. Młode pszczoły wytwarzają dużo mleczka, nie karmią jednak nim larw ani matki, karmią za to inne robotnice, u których następuje dynamiczny rozwój jajników i które zaczynają składać jajeczka. Próba poddania takiej rodzinie matki kończy się fiaskiem, pszczoły bowiem nową matkę natychmiast likwidują, zaś mateczniki ratunkowe odbudowane na poddanym młodym czerwiu są zgryzane przez trutówki. (zdj. Plaster zaczerwiony przez trutówki).
Zdarza się, że trutówki zaczynają czerwić bardzo szybko, w trakcie poddawania młodej, nieunasiennionej matki. Okres od poddania matki do podjęcia przez nią czerwienia może trwać nawet do dwóch tygodni. W tym czasie mogą zacząć czerwić trutówki, co może zdezorientować pszczelarza, który zaczyna wtedy podejrzewać, że poddana matka przez pszczoły została zlikwidowana lub nie wróciła z lotu godowego. Zaskoczenie może być całkowite, gdy pszczelarz znajdzie w gnieździe matkę, która przygotowuje się do lotu weselnego, właśnie z niego wróciła (o czym świadczy wystające z odwłoka „znamię weselne”) lub już składa pierwsze jajeczka. Z takiej sytuacji pszczelarze czasem wyciągają błędny wniosek, że jajeczka pojawiające się już od kilku dni w plastrach są składane przez matkę jeszcze przed jej unasiennieniem. W rzeczywistości jednak składają je trutówki, które w ciągu paru dni po podjęciu przez matkę czerwienia zostaną zlikwidowane. Jaja trutówek różnią się od tych składanych przez matkę, ponieważ rozłożone są w plastrach nieregularnie, często po kilka w jednej komórce i na ich ściankach. Oczywiście jaja trutówek nie są zapłodnione.
Trutówki mogą tez podejmować czerwienie w pełnowartościowych rodzinach, posiadających czerwiącą matkę. Zdarzyć się to może wtedy, gdy w skład silnej rodziny wchodzi dużo młodych pszczół, wytwarzających duże ilości mleczka, a młodego czerwia jest za mało, by zostało ono przezeń spożyte i pszczoły karmią się nim nawzajem. Młodego, niezasklepionego czerwia jest mało, ponieważ wcześniej czerwienie matki zostało ograniczone przez odgrodzenie matki kratą na paru tylko plastrach lub pszczoły zapełniły wszystkie puste plastry w gnieździe nektarem. Matka składa niewiele jajeczek, przez co jej czynności wydzielnicze są ograniczone i substancji matecznej w rodzinie jest niewiele. Niektóre z dobrze odżywionych pszczół zaczynają składać pojedyncze jajeczka w różnych plastrach w miodni. Pojawiający się niespodzianie czerw w plastrach, do których matka nie ma dostępu sugeruje, że to pszczoły przenoszą jajeczka przez nią składane. Rozumowanie takie jest zupełnie bezpodstawne, ponieważ pszczoły nie posiadają żadnych mechanizmów pozwalających przenosić jajeczka i umieszczać je w komórkach. Zdarza się, że z takich jajeczek pszczoły wychowają matkę, co tym bardziej utwierdza pszczelarza w przekonaniu, że jajeczko takie zostało przeniesione, ponieważ matki są wychowywane z jajeczek zapłodnionych. Matka taka może się nawet unasiennić i czerwić równolegle ze starą matką, do czasu, gdy jest od niej oddzielona kratą odgrodową. Po zabraniu kraty matki walczą ze sobą i pozostaje jedna. W opisanym przypadku składanie jajeczek przez trutówki trwa na ogół do momentu wystąpienia obfitego pożytku lub pojawienia się w rodzinie większej ilości otwartego czerwia.
Zjawisko takie udało się wytłumaczyć wraz z wyjaśnieniem determinacji płci u pszczół. Otóż w czasie podziału mejotycznego, procesu, w wyniku którego w jajnikach matek (i trutówek) powstają jajeczka, może dość do zlania się jąder dzielących się komórek. Powstałe w wyniku tego zjawiska jajeczko będzie miało diploidalny garnitur chromosomowy i wykształci się z niego truteń diploidalny lub samica. Larwy diploidalnych trutni są przez pszczoły zjadane w trzeciej godzinie życia, zaś z pozostałych larw zostaną wychowane robotnice. Jeżeli takie jajeczko zostało złożone przez trutówkę w miseczce matecznikowej, pszczoły mogą z niego wychować matkę. Również w sytuacji, gdy pszczoły w części gniazda oddalonej od miodni silnie odczuwają sieroctwo (ze względu na bardzo małe stężenie substancji matecznej w pokarmie), mogą z takiej larwy wychować matkę, budując matecznik ratunkowy. Bodźcem pobudzającym pszczoły do zakładania mateczników jest tutaj taka sama sytuacja feromonowa, jak przy wychowie matek w obecności matki w rodzinie wychowującej.
Podobna sytuacja może mieć miejsce w rodzinie, gdzie czerwiące trutówki pojawiły się wskutek długotrwałej bezmateczności. Z czerwia przez nie składanego inne pszczoły próbują wychować matki i budują mateczniki ratunkowe. Najczęściej nic się z nich nie wygryza, jednak z około 2 % jaj złożonych przez trutówki mogą być wychowane robotnice. Może się więc zdarzyć, że rodzina wychowa sobie tym sposobem matkę, która unasienni się i zacznie czerwić, dzięki czemu rodzina zostanie uratowana. Częściej jednak niespodziane pojawienie się matki w rodzinie z czerwiącymi trutówkami jest wynikiem nalecenia obcej matki powracającej z lotu godowego lub wędrującej z rojem.
Niestety, do takiego samodzielnego uratowania się rodziny, w której intensywnie czerwią trutówki dochodzi bardzo rzadko. Najczęściej rodzina słabnie coraz bardziej, gdyż z braku czerwia pszczół w niej ubywa, w końcu zostaje zlikwidowana w wyniku rabunku. Ratowanie bezmatecznej rodziny z trutówkami jest ryzykowne i kosztowne, ponieważ poddana jej matka na ogół jest zabijana przez pszczoły. Dlatego rodzinę taką zazwyczaj się likwiduje, zwłaszcza gdy jest ona w słabej kondycji i ewentualne doprowadzenie jej do dużej siły (po przyjęciu matki) trwało by bardzo długo.
Nie ma dobrej recepty na zlikwidowanie rodziny z trutówkami. Na ogół pszczoły z niej wytrząsa się na ziemię, po uprzednim odstawieniu ula. Pozbawione w ten sposób gniazda robotnice rozlecą się po innych ulach, co często może się dla nich kończyć tragicznie. Są to bowiem na ogół starsze pszczoły, które przez obce rodziny będą niechętnie przyjmowane i większość z nich zostanie zażądlona na wylotkach. Jeżeli likwidowana rodzina była bardzo silna, większość pochodzących z niej pszczół zgromadzi się w jednym ulu, stojącym najbliżej jej wcześniejszego stanowiska. Dojdzie wtedy do walki miedzy pszczołami, w efekcie której może nawet dojść do zabicia matki w nalecianej rodzinie. Wtedy bardzo szybko zaczną w niej czerwić trutówki i kolejną rodzinę trzeba będzie przeznaczyć do likwidacji. Pustego ula nie można ustawić w jego poprzednim miejscu, gdyż wrócą do niego pszczoły ze zlikwidowanej rodziny. Mogą w pierwszych dniach nawet pobudować niewielki plaster, w którym znów zaczną składać jajeczka, ale po pewnym czasie wyginą ze starości, jeżeli wcześniej nie osypią się z głodu.
Ponieważ pojawienie się trutówek w rodzinie może stanowić duży kłopot, należy się orientować co do stanu wszystkich rodzin pszczelich i obecności w nich matek. Wszystkie prace pasieczne należy wykonywać ostrożnie, by wyeliminować możliwość zagniecenia matki. Ule i ich wyposażenie powinny być starannie wykonane, co również zapobiega gnieceniu pszczół. Ze względu na możliwość opisanego wcześniej opanowania przez trutówki z likwidowanego pnia innej, normalnie rozwijającej się rodziny, można rodzinę z trutówkami próbować ratować. Ratowanie polega na przeprowadzeniu zbiegów, które ułatwią przyjęcie przez nią matki. Każdy z polecanych sposobów obarczony jest jednak dość dużym ryzykiem.
Najczęściej polecana metoda polega na wytrząśnięciu wszystkich pszczół z ratowanej rodziny na ziemię w pewnej niewielkiej odległości od pasieki. Pusty ul ustawia się w poprzednim miejscu, a gniazdo w nim zestawia się z kilku plastrów częściowo wypełnionych zapasem i przynajmniej dwóch plastrów z czerwiem zasklepionym (na wygryzieniu). W środku gniazda umieszcza się matkę w klateczce, zamkniętą „na ciasto”. Większość pszczół szybko wraca do ula, natomiast część trutówek zostaje na ziemi i ginie. Silnie rozczerwione trutówki, obficie karmione przez inne robotnice, są zbyt ciężkie by mogły dolecieć do ula. Praktyka wykazuje, że podobne efekty przynosi sposób nieco uproszczony, polegający na strząśnięciu pszczół przed ul, po czym do gniazda wstawia się 1 ÷ 3 plastry z innego ula z czerwiem na wygryzieniu, najlepiej z obsiadającymi je młodymi pszczołami. Tutaj również w środek gniazda poddaje się matkę w klateczce. Po wytrząśnięciu pszczół wnętrze ula należy silnie odymić, co spowoduje ucieczkę pszczół które pozostawały poza plastrami. Efektywność tej metody podobna do opisanej wcześniej, z wyrzuceniem pszczół w pewnej odległości od pasieki, świadczy bardziej o korzystnym oddziaływaniu na przyjęcie matki stresu związanego z usuwaniem pszczół i stosowaniem dużych ilości dymu niż o rzekomej nielotności trutówek. Zapewne nie bez znaczenia jest tutaj oddziaływanie młodych pszczół, wygryzających się z poddanego czerwia.
Inny sposób, bardziej kosztowny w wypadku niepowodzenia, to poddanie młodej, czerwiącej matki z odkładem. Polega on na wstawieniu do rodziny z trutówkami odkładu z czerwiącą matką, którą należy zamknąć w klateczce. Po kilku dniach sprawdza się jej przyjęcie. Jest to sposób nader ryzykowny, gdyż można stracić odkład z czerwiącą matką. W każdej z opisanych metod ratowaną rodzinę należy podkarmić.
Izolowanie pszczół na czas wykonywania chemicznych zabiegów ochrony roślin
Zabezpieczenie pszczół przed wytruciem przez zamknięcie ich w ulach lub wywiezienie pasieki na czas wykonywania chemicznego zabiegu ochrony roślin oraz na czas działania zastosowania środka powinno być ostatecznością. Obowiązujące przepisy nie przewidują możliwości stosowania w rolnictwie środków chemicznych w taki sposób, by mogły one zagrażać pszczołom i innym organizmom oprócz tych, na które działanie danego środka jest ukierunkowane. Dlatego nie wolno stosować środków toksycznych dla pszczół w okresie kwitnienia roślin. Zabronione jest też opryskiwanie plantacji, na których występują kwitnące chwasty. Do ochrony roślin powinny być dobierane preparaty mało toksyczne dla pszczół oraz obowiązkowo należy przestrzegać okresów ich prewencji. W czasie zabiegu ciecz robocza nie może być znoszona przez wiatr, a sam zabieg powinien być wykonywany wieczorem, po ustaniu lotów pszczół i innych owadów.
Wymienione warunki są znane rolnikom i innym osobom wykonującym zabiegi chemiczne, ponieważ wymagane jest od nich ukończenie stosownego kursu i złożenie egzaminu. Sprzęt używany do wykonywania zabiegów chemicznych jest co roku kontrolowany przez upoważnione do tego jednostki i wszelkie usterki, mogące wpłynąć na jego niewłaściwe działanie muszą być usuwane. Dlatego pszczoły zabezpiecza się przed wytruciem przez zamknięcie ich w ulach lub wywiezienie w sytuacjach, gdy istnieje obawa, ze zabieg chemiczny zostanie wykonany niewłaściwie lub zostanie zastosowany środek, który nie powinien być użyty ze względu na jego wysoką toksyczność.
Jeżeli zachodzi potrzeba wywiezienia pasieki, do przewozu przygotowuje się ją tak, jak to zostało omówione w rozdziale o gospodarce wędrownej. Ramki i elementy uli zabezpiecza się przed przemieszczaniem, zapewnia się rodzinom wentylację i wywozi się je na odległość przynajmniej kilku kilometrów, by pszczoły lotne nie wróciły na stare miejsce. Jeżeli pszczoły przed wytruciem uchroni przerwa w lotach trwająca od kilku godzin do jednej doby, ule mogą pozostać na pasieczysku, należy je tylko pozamykać, by pszczoły nie mogły latać. Ponieważ silne rodziny uległyby w tym czasie zaparzeniu i uduszeniu, trzeba im zapewnić bardzo dobrą wentylację. Robi się to tym samym sposobem, jak przy transporcie, używając osiatkowanych ram zakładanych w miejsce powałek lub zapewniając przepływ powietrza przez otwór w osiatkowanej dennicy wielofunkcyjnej. Samo zasiatkowanie wylotów w silnych rodzinach nie zabezpieczy wystarczającej wentylacji, ponieważ dużo pszczół będzie się w wylotkach gromadzić i zamkną ich światło. W czasie upałów kubaturę uli zasiedlanych przez najsilniejsze rodziny należy powiększyć, dostawiając pusty korpus lub półnadstawkę. Jest to ważne zwłaszcza wtedy, gdy pasieka stacjonuje w miejscu nasłonecznionym.
Organizacja prowadzenia pasieki no comments
Pasieka traktowana jako komercyjne przedsiębiorstwo, mające być źródłem zysku, musi być zarządzana według zasad marketingowych. Praca, poświecona na obsługę pasieki, jest dobrem mającym swoją cenę i powinna być właściwie wydatkowana, tak samo jak wszystkie dobra materialne. Jednak oszczędności na takich środkach trwałych i obrotowych, jak wysokiej jakości sprzęcie, materiale hodowlanym czy paszach odbiją się negatywnie na poziomie produkcji często już w tym sezonie, w którym je poczyniono. Natomiast racjonalizacja prac pasiecznych polegająca głównie na zmniejszeniu ilości zabiegów wykonywanych w rodzinach i ich usprawnieniu może przynieść bardzo korzystne efekty. W ten sposób można znacznie zwiększyć wydajność pracy, dzięki czemu ta sama liczba osób będzie mogła obsługiwać wielokrotnie większą liczbę rodzin pszczelich. Wpływ właściwego zarządzania przedsiębiorstwem na wydajność pracy widać na przykładzie pasiek w krajach o rozwiniętej gospodarce rynkowej. W krajach Europy Zachodniej na jedną osobę obsługującą profesjonalną pasiekę przypada kilkaset do tysiąca rodzin pszczelich, zaś w Stanach Zjednoczonych i w Australii nawet kilka tysięcy. Oszczędności wynikające z tak dużej wydajności pracy są nie do przecenienia i przekładają się bezpośrednio na wyniki ekonomiczne. Ogromne możliwości tkwią też we właściwej organizacji prac pośrednio związanych z prowadzeniem pasieki, a więc przygotowaniem sprzętu pasiecznego, zagospodarowaniem produktów pszczelich i ich wprowadzaniem na rynek.
Kolejnym powodem, dla którego powinno się ograniczać ilość zabiegów wykonywanych w pasiece do tych najbardziej koniecznych, jest negatywny wpływ każdej ingerencji w rodzinę pszczelą na jej dobrostan, jest ona bowiem żywym organizmem. Każde zajrzenie do ula destabilizuje relacje między pszczołami i najzwyczajniej przeszkadza w wykonywaniu ich życiowych czynności. Niesie też ryzyko zagniecenia pewnej ilości pszczół, przechłodzenia czerwia, uszkodzenia lub zagniecenia matki, wywołania rabunku – można powiedzieć, że interwencja w życie rodziny pszczelej jest złem koniecznym, którego należy się wystrzegać. Dlatego wszelkie przeglądy i inne zabiegi wykonuje się wtedy, gdy są rzeczywiście niezbędne i powinny one przebiegać sprawnie, szybko i bezpiecznie.
Przegląd
Przegląd rodziny pszczelej wykonuje się w celu zdiagnozowania jej stanu biologicznego oraz wykonania różnych prac związanych z bieżącym prowadzeniem pasieki. By zmniejszyć pracochłonność obsługi pasieki, można zminimalizować ilość przeglądów w sezonie. Następnie każdy przegląd można ograniczyć do zaobserwowania wskaźników, na podstawie których można wysnuć wszechstronne wnioski o sytuacji w rodzinie. Potrzebna jest do tego dobra znajomość biologii pszczół oraz obserwacje pogody i pożytków, z których korzysta pasieka. Już przed wieloma laty dokładnie zbadano, jakie procesy zachodzą w rodzinie pszczelej w ciągu roku, jak pszczoły reagują na określone bodźce zewnętrzne i jakie są tego objawy. Dlatego przed każdym zajrzeniem do ula pszczelarz powinien się zastanowić, czy na pewno jest to potrzebne, czy też ma służyć potwierdzeniu faktów doskonale mu znanych i zaspokojeniu ciekawości.
W zasadzie każdy z tradycyjnie przeprowadzanych przeglądów rodziny pszczelej można ograniczyć do krótkotrwałego wglądu, dzięki któremu można uzyskać te same informacje co przy dokładnym przejrzeniu całej rodziny. Pierwszym takim przeglądem jest główny przegląd wiosenny, w czasie którego ocenia się jakość przezimowania rodzin, ich siłę, stan zapasów, obecność i jakość matki, zdrowotność, dynamikę rozwoju, stan ula i jego wyposażenia po przezimowaniu i wiele innych aspektów. Te wszystkie składniki, mające niewątpliwy wpływ na możliwości produkcyjne rodziny w ciągu rozpoczynającego się sezonu, można zdiagnozować przy okazji nieznacznego wglądu do gniazda. Polega on na odchyleniu powałki i sprawdzeniu, ile uliczek międzyramkowych jest zajmowanych przez pszczoły. Następnie odsuwa się pierwszy plaster obsiadany przez pszczoły, oceniając ilość zapasu. Zwarty czerw w kolejnym plastrze informuje o obecności matki, będącej w wysokiej kondycji, której nie trzeba szukać, by stwierdzić jej wiek. Wystarczy, że informacje o matce zostały zapisane w notatkach pasiecznych w momencie poddania matki do rodziny. Wyszukiwanie matki wczesną wiosną, do niczego nie prowadzi, jeśli bowiem stwierdzi się, że jest to inna matka niż ta poddana na przykład przed dwoma laty, i tak o tej porze nie wymieni się jej na inną. Zdrowotności rodzin można być pewnym, gdy w poprzednim sezonie były one zdrowe i zostały prawidłowo zazimowane. Jeżeli rodziny zostały odpowiednio nakarmione i były w odpowiedniej kondycji, nie będzie im brakować zapasów wiosną. Tak rozumując dochodzi się do wniosku, że w zasadzie wczesnowiosenny przegląd jest w ogóle nie potrzebny, bowiem stan rodzin jest doskonale znany na podstawie wiedzy o ich zazimowaniu i przebiegu pogody zimą i na przedwiośniu. Zarówno zaś przegląd czy tylko wgląd do rodzin nie dość, że nie dostarczy żadnych ważnych informacji o rodzinie, to spowoduje schłodzenie gniazda, może w jego trakcie zostać uszkodzona lub zabita matka, może też wywołać w pasiece rabunek. Wziąwszy to pod uwagę warto tak zaplanować pracę w pasiece, by pierwszy wgląd wiązał się z poszerzaniem gniazd suszem i węzą oraz dodawaniem nadstawek, a w ulach wielokorpusowych dostawieniem kolejnej kondygnacji. Taki tok postępowania kłóci się z zaleceniami dotyczącymi zwalczania chorób pszczół, według których co roku powinien być badany osyp zimowy na obecność warrozy, nosemozy i ewentualnie chorób wirusowych. Ten problem w dużej pasiece rozwiązuje się pobierając próbki osypu z losowo wybranych reprezentatywnych rodzin, jednej na dziesięć lub nawet jednej na trzydzieści.
Wychodząc z podobnych założeń można zrezygnować i z innych przeglądów. Główny przegląd jesienny, czyli ten wykonywany po ostatnim miodobraniu w celu określenia siły rodziny i jej potrzeb pokarmowych wykonać można przy okazji odbierania plastrów z miodem z części gniazdowej (rodni). Kontrola ilości zapasów i ich ułożenia w gnieździe po zakończeniu karmienia nie jest potrzebna, jeżeli wszystkie rodziny były w wysokiej, wyrównanej kondycji i dawka pokarmu była obliczona prawidłowo. Miodobranie można usprawnić, stosując przegonki i używając szczelnych, dobrze dopasowanych korpusów (nadstawek). Uzupełnianie zapasów na zimę, będące tradycyjnie jedną z najcięższych i najbardziej żmudnych prac pasiecznych, wykonuje się sprawnie i szybko, jeżeli użyje się do tego nowoczesnych, wydajnych podkarmiaczek, a czynności związane z przygotowaniem pokarmu się zmechanizuje. Szereg najbardziej pracochłonnych zabiegów mających na celu zwalczenie nastroju rojowego eliminuje się, użytkując pogłowie pszczół o małej skłonności do rójki, zapewniając obfite pożytki i właściwie kierując rozwojem rodziny w okresie wiosennym i wczesnoletnim. Nawet tak skomplikowany zabieg jak wyszukiwanie matki nie jest nazbyt kłopotliwy jeżeli pszczoły są spokojne i łagodne, a jej czerwienie zostało wcześniej ograniczone w określonej części gniazda.
Wszystkie prace pasieczne należy wykonywać planowo i kompleksowo, co oczywiście jest możliwe tylko wtedy, gdy znana jest aktualna sytuacja w rodzinach. Ten sam zabieg wykonuje się kolejno we wszystkich ulach zaznaczając te, w których sytuacja odbiega od normy (bezmatki, zaawansowany nastrój rojowy, choroby). Wraca się do nich tego samego dnia lub później, co też musi być uwzględnione w planie obsługi pasieki.
Odbiór miodu można usprawnić, usuwając pszczoły z miodni przy pomocy przegonek lub repelentu. Proces pozyskiwania miodu z plastrów usprawnia się stosując maszyny do odsklepiania i miodarki promieniste o dużej wydajności.
Sprzęt pasieczny
Sprawność wykonywania większości prac w pasiece zależy od rodzaju i jakości użytkowanego sprzętu. W pierwszym rzędzie dotyczy to uli. Najszybciej wszystkie zabiegi wykonuje się w ulach wielokorpusowych. Niezmiernie ważna jest unifikacja uli: w pasiece: wszystkie ule powinny być tego samego typu, najlepiej zaś gdy wszystkie są takie same jeśli chodzi o wymiary zewnętrzne i wewnętrzne, co dotyczy również ich wyposażenia. Wtedy każdy element jednego ula: korpus, daszek, dennica, powałka, zatwór, krata odgrodowa, podkarmiaczka, poławiacz obnóży, izolator – pasuje do każdego innego i nie trzeba tracić czasu na dobieranie elementów wyposażenia wykonanych specjalnie dla określonej grupy uli czy ich pojedynczych egzemplarzy. Powinno się unikać stosowania niektórych elementów, zwiększających czas obsługi pasieki lub wręcz ją utrudniających, a nie przynoszących żadnych namacalnych korzyści. Przykładem takiego wyposażenia są beleczki odstępnikowe, stosowane masowo w polskich pasiekach, których wyjmowanie i wkładanie w jednym ulu zajmuje czas potrzebny na obsługę kilku rodzin. Wprowadzenie każdego nowego rodzaju sprzętu lub rozwiązania technicznego powinno być poprzedzone rachunkiem ekonomicznym i może mieć miejsce, jeżeli wpłynie dodatnio na dochód uzyskiwany z pasieki. Przy takim podejściu często okazuje się, że zastosowanie nowych urządzeń czy wręcz gadżetów jest absolutnie nieopłacalne.
Niezmiernie ważna jest jakość i sprawność sprzętu, który powinien być w dobrym stanie technicznym. W środku sezonu pszczelarz nie może się angażować w prace związane z remontem uli, daszków, podstawek, ponieważ nie zdąży wykonać bieżących prac związanych z obsługą pasieki. To samo dotyczy wyposażenia pracowni, w szczególności zaś sprawności sprzętu do odbioru miodu, wcześniejszego przygotowania potrzebnych pojemników na miód, sprzętu do wychowu matek itp. Nie może w sezonie zabraknąć ramek, nadstawek, węzy, krat odgrodowych. Wszystko to powinno być przygotowane wcześniej, ponieważ gorączkowe poszukiwania sprzętu w momencie największego spiętrzenia prac pasiecznych poważnie dezorganizują obsługę pasieki i może się przyczynić do obniżenia produkcji. Wszystkie elementy uli oraz ich wyposażenie wewnętrzne i zewnętrzne muszą być wykonane starannie, by nie kaleczyły pszczelarza i nie uszkadzały odzieży. Dotyczy to przede wszystkim wystających gwoździ, drzazg, ostrych krawędzi blachy używanej do krycia daszków i innych niebezpiecznych elementów.
Wszelkie prace związane z pozyskiwaniem miodu, jak odsklepianie plastrów, ich wirowanie, cedzenie miodu, zagospodarowywanie odsklepin oraz przygotowywanie miodu do sprzedaży (standaryzacja, konfekcjonowanie) można usprawnić stosując odpowiedni sprzęt. Urządzenia takie jak maszyna do odsklepiania, nowoczesna miodarka i pompa do miodu są drogie, ale korzysta się z nich przez długie lata. Warto więc dokonać kalkulacji, czy oszczędności pracy chociażby przy odsklepianiu plastrów i wirowaniu miodu uzyskane dzięki zastosowaniu nowoczesnego, ale drogiego sprzętu nie pozwolą na takie zwiększenie produkcji, że wydatek na jego zakup zwróci się już w ciągu pierwszego sezonu.
Duże oszczędności czasu można uzyskać właściwie organizując prace związane z przygotowaniem sprzętu pasiecznego i z wykonywaniem nowego. Prace takie wykonuje się etapami, czyli nie robi się gotowego egzemplarza sprzętu od początku do końca. Za przykład można podać taką prostą czynność jak przygotowanie ramek z węzą, które najpierw się czyści, potem się je po kolei dziurkuje, następnie wciąga się i napina lub karbuje drut, wkłada do każdej ramki węzę, i dopiero we wszystkie kolejno się ją wtapia. W podobny sposób wykonuje się nowe ule, ramki i inne wyposażenie. Jeżeli ule, ramki i inne elementy wykonywane są we własnym zakresie, warto posiadać wysokiej jakości narzędzia i maszyny stolarskie, gwarantujące precyzję obróbki, bezpieczeństwo i niezawodność.
Pasieka powinna być tak ustawiona, by możliwy był do niej dojazd (dotyczy to zwłaszcza pasiek wędrownych) i żeby łatwo dochodziło się do każdego ula. Najbardziej praktyczne jest ustawienie uli obok siebie, w rzędach, wtedy kolejno można przeglądać wszystkie rodziny w pasiece, wykorzystując sąsiednie ule do chwilowego postawienia podkurzacza, transportówki, położenia szczoteczki itp. Podobny komfort pracy uzyskuje się, gdy ule są ustawione po cztery na paletach, każdy wylotkiem w inną stronę. Ten sposób ustawienia może być wykorzystany w pasiekach wędrownych, gdzie takie grupy uli można ładować na środek transportu przy pomocy wózka widłowego. Jeżeli pasieczysko jest ogrodzone, płot, parkan czy żywopłot powinien w jak najmniejszym stopniu utrudniać pszczelarzowi obsługę rodzin.
Notatki pasieczne
Pamięć ludzka jest zawodna, a pszczelarz musi wiedzieć, jakie czynności zostały wykonane w pasiece poprzednio, by wziąwszy pod uwagę warunki pogodowe i pożytkowe, w odpowiednim czasie przedsięwziąć kolejne prace. Dlatego w prawie każdej pasiece robi się notatki, a sposób ich prowadzenia notatek i dokładność zależy od upodobań pszczelarza i wielkości pasieki. W zasadzie w niewielkich pasiekach prowadzenie notatek nie jest potrzebne, bowiem prawie wszystkie ważne informacje można zapamiętać, zwłaszcza wtedy, gdy wszystkie zabiegi w całej pasiece były prowadzone w tym samym czasie. Notowanie danych, które można stwierdzić choćby patrząc na pasiekę (na przykład, że rodzinom dodano po jednej kondygnacji) nie ma sensu i jest niepotrzebną stratą czasu. W małej pasiece rodziny, które odbiegają od średniej, zapamięta się i w odpowiednim czasie można je połączyć lub wymienić im matki. Szczegółowe notatki potrzebne są jedynie, by się orientować, jaka matka jest w którym ulu. Numeracja uli nie jest potrzebna, jeśli informację o matce zamieści się wewnątrz ula, na przykład w formie karteczki czy metryczki zamocowanej pod daszkiem. Mimo to wielu pszczelarzy – amatorów prowadzi szczegółowe notatki pasieczne, skrzętnie zapisując wszelkie czynności wykonane w każdej rodzinie, liczbę ramek w ulu, w tym ile ramek ujęto, ile dodano, ile jest z zapasem, z czerwiem itp. Tego rodzaju notatki mają znaczenie stricte hobbystyczne, ponieważ wiedza taka nie ma żadnego wpływu na poziom produkcji i nie służy usprawnieniu obsługi pasieki. Ile jest ramek w ulu, to widać po zdjęciu daszka i powałki, a wykonanie właściwych zabiegów podyktowane jest bieżącą sytuacją pożytkową, pogodową i stanem rozwoju rodzin, a nie zapiskami.
W większych pasiekach, zwłaszcza zlokalizowanych na kilku pasieczyskach, prowadzenie notatek jest bardziej zasadne. By prowadzenie pasieki było łatwiejsze, każde stanowisko powinno stanowić oddzielną jednostkę produkcyjną. W każdej takiej pojedynczej pasiece wykonuje się te same prace, na przykład we wszystkich rodzinach na danym stanowisku robi się w tym samym dniu miodobranie, instaluje podkarmiaczki, dokarmia się, wymienia matki – we wszystkich rodzinach na takie same. Wtedy notatki odnoszą się do całego stanowiska, nie do poszczególnych na nim rodzin. Jeżeli któraś z rodzin „odstaje” od ogółu, na przykład wolniej się rozwija, nie ma matki lub się wyroiła, zaznacza się to na ulu w umówiony sposób, na przykład kładąc na daszku kamień, robiąc określony znak kredą na ścianie ula itp. Nie ma potrzeby notować, że jednej lub dwóm rodzinom z kilkudziesięciu na danym stanowisku nie dodano kolejnych kondygnacji, ponieważ to widać. Po wykonaniu planowanych czynności we wszystkich rodzinach na wszystkich stanowiskach (na przykład dodawania węzy, powiększania kubatury gniazd o miodnię, miodobrania) przystępuje się do prac „awaryjnych”, czyli kolejno we wszystkich pasiekach odpowiednio traktuje się rodziny wybrane: łączy się je, poddaje się im matki itp. Do prowadzenia notatek przy tego typu kompleksowej gospodarce przydatny jest prosty program komputerowy.
Prowadzenie notatek pasiecznych nie może być zbyt czasochłonne, notuje się tylko najważniejsze rzeczy, używając do tego bardzo często symboli. W pasiece w pełni sezonu na ogół nie ma czasu na prowadzenie dokładnych zapisków. Często pszczelarze rezygnują z zapisywania na rzecz prostych oznaczeń, jak chociażby odpowiednie ułożenie cegły zabezpieczającej daszek przed zrzuceniem przez wiatr. Cegła taka, położona na płask oznacza, że w rodzinie wszystko jest w porządku, jej stan jest taki, jak pozostałych rodzin w pasiece. Położenie cegły na bocznej krawędzi oznacza, że po zakończeniu kompleksowych działań we wszystkich pasiekach rodzinę tę należy potraktować indywidualnie (sprawdzić obecność matki, połączyć, zlikwidować – zależnie od stwierdzonego w niej problemu).
Informacje o matkach użytkowanych w poszczególnych rodzinach są bardzo istotne z punktu widzenia gospodarki, bowiem pszczelarz powinien wiedzieć, jaki materiał jest użytkowany aktualnie w pasiece, oraz, co bardzo ważne, jaki jest wiek matek. W pasiece, w której wszystkie ule są numerowane, nożna prowadzić szczegółowe zapiski dotyczące matek w każdej rodzinie, w dodatku przy odrobinie zachodu można numerki na znaczkach przyporządkować numerom uli. Inaczej jest w kompleksowo prowadzonej pasiece, gdzie jednostką produkcyjną nie jest rodzina, lecz odrębne stanowisko. Można użytkować tam matki jednej rasy (linii) w jednym wieku, co jednak nie zawsze się uda, może bowiem któraś matka zginąć i zostanie zastąpiona o rok młodszą, pochodzącą z innej linii. Mogą się też rodziny miedzy poszczególnymi stanowiskami wymieszać, na przykład przy okazji wywożenia rodzin na pożytki wędrowne. Dlatego te informacje powinny być umieszczane bezpośrednio na ulach i powinny być trwałe i czytelne. Doskonałą formą zapisu jest umieszczenie w tylnej ścianie ula (korpusu gniazdowego) pineski o takim samym kolorze jak znaczek matki. Wtedy w każdej chwili wiadomo, jaki jest wiek matki w ulu. Dodatkowo można zaznaczyć, jakiej rasy czy linii jest matka. Robi się to w ten sposób, że na przykład w ulu, w którym jest matka kraińska, pineska jest wbita z lewej strony, kaukaska – z prawej itd. Jeżeli matka zginęła i w rodzinie znajduje się matka „dzika”, wychowana z matecznika ratunkowego, względnie pszczoły dokonały cichej wymiany, nie ma to większego znaczenia, ponieważ będzie ona wymieniona wraz z matkami z rocznika swojej poprzedniczki, więc najpóźniej za dwa lata.
Szczegółowe notatki muszą być prowadzone w pasiekach prowadzących ocenę terenową ras i linii pszczół hodowanych w pasiekach hodowlanych. Odrębną sprawą jest prowadzenie dokumentacji hodowlanej w pasiekach hodowlanych oraz oceny stacjonarnej hodowanych pszczół. Zasady te określone są w rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
W każdej pasiece, prowadzącej wychów matek, nawet w niewielkich ilościach, na własne potrzeby, należy prowadzić dokładne notatki. Notuje się terminy przekładania larw, ich pochodzenie oraz planowane daty izolacji mateczników i wygryzania się matek, a następnie zapisuje się daty zasiedlania ulików weselnych. Należy dokładnie zapisywać, w którym ulu znajduje się ramka hodowlana z serią mateczników, by nie przeoczyć terminu ich izolacji w klateczkach matecznikowych. Robi się tak nawet, gdy jest zakładana tylko jedna seria, ponieważ tego rodzaju terminy bardzo łatwo uchodzą pamięci.
Dla właściwej zdrowotności pasieki bardzo ważny jest wiek użytkowanych plastrów. Plastry ciemne, w których wychowało się wiele pokoleń pszczół, należy wycofać i zastąpić węzą. Bezwzględnie powinny być wycofane plastry, na których pszczoły zimowały. Prostym sposobem oznaczenia takich plastrów jest wbicie pineski w górną listewki ramki. Plastry takie wycofuje się i przetapia możliwie najszybciej po zakończeniu zimowli. Szybkie zabranie takich plastrów z ula ważne jest również dlatego, że mogą zawierać substancję czynną leku używanego do zwalczania warrozy.
Organizacje pszczelarskie
Zagadnienie to nie dotyczy gospodarki pasiecznej, warto je jednak poruszyć, ponieważ właściwa współpraca pszczelarzy na wielu frontach może mieć nie mniejszy wpływ na opłacalność prowadzenia pasieki niż właściwości bazy pożytkowej czy jakość pogłowia. W obecnych czasach pszczelarstwo spotyka się z wieloma zagrożeniami, które łatwiej jest odeprzeć pszczelarzom współdziałającym ze sobą.
Największym problemem pszczelarzy jest niska opłacalność produkcji, spowodowana spadkiem światowych cen miodu, która jest wynikiem wzrostu produkcji miodu w krajach o ciepłym klimacie i globalizacji światowego handlu. Sprawna, nowoczesna organizacja pszczelarska, obejmująca swoim działaniem kilka krajów lub cały kontynent, może skutecznie oddziaływać na rządy państw, by te stworzyły korzystne warunki działania dla pszczelarstwa. Tylko pszczelarze, ale nie w pojedynkę, lecz zrzeszeni w silnej organizacji, mogą skutecznie informować społeczeństwa o korzyściach wynikających z zapylania przez pszczoły zarówno upraw rolniczych, jak i zagrożonych wyginięciem gatunków roślin w naturalnych ekosystemach. Mogą to robić pszczelarze, ponieważ tylko oni zdają sobie sprawę z istoty problemu. Reszcie społeczeństwa pszczoły na ogół kojarzą się z miodem i użądleniami.
Pszczelarze zrzeszeni w związek, spółkę, spółdzielnię czy grupę producencką mogą bardziej efektywnie sprzedawać swoje produkty, angażując się w działania marketingowe, reklamowe i nawiązując kontakty z sieciami handlowymi, na co nie może sobie pozwolić pojedynczy pszczelarz. Grupie pszczelarzy łatwiej zdobyć fundusze na zorganizowanie nowoczesnej linii technologicznej do odbioru i konfekcjonowania miodu, których posiadanie staje się obecnie obowiązującym wymogiem każdego podmiotu, który chce uczestniczyć w rynku produktów pszczelich. Dotyczy to także zakupu innego sprzętu, jak ule, wyposażenie pracowni, środki transportu, jak również cukru, węzy, matek pszczelich, leków czy wspólnej produkcji węzy z własnego, nieskażonego wosku. Ważnym obszarem dla organizacji pszczelarskich jest przeciwdziałanie zatruciom pszczół przez ostrzeganie się przed tego rodzaju zagrożeniami oraz wspólne działania w kierunku uzyskania odszkodowań, jeżeli do wytrucia pasieki doszło. Pszczelarze współpracujący ze sobą mogą się informować o pożytkach, na które warto wędrować oraz zaplanować wędrówki, by pożytki na które pasieki mogą być podwożone, były wykorzystywane racjonalnie. Te wszystkie żywotne problemy pszczelarze muszą rozwiązywać sami, ponieważ nikt oprócz pszczelarzy o tych problemach nie wie.
Utrata bioróżnorodności zagrożeniem dla zdrowia no comments
Utrata bioróżnorodności zagrożeniem dla zdrowia
Wyniki nowych badań brytyjsko-amerykańskich pokazują, że utrata bioróżnorodności, w tym ssaków i dobroczynnych bakterii, stanowi zagrożenie dla zdrowia człowieka. Badania zaprezentowane w czasopiśmie Nature podkreślają istotne powiązania między ochroną przyrody a chorobami. Utrata gatunków w ekosystemach powoduje rozwój patogenów, organizmów wywołujących choroby. Aby obniżyć prawdopodobieństwo pojawiających się w konsekwencji chorób zakaźnych, które przechodzą z dzikiej przyrody na inwentarz żywy i ludzi, autorzy wzywają do lepszego monitoringu obszarów, na których występuje duża liczba udomowionych zwierząt.
Naukowcy odkryli, że flora, fauna i drobnoustroje najbardziej zagrożone wyginięciem wraz z utratą bioróżnorodności to często te, które stanowią bufor przed przenoszeniem chorób zakaźnych. Te, które pozostaną najczęściej są gatunkami intensyfikującymi przenoszenie chorób zakaźnych, takich jak wirus Zachodniego Nilu, choroba odkleszczowa z Lyme czy hantawirus.
“Znamy konkretne przypadki, w których utrata bioróżnorodności powoduje wzrost zachorowalności” – mówi Felicia Keesing, ekolog z Bard College w Nowym Jorku, USA. “Niemniej dowiedzieliśmy się, że schemat jest znacznie szerszy – utrata bioróżnorodności powoduje zazwyczaj wzrost przenoszenia patogenów wśród szerokiego wachlarza systemów chorób zakaźnych.”
Schemat sprawdza się w przypadku rozmaitych typów patogenów, a mianowicie wirusów, bakterii i grzybów oraz wielu typów gospodarzy, niezależnie czy są to ludzie, zwierzęta czy rośliny – podkreśla. “Kiedy testy kliniczne leku pokazują, że się sprawdza, testy się kończą i lek zostaje udostępniony” – mówi profesor Keesing. “W podobny sposób ochronne oddziaływanie bioróżnorodności wystarczająco wyraźnie wskazuje, że musimy teraz wprowadzić strategie jej ochrony.”
Richard Ostfeld z Instytutu Cary Badań nad Ekosystemami w USA wyjaśnia, że w przypadku choroby z Lyme “silne buforujące gatunki takie jak opos giną wraz z fragmentaryzacją lasów, podczas gdy myszaki mają się świetnie. Powodują one wzrost liczby wektorów kleszczy jelenich i patogenu, który wywołuje chorobę z Lyme”. Jednakże przyznaje, że jak dotychczas naukowcy nie byli w stanie wyjaśnić, dlaczego większość najbardziej odpornych gatunków – “takich, które pozostają, kiedy bioróżnorodność ulega utracie” – to te, które również wzmacniają patogeny.
Ustalenie zmiennych biorących udział w pojawianiu się chorób zakaźnych jest trudne, lecz niezbędne – zdaniem Andrew Dobsona z Uniwersytetu Princeton w USA. Bioróżnorodność jest istotnym czynnikiem, ale nie mniej ważnym są zmiany w zagospodarowaniu terenu oraz wzrost i zachowanie populacji ludzkiej – zauważa.
“Kiedy zmniejsza się różnorodność biologiczna i zwiększa się kontakt z ludźmi, powstaje doskonały przepis na wybuch epidemii choroby zakaźnej” – wyjaśnia profesor Dobson.
Zdaniem naukowców skrupulatny monitoring terenów, na których hodowane są duże ilości udomowionych zwierząt lub ryb jest konieczny, aby powstrzymać przechodzenie chorób zakaźnych z dzikiej przyrody na inwentarz żywy i ludzi.
Odnosząc się do badań, Sam Scheiner z Narodowej Fundacji Nauki (NSF) powiedział: “Globalne zmiany zachodzą coraz szybciej, przynosząc mnóstwo niezamierzonych skutków. Ten artykuł wskazuje na zagrożenia związane z globalnymi zmianami, pokazując że wymieranie gatunków może prowadzić do wzrostu zachorowalności wśród ludzi, zwierząt i roślin”.
Globalna bioróżnorodność zmniejsza się w bezprecedensowym tempie od lat 50. XX w. Obecne tempo wymierania jest wyższe od 100 do 1.000 razy od tego w minionych epokach. Eksperci oczekują, że w ciągu kolejnych 50 lat tempo to wzrośnie co najmniej 1.000-krotnie. Powiększająca się populacja ludzka może zintensyfikować kontakt z nowymi patogenami poprzez rozmaite działania, np. wyrąb na potrzeby rolnictwa czy polowanie na dziką zwierzynę.
Wkład w badania wnieśli naukowcy z Londyńskiego Towarzystwa Zoologicznego w Wlk. Brytanii, Harvard Medical School w USA, Uniwersytetu Północnej Karoliny w Chapel Hill, Uniwersytetu Stanowego w Oregonie, Uniwersytetu Stanowego w Pensylwanii, Uniwersytetu Florydy, Uniwersytetu Cornella, Wildlife Trust oraz Virginia Tech.
Więcej informacji:
Nature:
http://www.nature.com/nature/index.html
Instytut Cary Badań nad Ekosystemami:
http://www.ecostudies.org/
Kolejna skarga przeciw Polsce w sprawie GMO no comments
Temat organizmów gentycznie modyfikowanych odżywa wciąż na nowo i w ciągle to nowych odsłonach. Nie zdążyły opaść jeszcze emocje po orzeczeniu Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który w lipcu 2009 r. stwierdził niezgodność polskiego zakazu obrotu nasionami GMO z dyrektywani unijnymi, a już na horyzoncie pojawia się nowa sprawa, której finał znowu może skończyć się – przynajmniej teoretycznie – na wokandzie w Luksemburgu. Mowa o skardze, jaką do Komisji Europejskiej wystosował Instytut Spraw Obywatelskich zarzucając Rzeczpospolitej nieprzestrzeganie prawa wspólnotowego a konkretnie obowiązku monitorowania i kontrolowania uwolnionych i wprowadzonych do obrotu GMO.
Instytut stawia Polsce dwa podstawowe zarzuty: brak rejestru komercyjnych upraw GMO (a więc innych niż w celach eksperymentalnych) oraz brak zasad regulujących kwestie tzw. współistnienia upraw GMO z uprawami konwencjonalnymi i ekologicznymi.
Pierwszy z zarzutów się zasadniczo broni. Rzeczywiście Dyrektywa 2001/18/WE expressis verbis nakłada na Państwa członkowskie obowiązek prowadzenia rejestrów, w których odnotowywane powinny być miejsca upraw GMO. Takiego rejestru obecnie w Polsce nie ma. Minister Środowiska prowadzi wprawdzie rejestr GMO wprowadzanych do obrotu i upraw eksperymentalnych, ale i tam – wbrew przepisom dyrektywy – informacji o miejscu upraw brak.
Sprawa jest jednak o tyle niepewna, że obecnie trwają prace legislacyjne nad zmianą omawianej tu dyrektywy, w której proponuje się wprowadzenie możliwości całkowitego zakazania bądź ograniczania przez państwa członkowskie upraw roślin genetycznie modyfikowanych (pisałam o tym we wrześniu). Jeśli zatem nowelizacja dyrektywy wejdzie w życie a Polska taki zakaz wprowadzi (a wskazuje na to choćby najnowsza wersja projektu ustawy Prawo o organizmach genetycznie modyfikowanych), to obowiązek prowadzenia rejestru mógłby zostać uznany za bezzasadny.
Pozostałe zarzuty wysuwane przez Instytut pod adresem Polski dotyczą reguł współistnienia upraw GMO, upraw konwencjonalnych i ekologicznych. Instytut podkreśla, że brak jest przepisów, które określałyby kwestie tworzenia stref buforowych między uprawami, obowiązku zawiadamiania sąsiadujących gospodarstw o prowadzonych uprawach GMO, oddzielania ziarna GMO od pozostałych itp. Czy można jednak w tym przypadku mówić o niezgodności z prawem europejskim?
Artykuł 26a Dyrektywy 2001/18/WE, który te kwestie reguluje, jasno stanowi, że państwa członkowskie mogą podjąć środki mające na celu zapobieganie występowaniu GMO w innych produktach. Mogą, ale nie muszą. Podobnie jak nie muszą stosować się w tym zakresie do zalecenia Komisji Europejskiej w sprawie współistnienia upraw, które mocy wiążącej nie ma. Wiele państw oczywiście koegzystencję upraw skrupulatnie reguluje, wykorzystując ją także jako „furtkę” dla faktycznego ograniczania upraw GMO na swoim obszarze. To jednak, że polski ustawodawca nie idzie ich śladem, nie oznacza, że uchybia prawu europejskiemu. Zdaje się on realizować zupełnie inny scenariusz. Scenariusz w którym nie ma miejsca dla upraw GMO, a tym samym także dla reguł ich (współ)istnienia.
Zakładanie pasieki no comments
Zakładanie i powiększanie pasieki
Większość dużych gospodarstw pasiecznych nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, budowanych było przez wiele lat, a często nawet przez kilka pokoleń pszczelarzy. Założenie i prowadzenie pasieki wymaga bowiem posiadania nie tylko środków inwestycyjnych, ale pewnej wiedzy. Ponieważ pszczelarstwo jest zajęciem sezonowym i określone prace w pasiece wykonuje się raz lub co najwyżej kilka razy w roku, duże doświadczenie i wprawę w ich wykonywaniu nabywa się w ciągu wielu lat. Dlatego każdy początkujący pszczelarz, który nie miał możliwości zdobywania doświadczenia i wiedzy w dużej, profesjonalnie prowadzonej pasiece, swoją działalność zazwyczaj zaczyna od kilku uli. W tej sytuacji nauka, nawet poparta dużą wiedzą teoretyczną przyswojoną z literatury i zdobytą na kursach i szkoleniach, może trwać wiele lat. Wiedza i doświadczenie, zdobyte w jednym sezonie, mogą być korygowane przez zmienne warunki pogodowe i pożytkowe w kolejnym roku, przez co proces nauki może się wydłużać jeszcze bardziej. Niemniej właściwe przygotowanie teoretyczne z zakresu biologii rodziny pszczelej umożliwia zrozumienie wielu problemów, z jakimi pszczelarz spotyka się w swojej pracy i ułatwia znalezienie dla nich rozwiązań.
Każdy kandydat na pszczelarza powinien więc najpierw zgłębić tajniki biologii rodziny pszczelej, po czym należy się zapoznać z podstawowymi zasadami gospodarki pasiecznej. Przed założeniem pasieki należy znaleźć miejsce na jej ustawienie, po uprzednim zorientowaniu się w możliwościach bazy pożytkowej. Nie należy zakładać pasieki na terenie o słabych pożytkach lub przepszczelonym. Założenie lub rozbudowa pasieki muszą być poprzedzone badaniem rynku. Należy się upewnić, czy będzie zbyt na produkty wytwarzane w pasiece i czy ceny oferowane przez rynek zapewnią opłacalność produkcji. Wybór kierunku produkcji pasiecznej determinowany jest zapotrzebowaniem rynku na określony produkt.
Cechy fizyczne i psychiczne pszczelarza
Jedyne cechy wymagane od pszczelarza, bez których poprowadzenie pasieki jest niemożliwe, to odporność na jad pszczeli i odpowiednia kondycja fizyczna. Przy pracy w pasiece człowiek zawsze jest narażony na użądlenia, nawet mimo użycia szczelnego ubrania ochronnego, dlatego osoby wrażliwe na jad pszczeli nie mogą być pszczelarzami. Ponieważ większość czynności wykonywanych w pasiece to różnej trudności prace fizyczne, do poprowadzenia dużej pasieki jest potrzebna określona sprawność fizyczna i wytrzymałość. W pasiece wykonuje się jednak głównie lekkie prace fizyczne, zaś te cięższe można zmechanizować, więc nie wymaga się od pszczelarza jakiejś wybitnej sprawności i siły. Mała pasieka amatorska, w której o terminach i jakości wykonania określonych prac decydują nie wymogi gospodarki, lecz możliwości pszczelarza, może być prowadzona przez osobę słabszą, starszą czy nawet nie do końca sprawną fizycznie.
To jedyne wymogi, stawiane osobie chcącej zajmować się zawodowo pszczelarstwem. Wszystkie inne cechy organizmu i charakteru, przydane przy wykonywaniu innych zawodów, w pszczelarstwie nie mają znaczenia. Prowadzenie pasieki jest bowiem bardzo przyjemnym zajęciem, oprócz pracy będąc jednocześnie pasją pszczelarza, co zdarza się w nielicznych zawodach bardzo niewielu osobom. Ponieważ pszczelarz pracuje głównie ze zwierzętami, nie musi posiadać zdolności do pracy z ludźmi, umiejętności organizowania pracy w zespole, nawiązywania kontaktów i innych cech, tak potrzebnych we współczesnym świecie do wytworzenia właściwych relacji między pracownikami. Również wiedza i umiejętności pszczelarza z zakresu techniki nie muszą być wysokie, gdyż pasieka nie jest przedsięwzięciem bardzo skomplikowanym pod względem technicznym. Natomiast rozumienie zjawisk przyrodniczych wynika u pszczelarza nie z ich metafizycznego wyczucia, lecz ze znajomości zasad rządzących przyrodą. Ze względu na rynkowe umiejscowienie pszczelarstwa we współczesnej gospodarce pszczelarz powinien posiadać pewne umiejętności i wiedzę z zakresu marketingu. Jak więc widać, pszczelarzem może być prawie każdy, bez względu na wykształcenie, poziom wiedzy, wrodzone zdolności psychiczne i predyspozycje fizyczne.
Wybór typu ula i linii pszczół
Każdy, kto zamierza założyć od podstaw pasiekę, już na początku swojej drogi staje przed dylematem: jaki typ ula wybrać? W Polsce rozpowszechnionych jest kilka typów uli, każdy z nich ma w oczach swoich użytkowników zalety i wady, które nie znikają mimo nabywania przez lata doświadczenia w pracy z nimi. Ponieważ jednak rozpowszechnione w ciągu minionych kilkudziesięciu lat typy uli zajmują cały czas niezmienioną pozycję jeśli chodzi o ich udział w polskich pasiekach, można stwierdzić, że wszystkie one są dobre. Niemniej ze względu na łatwość obsługi i możliwość uproszczenia oraz zmechanizowania niektórych prac, do nowo zakładanej pasieki należy polecić ule Wielkopolskie lub inne wielokorpusowe. Ule takie są całkowicie rozbieralne, dlatego w każdej chwili możliwe jest dostanie się do każdej części gniazda pszczelego, uproszczone jest w nich powiększanie kubatury gniazda, wykonywanie miodobrania, diagnozowanie nastroju rojowego, tworzenie odkładów i wykonywanie wielu innych prac. Do tego ich pojemność jest nieograniczona, co ma znaczenie przy wykorzystaniu bardzo obfitych pożytków i przy gospodarce wędrownej.
Wybór linii hodowlanej pszczół zależy od jakości bazy pożytkowej: jej obfitości i terminów występowania pożytków. Inne pszczoły są potrzebne do pasieki stacjonarnej, korzystającej tylko z wiosennych i wczesnoletnich pożytków, inne dla pszczelarzy gospodarujących na terenach, gdzie obficie występuje spadź, inne do pasieki wędrownej, korzystających z obfitych pożytków przez cały sezon. Dlatego należy dobrze zapoznać się z terenem jeszcze przed założeniem pasieki, nie zaś eksperymentować, przez kolejne sezony sprawdzając, która z linii się na niego nadaje. Oprócz oczywistych cech decydujących o produkcyjności, pszczoły w pasiece zakładanej zwłaszcza przez początkującego pszczelarza, powinny być łagodne. Pogłowie agresywne szybko zniechęci młodego pszczelarza do tego pięknego zawodu, a także może się stać powodem jego konfliktów z otoczeniem.
Zakładając pasiekę, należy się zaopatrzyć w narzędzia służące do jej prowadzenia oraz urządzić pracownie pasieczną oraz magazyny sprzętu, ramek, uli, cukru miodu i innych produktów.
Zakup pasieki
Pszczelarzem można zostać kupując pasiekę wraz z jej wyposażeniem od innego pszczelarza. Najczęściej tego typu transakcje mają miejsce, gdy ktoś z powodu podeszłego wieku, przyczyn zdrowotnych, zawodowych lub losowych zmuszony jest pozbyć się pasieki. Zdarza się też, że pszczelarz zmienia ule na inne, jego zdaniem bardziej przydatne do określonych warunków pożytkowych czy produkcyjnych, a sprzedaje stare, z pszczołami lub puste. Przy zakupie takiej „używanej” pasieki należy zwrócić uwagę na kilka czynników.
Po pierwsze, ocenia się wartość uli. Przy obliczaniu amortyzacji uli przyjmuje się okres ich użytkowania: u uli drewnianych na 25 ÷ 30 lat, przy ulach z płyt pilśniowych 20 lat, podobnie przy ulach styropianowych i poliuretanowych. Ule styropianowe w intensywnie prowadzonej pasiece wędrownej, gdzie rodziny są przewożone w sezonie na kilka pożytków, zużywają się po około 10 latach użytkowania. Nie znaczy to bynajmniej, że ule starsze niż w podanych wyżej wskaźnikach nie mają żadnej wartości. Praktyka wykazuje, że prawidłowo wykonane, zakonserwowane i zabezpieczone przed czynnikami atmosferycznymi ule, zwłaszcza drewniane, można użytkować znacznie dłużej. Świadczą o tym spotykane w wielu polskich pasiekach stare ule, liczące 80 lub nawet więcej lat, będące wciąż w dobrym stanie technicznym. Dlatego przy wycenie uli należy określić, ile lat będzie je można jeszcze użytkować i jakie koszty wiązały się będą z ich naprawą. W sytuacji, gdy ule są w tak złym stanie, że pszczoły należy z nich przesiedlić natychmiast po zakupie, ich wartość określa się jako zerową. Określoną wartość ma też wyposażenie zewnętrzne i wewnętrzne uli, jak podstawki, mostki wylotowe, nadstawki, zapasowe ramki, podkarmiaczki, zatwory, powałki, poławiacze pyłku i inne.
Ocena wartości pszczół w pierwszym rzędzie zależy od pory, w której są kupowane. Przezimowana rodzina pszczela wiosną zawsze jest 2 ÷3 razy cenniejsza, niż rodzina o porównywalnej sile pod koniec lata czy jesienią. Drugim kryterium jest siła pszczół, nie warto bowiem kupować rodzin słabych, obsiadających 3 ÷ 4 ramki, zwłaszcza jesienią. Tak słaba rodzina z dużym prawdopodobieństwem nie przeżyje zimy. Słabe rodziny, kupowane wiosną, mogą dojść do dużej siły na okres głównych pożytków letnich, pod warunkiem jednak, że są w nich młode, wartościowe matki, a ich mizerna kondycja nie jest spowodowana chorobami. Koniecznie należy zwrócić uwagę na jakość plastrów w kupowanych rodzinach, bowiem plastry bardzo stare, ciemne i nie przeświecające mogą być nośnikiem przetrwalników czynników chorobotwórczych. Po zagospodarowaniu zakupionej pasieki w pierwszym sezonie zasadniczą czynnością będzie wymiana w rodzinach wszystkich plastrów.
Kluczowym kryterium, decydującym o zakupie danej pasieki, jest zdrowotność rodzin. Pszczół chorych się nie kupuje, ponieważ się to nie opłaci, poza tym z chorą pasieką rozwlecze się chorobę na inne tereny, co jest nie tylko niepotrzebne, ale i zabronione. Tolerować można jedynie obecność w rodzinach niewielkich ilości roztoczy Varroa, ale tylko przy zakupie pszczół w okresie wiosenno – letnim, gdy istnieją warunki do zwalczenia pasożytów. Jeżeli istnieje taka możliwość, należy ocenić procentowe porażenie warrozą kupowanych rodzin, przeprowadzając badanie pszczół lub czerwia na obecność roztoczy we wszystkich rodzinach, a gdy to jest niemożliwe, tylko w niektórych, losowo wybranych. Metody oceny porażenia rodzin warrozą są omówione w rozdziale traktującym o chorobach pszczół. Przed zakupem pasieki należy sprawdzić, czy jest ona zarejestrowana u Powiatowego Lekarza Weterynarii.
Wnikliwej ocenie należy poddać jakość matek pszczelich w kupowanych rodzinach. Odzwierciedleniem ich wartości hodowlanej jest zachowanie się pszczół (łagodność, spokojność, dobre trzymanie się plastrów) oraz, w tym wypadku trudniejsza, ocena ich produkcyjności. Jeżeli potomstwo matek nie posiada cech przydatnych gospodarczo, matki trzeba będzie wymienić od razu po zakupieniu pasieki. Wtedy cenę rodzin pszczelich pomniejsza się o koszt zakupu (względnie wychowania we własnym zakresie) matek pszczelich oraz kosztów związanych z ich wymianą (wyszukiwanie starych, poddawanie młodych). To samo tyczy się rodzin, w których matki są starsze niż jednoroczne.
Wartość pasieki kupowanej pod koniec lata, która wymaga uzupełnienia zapasów zimowych, należy pomniejszyć o ceną pokarmu (cukru, inwertu) i kosztów związanych z dokarmianiem.
Miejsce, na które będzie przewieziona pasieka powinno być oddalone przynajmniej o 3 km w prostej linii od wcześniejszego miejsca jej stacjonowania, w przeciwnym razie dużo lotnych pszczół wróci na stare miejsce.
Zakup odkładów
Nowoczesną metodą zakładania pasieki od podstaw lub jej powiększania jest wykorzystanie odkładów. Odkłady zakupione u hodowcy – producenta zasiedla się w ulach, poszerza się ich gniazda odpowiednią liczbą ramek z węzą i w braku pożytku się je podkarmia. Odkład zakupiony w czerwcu lub nawet w pierwszej połowie lipca rozwinie się w silną rodzinę, którą następnie przygotowuje się do zimy. Korzyść z takiej pasieki będzie dopiero w następnym roku, po przezimowaniu. Wyjątkiem są tereny o późnych pożytkach, zwłaszcza spadziowych, gdzie przy sprzyjającej pogodzie rodziny utworzone z wcześniejszych odkładów mogą zebrać miód. W urodzajnym roku dochód z jego sprzedaży może zrekompensować nakłady poniesione na założenie pasieki.
Im wcześniej zakupione odkłady, tym ich wartość większa i większe korzyści z założonej ten sposób pasieki. Jednak w warunkach klimatycznych Polski nie udaje się wyprodukować odkładów z czerwiącymi matkami wcześniej niż na przełomie maja i czerwca, i to w latach o wyjątkowo wczesnej wiośnie. Wyjątkiem są odkłady z czerwiącymi matkami wychowanymi w poprzednim roku (jednorocznymi), które można tworzyć w maju lub nawet pod koniec kwietnia. Taki odkład rozwija się bardzo szybko i utworzona z niego rodzina może przynieść miód już z czerwcowych pożytków. Niestety mało pszczelarzy zajmuje się produkcją tak wczesnych odkładów, ponieważ sprzedawanie pszczół w tym okresie się nie opłaci, względnie ich cena musiałaby być bardzo wysoka.
Przy zakupie odkładów należy zwrócić uwagę na ich siłę. Odkład, mający stanowić zaczątek nowej rodziny powinien składać się przynajmniej z trzech plastrów gniazdowych z zasklepionym czerwiem, obsiadanych przez młode pszczoły i młodej, czerwiącej matki, przyjętej przez pszczoły z odkładu. Matka powinna być oznakowana. W trzyramkowym odkładzie wielkopolskim powinno się znajdować około 0,7 – 1 kg pszczół. Na czas transportu matka może być zamknięta w klateczce, ale cały czas powinna znajdować się w odkładzie. Robienie odkładów dwuramkowych ma sens tylko w maju i w pierwszej dekadzie czerwca, później taki słaby odkład może nie zdążyć rozwinąć się w silną rodzinę, zdolną przeżyć zimę. W plastrach powinien być przede wszystkim czerw zasklepiony (na wygryzieniu), ale musi być też trochę zapasu cukrowego (miodu), by pszczoły w czasie transportu nie osypały się z głodu. Odkłady przenosi się w transportówkach, zbudowanych tak, by pszczoły miały zapewnioną dobrą wentylację. Ramki muszą być zabezpieczone przed przesuwaniem się, by nie dochodziło do gniecenia pszczół. W transportówce na czas przewozu nie należy umieszczać ramek z węzą, która może się obrywać i wyłamywać. Przewożone pszczoły nie potrzebują też wody, ponieważ w odkładzie nie ma czerwia nie zasklepionego lub jest go bardzo mało. Matki w kupowanych odkładach powinny być młode, unasiennione i czerwiące. Odkład z matką nie unasiennioną ma niższą wartość, niż z czerwiącą, nie tylko bowiem cena takiej matki jest niższa, ale należy też ponieść ryzyko związane z jej unasiennieniem i podjęciem przez nią czerwienia. Również odpowiednio tańsze będą odkłady, do których matki należy poddać dopiero po zasiedleniu ich w ulach. Plastry w odkładach powinny być młode, co najwyżej jasnobrązowe. Starsze plastry trzeba będzie wymienić jeszcze w tym samym sezonie, poza tym mogą w nich być przetrwalniki chorób.
Przy przesiedlaniu odkładów z transportówek do uli należy zachować ostrożność, by nie gnieść pszczół w czasie wyjmowania ramek. Jeżeli odkłady dostarczono w transportówkach jednorazowego użytku, można je rozebrać odrywając ostrożnie jedną ze ścian bocznych, co ułatwi wyjmowanie plastrów. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na matkę, łatwo ją bowiem zagnieść, uszkodzić lub zgubić. Jeżeli matka przebywa wolno między pszczołami, warto ją wyszukać w trakcie przesiedlania, wtedy wiadomo, że na pewno znajduje się w rodzinie. Przy okazji można sprawdzić, czy nie uległa uszkodzeniu w czasie transportu. Jeżeli matki nie znaleziono na przenoszonych plastrach, przegląda się pszczoły które zostały w transportowce. Matkę tam znalezioną można przenieść, chwytając ją delikatnie za skrzydełka. Jest to jednak ryzykowne, ponieważ przy braku wprawy można ją uszkodzić, może ona też nabyć obcego zapachu i zostanie zabita przez pszczoły. Dlatego lepiej ją przepędzić, zmiatając ją wraz z pszczołami szczoteczką. Nie powinno się wytrząsać z transportówki pszczół, jeśli jest między nimi matka, może ona bowiem wypaść poza ul i zaginąć.
Zdarza się, że mimo usilnych poszukiwań matki nie uda się znaleźć. Czasem matka w czasie transportu zgubiła znaczek, i trudniej ją wtedy zauważyć, mogła też w czasie przesiedlania schować się między plastrem i beleczką ramki lub w jakiejś szczelinie plastra. Wtedy należy sprawdzić po dwóch – trzech dniach, czy są jajeczka, czy też pszczoły budują na otwartym czerwiu mateczniki ratunkowe. Gdy nie ma larw, pszczoły w rodzince bezmatecznej będą przekształcać komórki w dolnej części plastra w twory przypominające miseczki matecznikowe. Jeżeli nie ma jajeczek ani mateczników, to prawdopodobnie matka nie czerwiła już wcześniej, z jakiegoś powodu czerwić zaprzestała lub nie jest unasienniona. Mogła ulec uszkodzeniu w czasie transportu, a może nie karmią jej pszczoły. Wtedy należy do odkładu przenieść z innego ula plaster z młodymi larwami, a pszczoły zmuszone karmić czerw zaczną wydzielać mleczko, które będą też podawać matce. Czasem w tej sytuacji wystarczy tylko rodzinę podkarmić. Jeżeli mimo to matka nie zacznie czerwić, należy ją wyszukać i wymienić.
Gdy w odkładzie nie ma matki, zazwyczaj daje się to zauważyć już przy jego przesiedlaniu do ula. Świadczą o tym wspomniane zaczątki mateczników ratunkowych na młodym czerwiu lub na dolnej krawędzi plastrów. Trudno bezmateczność stwierdzić na podstawie zachowania pszczół, są one bowiem wzburzone na skutek stresu spowodowanego transportem.
Sprawa jest ułatwiona, gdy matka w odkładzie na czas transportu została zamknięta w klateczce. Wtedy nie będzie narażona na zagniecenie, nie trzeba jej też szukać. Należy ją jednak z klateczki uwolnić, co niesie pewne ryzyko. Matka po wypuszczeniu z klateczki może odlecieć, mimo że jest to matka czerwiąca. Przerwa w czerwieniu i mniej obfite żywienie w czasie, gdy przebywała w klateczce powoduje spadek masy matki, dzięki czemu może ona latać. Taka matka, gdy odkład jest zasiedlany w nowym miejscu, zazwyczaj zaraz wróci z powrotem. Zdarza się jednak, że zabłądzi lub zginie, wtedy odkład trzeba będzie ratować, poddając mu nową matkę. Przy wypuszczaniu z klateczki matka może zostać zażądlona lub okłębiona przez pszczoły, mimo że jest to „ich” matka i wcześniej była przez nie akceptowana. Pobyt w klateczce spowodował jednak, że przez pszczoły zostanie potraktowana jako obca, bowiem one już o niej „zapomniały”. Świadczą o tym mateczniki ratunkowe, często budowane w takich odkładach na otwartym czerwiu. By uniknąć tego ryzyka, matkę można pozostawić w klateczce zamkniętą „na ciasto” i pozwolić, by uwolniły ją pszczoły. Inny sposób, wymagający jednak dużej wprawy, polega na delikatnym wyjęciu matki z klateczki (należy schwycić ją za skrzydełka), posmarowaniu jej odrobiną miodu i puszczeniu na plaster między pszczoły. Matka taka nie będzie mogła odlecieć, zaś pszczoły zlizując z niej miód, szybko ją zaakceptują.
Zarówno pszczoły, jak i czerw w odkładach powinny być zdrowe. Plastry nie powinny pochodzić z rodzin, w których występowała nosemoza i grzybica wapienna, a już w żadnym wypadku zgnilec złośliwy, ponieważ staną się źródłem zakażenia dla nowo zakładanej pasieki.
Zakładanie lub powiększanie pasieki przez zakup silnych, zdrowych odkładów z młodymi, czerwiącymi matkami jest sposobem od lat stosowanym w krajach Europy Zachodniej i w Ameryce Północnej. Inna metoda, rozpowszechniona w Ameryce i Australii, w Europie mniej popularna a w Polsce prawie nieznana, to zakup sztucznych rojów. Rój taki składa się z około 2 kg młodych pszczół i młodej, czerwiącej matki, zamkniętej w klateczce. Umieszczony jest w przewiewnej transportowce, której dwie ściany są wykonane z siatki. Pszczoły zaopatrzone są w pokarm w postaci ciasta miodowo – cukrowego lub inwertowanego, również matka w klateczce musi mieć ciasto na wypadek, gdyby pszczoły nie chciały jej karmić. Sztuczny rój osadza się w ulu tak jak rój naturalny, wsypując pszczoły do gniazda złożonego z ramek z węzą lub suszem. Matka pozostaje w klateczce i jest uwalniana przez pszczoły. Rodzinę taką trzeba karmić aż do całkowitego odbudowania przez nią gniazda. Sztuczne roje do zakładania lub powiększania pasieki można używać do połowy lipca, później utworzona w ten sposób rodzina może nie zdążyć odbudować gniazda i osiągnąć odpowiedniej do przezimowania siły. Sztuczny rój powinien się składać przynajmniej z 1,7 kg młodych pszczół.
Odkładów z młodymi, czerwiącymi matkami można używać nie tylko do zakładania pasieki. Można nimi wzmacniać rodziny wyczerpane pracą na późnych pożytkach, można też wymieniać matki, dołączając odkład do rodziny ze starą matką.
Pszczelarzem można też zostać, łapiąc przypadkowy rój pochodzący z obcej pasieki. Pszczoły rojowe szybko odbudują gniazdo i mogą nawet w tym samym sezonie pszczelarza – nowicjusza obdarować pierwszym miodem. Z chwytaniem i osadzaniem roju wiąże się niebezpieczeństwo zawleczenia chorób, głównie warrozy, ale też innych: zgnilca, grzybicy, nosemozy. Dlatego taki rój tuż po osadzeniu lub nawet jeszcze wcześniej odymia się środkiem przeciwko warrozie. Rój osadza się na węzie i poddaje kwarantannie, czyli obserwuje się, czy pszczoły i czerw nie wykazują objawów chorobowych. W wypadku wystąpienia chorób należy zastosować odpowiednie zabiegi lecznicze.
Powiększanie pasieki
Pasiekę można powiększać kupując rodziny pszczele, odkłady lub sztuczne roje, można to robić też we własnym zakresie. Najprostszy sposób to powiększanie pasieki przy pomocy odkładów, tworzonych z silnych rodzin w okresach przerw w pożytkach. Można też rodziny specjalnie doprowadzać do dużej siły, by dzielić je potem w celu zasiedlenia nowych uli.
Odkłady
W większości pasiek w Polsce warunki pożytkowe stwarzają dwa okresy dogodne do tworzenia odkładów bez większego uszczerbku dla kondycji rodzin macierzystych. Może to być jednocześnie zabieg wyhamowujący rozwój nastroju rojowego, co ma niebagatelne znaczenie na terenach, gdzie występują przerwy w pożytkach. Pierwszy taki moment to okres po zakończeniu wczesnych pożytków, przypadający na drugą połowę maja, po przekwitnięciu mniszka, rzepaku, drzew owocowych, borówki i innych roślin. Rodziny, które wyszły z zimy w dobrej kondycji, teraz osiągają apogeum swojego rozwoju, które spotyka się z krótkotrwałą przerwą w pożytkach. Zanim rodziny te wejdą w nastrój rojowy, można z każdej z nich zrobić odkład, zabierając po kilka plastrów z zasklepionym czerwiem, obsiadanych przez pszczoły. W ich miejsce wstawia się węzę, która natychmiast zostanie odbudowana i zaczerwiona przez matkę pod warunkiem, że odkład nie został zrobiony za późno i rodzina nie szykuje się do rójki. Przy robieniu odkładu należy zwrócić uwagę, by nie przenieść do niego matki. Odkłady wywozi się na inne pasieczysko, odległe o przynajmniej 3 km, i osadza w ulach. Poddaje się im matki nieunasiennione, jako że o tej porze bardzo rzadko udaje się uzyskać matki czerwiące. Po dwóch tygodniach poddane matki zaczną czerwić i odkłady do końca sezonu zdążą rozwinąć się w bardzo silne rodziny.
Drugim dogodnym momentem na tworzenie odkładów jest czas po zakończeniu głównego pożytku wczesnoletniego, z których najpowszechniejszymi są akacje i maliny. Wtedy już wszystkie rodziny w pasiece, zarówno te, z których wykonano już po jednym odkładzie, jak i słabsze, wykorzystujące pożytki majowe na rozwój, są w dobrej kondycji. Część z nich może być zagrożona wyrojeniem, zwłaszcza gdy pojawia się kolejna przerwa pożytkowa, przed głównymi pożytkami letnimi (gryka, lipy, facelia, ogórecznik, koniczyny i inne). Są też pasieki, dla których akacja i malina jest ostatnim pożytkiem towarowym, i jeśli w nich wcześniej nie ograniczono czerwienia matek, jest teraz dużo pszczół, które można wykorzystać do utworzenia nowych rodzin. Znów robi się po jednym odkładzie z każdej rodziny i osadza się je w ulach na innym pasieczysku, by pszczoły lotne nie wróciły. Można im poddać matki unasiennione lub nieunasiennione, które jeszcze zdążą doprowadzić młode rodziny do siły pozwalającej na przezimowanie.
W ten sposób można pozyskać od każdej silnej rodziny w pasiece po dwa odkłady w sezonie bez konieczności znacznego obniżania produkcji miodu. Tak gospodarując, w ciągu kilku lat niewielką pasiekę można powiększyć do kilkuset pni, nie kupując w ogóle pszczół. Również matki można wychowywać we własnym zakresie, przez co koszty powiększenia pasieki zostaną sprowadzone tylko do zakupu lub wyprodukowania uli, zakupu węzy, cukru, oraz innych środków obrotowych.
Zsypańce
Ostatnim momentem na powiększanie pasieki jest okres po zakończeniu głównego pożytku letniego, przypadający na pierwszą dekadę lipca. Najczęściej dotyczy to miodobrania po przekwitnięciu lip, na których produkcyjna część sezonu w większości polskich pasiek się kończy. Wtedy w rodzinach znajduje się dużo pszczół, które wykonywały tylko niektóre prace w gniazdach i jeżeli pasieka nie ma pracować już na żadnym pożytku towarowym, można je wykorzystać do utworzenia nowych rodzin. Pszczoły te pozostałyby nie wykorzystane, co najwyżej część z nich wzięłaby udział w karmieniu czerwia, z którego powstaną pszczoły zimujące. Nowe rodziny tworzy się z nich, robiąc tak zwane zsypańce. Przy okazji ostatniego miodobrania strząsa się pszczoły z odbieranych plastrów z miodem do osiatkowanych transportówek, formując z dwóch – trzech rodzin jeden sztuczny rój, ważący 2 ÷ 3 kg. Pszczoły takie przetrzymuje się przez noc w chłodnym pomieszczeniu (piwnicy), po czym zasiedla się nimi nowe ule, wypełnione ramkami z węzą, ustawione na pasieczysku oddalonym o kilka km. Te rodziny natychmiast trzeba podkarmić dawką nie mniejszą niż 5 litrów syropu. Jednocześnie poddaje im się matki unasiennione. Po przyjęciu matek nowoutworzone rodziny karmi się do momentu całkowitego odbudowania gniazda. Gdy masowo zacznie się wygryzać czerw pochodzący od młodych matek, należy rozpocząć uzupełnianie zapasów zimowych. Wtedy pokarm zostanie złożony w środku gniazd, w komórkach, z których wygryzły się właśnie pszczoły, przerabiany zaś będzie przez najstarsze pszczoły, pochodzące jeszcze od rodzin macierzystych. Utworzone w ten sposób rodziny mogą przed zimą nie osiągnąć tak dużej siły jak te pochodzące z wczesnych odkładów, mają za to inną bardzo cenną właściwość. Otóż są zupełnie wolne od chorób, ponieważ ich gniazda zostały zbudowane od podstaw na węzie, a w zsypańcach po ich utworzeniu można było całkowicie zniszczyć warrozę. Oprócz tego tworzenie nowych rodzin z pszczół zwanych „popożytkowymi” nie powoduje obniżenia zbiorów miodu z pożytków wcześniejszych.
Rójka naturalna
Naturalnym sposobem rozmnażania się pszczół jest rojenie się. W rodzinie, która osiąga najwyższy poziom dojrzałości fizjologicznej, dochodzi do zachwiania równowagi hormonalnej (feromonowej) między poszczególnymi osobnikami w efekcie pszczoły zaczynają wychowywać nowe matki, po czym część z nich opuszcza ul, tworząc nową rodzinę. Ponieważ zjawisko rójki w rodzinie pszczelej przebiega spontanicznie i skutkuje znacznym zmniejszeniem produkcji pasiecznej, w racjonalnej gospodarce pasiecznej jest ze wszech miar niepożądane. Do rójki naturalnej nie powinno się dopuszczać utrzymując genetycznie nierojliwe pszczoły, zapewniając dobre pożytki i odpowiednio kierując rozwojem rodzin. Jeżeli mimo to któraś z rodzin się wyroi, należy sprawdzić, jakie były tego przyczyny i wyeliminować je w pozostałych rodzinach w pasiece. Nie można rójki naturalnej traktować jako sposobu na powiększanie pasieki, ponieważ prowadzi ona do obniżenia produkcji oraz jest sposobem na przekazywanie potomstwu. niepożądanej cechy rojliwości. Mimo, że z jednej silnej rodziny można uzyskać nawet cztery roje, dzięki czemu pasiekę można w ciągu jednego sezonu powiększyć nawet kilkakrotnie, jest to sposób absolutnie nieopłacalny. Rojące się rodziny nie przyniosą bowiem miodu, a schwytanie wszystkich rojów jest niemożliwe. Poza tym masowe rojenie w takiej pasiece będzie miało miejsce również w następnym roku, kiedy rozbudowa pasieki może już nie być potrzebna. Dlatego o wiele bardziej opłacalnym sposobem powiększania pasieki jest tworzenie odkładów w optymalnym, wyznaczonym przez pszczelarza okresie, z matkami o znanym pochodzeniu, przekazującymi pszczołom pożądane cechy.
PSPO o niezatwierdzonych odmianach GMO no comments
w sprawie tzw. „rozwiązań technicznych” dla obecności niezatwierdzonych odmian GMO (LLP)
Na początku listopada Komisja Europejska przedstawiła krajom członkowskim do rozważeniapropozycję długo oczekiwanego rozwiązania w sprawie tzw. „technicznego rozwiązania” dla obecności niezatwierdzonych odmian GMO (LLP – low level presence) jednak tylko w odniesieniu domateriałów paszowych importowanych do UE.
Biorąc pod uwagę, że różne metody pobierania próbek i interpretacji badań analitycznych mogą doprowadzić do rozbieżnych wyników, przygotowywane rozporządzenie przewiduje także wprowadzenie jednolitych zasad pobierania i badania próbek produktów rolnych zawierających śladowe ilości materiału genetycznie zmodyfikowanego.
Fakt, że Komisja nie uwzględniła wspólnego apelu przemysłu paszowego i spożywczego do przyjęcia rozwiązania mającego zastosowanie zarówno do produktów paszowych jak i żywności, jest bardzo rozczarowujący.
Oddzielne przepisy dla pasz i żywności spowodują, że firmy łańcucha spożywczego pozostaną dalej w obliczu kryzysu grożącego poważnymi zakłóceniami wymiany handlowej w przypadku stwierdzenia nawet najmniejszych ilości niezautoryzowanych GMO w partii importowanego surowca. Należy przy tym podkreślić, że niezależnie od podejmowanych środków ostrożności, niemożliwe jest zagwarantowanie nieobecności nawet śladowych ilości przypadkowych zanieczyszczeń.
Ponadto, zniesienie polityki zerowej tolerancji tylko w odniesieniu do pasz nie uwzględnia praktyki rynku towarowego. Zarówno przemysł paszowy jak i spożywczy są zależne w znacznym stopniu od importowanych surowców rolniczych. Wynika stąd przekonanie, że w przypadku zaistnienia trudności w zaopatrywaniu się w te surowce wspomniane przemysły będą narażone na ponoszenie znacznych kosztów, co nie pozostanie bez wpływu na ich rentowność.
Projekt Komisji stanowiący rozwiązanie tylko w kwestii pasz:
- pomija rzeczywistość gospodarczą oraz fakt, że łańcuch żywnościowy i paszowy stanowią jedną całość i są całkowicie ze sobą powiązane pod względem zaopatrzenia surowcowego,
- może spowodować utrudnienia w imporcie produktów rolniczych, których dostawy konieczne są do uzupełnienia unijnej podaży, a które wykorzystywane są zarówno w produkcjiżywności jak i pasz,
- może osłabić w perspektywie średnioterminowej rentowność europejskich zakładów przetwórczych, zmuszając je do znacznego zmniejszenia lub nawet zaprzestania działalności z powodu niewystarczającej ilości czy wręcz braku bezpiecznego surowca do produkcji artykułów spożywczych. Z pewnością sytuacja taka może zagrozić nawet stanowiskom pracy i doprowadzić do wzrostu bezrobocia.
- będzie wyraźnie dyskryminować przedsiębiorców łańcucha żywnościowego w porównaniu do paszowego. Projekt regulacji unijnej dotyczący tylko pasz wyklucza żywności z formalnego utworzenia naukowych najlepszych praktyk dotyczących interpretacji badań i pobierania próbek zawierających śladowe ilości transgenetycznego materiału.
Aby uniknąć pogorszenia się konkurencyjności sektora rolno-spożywczego i ogólnego klimatu inwestycyjnego, „techniczne rozwiązanie” musi dotyczyć także produktów żywnościowych.
Ponadto, propozycja zaprezentowana przez Komisję stanowi tylko częściowe rozwiązanie problemu wynikającego z niejednolitych procedur autoryzacyjnych w różnych krajach, przez co nowe odmiany roślin modyfikowanych nie są zatwierdzane jednocześnie – po pierwsze ze względu na zakres rozporządzenia ograniczony tylko do pasz, a po drugie ze względu na proponowany maksymalny poziom obecności niezatwierdzonych GMO wynoszący 0,1 %.
Próg ten nie uwzględnia aktualnych możliwości analitycznych i mieści się w standardowych błędach oznaczeń. Dlatego Polskie Stowarzyszenie Producentów Oleju opowiada się za przyjęciem progu obecności niezatwierdzonego GMO w paszach i produktach spożywczych będących w obrocie na terenie UE na bezpiecznym analitycznie poziomie 0,5 %. Naszym zdaniem w warunkach masowegotransportu, przemysłowego przerobu itp. nie ma możliwości osiągnięcia i utrzymania zerowego poziomu przypadkowych zanieczyszczeń, jednocześnie proponowany poziom 0,5 % jest dostatecznie niski, żeby nie stwarzać żadnych zagrożeń dla ewentualnych konsumentów.
GMO Germany no comments
Karlsruhe setzt Gentechnik in Landwirtschaft Grenzen
Gentechnik-Befürworter wollten in Karlsruhe Erleichterungen für Gen- Bauern erreichen – und bewirkten das Gegenteil: Das Verfassungsgericht stellte sich auf die Seite der Skeptiker.
Das Bundesverfassungsgericht hat der Gentechnik in der Landwirtschaft enge Grenzen gesetzt. In einer am Mittwoch verkündeten Entscheidung bestätigten die Richter das geltende Gentechnikgesetz. Sowohl das Standortregister für Gentechnikfelder wie auch die weitreichende Haftungsregelung seien mit dem Grundgesetz vereinbar. Danach müssen Gentechnik-Landwirte zahlen, wenn veränderte Pollen ein Nachbarfeld verunreinigen – und zwar unabhängig davon, ob sich der konkrete Verursacher nachweisen lässt (Az.: 1 BvF 2/05).
Damit ist ein Vorstoß Sachsen-Anhalts gescheitert, den Anbau von gentechnisch veränderten Pflanzen zu erleichtern. Vielmehr setzten die Richter der Politik enge Grenzen: „Angesichts eines noch nicht endgültig geklärten Erkenntnisstandes der Wissenschaft bei der Beurteilung der langfristigen Folgen eines Einsatzes von Gentechnik trifft den Gesetzgeber eine besondere Sorgfaltspflicht.“
Die Regierungen dürften es nicht bei einer einfachen Kosten- Nutzen-Rechnung belassen. Sie seien auch „in der Verantwortung, für die künftigen Generationen die natürlichen Lebensgrundlagen zu schützen“. In seiner Entscheidung weist der Senat mehrfach darauf hin, dass die Gentechnik in die elementaren Strukturen des Lebens eingreife, und die Folgen wohl nur schwer wieder rückgängig zu machen seien. Deshalb müsse beim Aussäen und Vermarkten gentechnisch veränderter Produkte „größtmögliche Vorsorge“ getroffen werden.
Dazu zählen die Richter auch das Standortregister, mit dem sich die Öffentlichkeit gezielt über die Anbauflächen mit gentechnisch veränderten Pflanzen informieren kann. Den Einwand, dass Gentechnik- Gegner die Felder dadurch schnell finden und zerstören könnten, ließen sie nicht gelten. Solche Aktionen habe es bereits vor dem Register gegeben; die Verfolgung dieser Straftaten sei Sache der Polizei.
Auch die sogenannte verschuldungsunabhängige Störerhaftung ist nach Auffassung des Gerichts angemessen. Demnach haften Gentechnik- Landwirte auch dann für Verunreinigungen auf benachbarten Feldern – etwa durch herumfliegende Pollen -, wenn sie alle Sorgfaltspflichten eingehalten haben. Die Haftungsregelung sei eine Grundlage für ein „verträgliches Nebeneinander konventioneller, ökologischer und mit dem Einsatz von Gentechnik arbeitender Produktionsmethoden“. Zudem garantiere diese Regelung, dass sowohl Landwirte als auch Verbraucher wirklich wählen könnten zwischen gentechnisch veränderten und naturbelassenen Produkten.
Miód i jego wartości no comments
Już nasi przodkowie wiedzieli jakie zbawienne znaczenie ma dla naszego organizmu miód. Zawiera ona bowiem nie tylko substancje odżywcze, ale także substancje lecznicze. Składa się w prawie 80 procentach z cukrów prostych, a dodatkowo zawiera kwasy, enzymy, białko i substancje bakteriobójcze oraz wodę. Miód to także źródło witaminy A, B, C i K.
Znajdują się w nim także mikro i makroelementy, w tym żelazo, mangan i magnez. Stosujemy miód zazwyczaj w sezonie jesiennym i zimowym celem ochrony przed przeziębieniami, jednak może on być z powodzeniem stosowany w ciągu całego roku, głównie przez osoby chore na serce, wątrobę, jak również cierpiące na reumatyzm oraz mające kłopoty z przemianą materii. Jednak nie tylko osoby chore powinny go spożywać, ale także osoby zdrowe, celem wzmocnienia i odporności swojego organizmu.
Możemy w zależności od surowca z jakiego powstał podzielić miód, na miód spadziowy, miód nektarowy (miód kwiatowy) oraz miód mieszany (nektarowo-spadziowy lub spadziowo-nektarowy).
Miody spadziowe, których jest ich w naszym kraju najwięcej, głównie pochodzą z jodły i świerka. Bardzo rzadko spotkamy miody spadziowe z drzew liściastych. Miody te są pomocne w zakresie leczenia schorzeń dróg oddechowych. Najczęściej są w odcieniach ciemnych lub szarych. Gdy występują w stanie płynnym są zazwyczaj koloru czarnego, a gdy się krystalizują ich kolor ulega rozjaśnieniu. Miody spadziowe z drzew iglastych posiadają bardzo łagodny smak. Znajdziemy w nich dużą cześć cukrów złożonych, których praktycznie nie ma w miodach nektarowych.
Miody nektarowe (kwiatowe) zazwyczaj są jasne, posiadają wyraźny aromat. Pochodzą z nektaru najczęściej różnych roślin. Określa się je nazwą rośliny, z której głównie pochodzą, stąd też możemy spotkać miód rzepakowy, miód wrzosowy, miód akacjowy, miód gryczany, miód lipowy, miód koniczynowy, miód wielokwiatowy.
Miody mieszane są to miody składające się jak w części z miodu spadziowego i miodu nektarowego.
Niemiecki Trybunał przeciwko GMO no comments
Niemiecki Trybunał przeciwko GMO
Niemiecki Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe pokazał ostatecznie czerwoną kartkę dla upraw genetycznie modyfikowanych. W środę, 24 listopada 2010 sędziowie trybunału potwierdzili zgodność z konstytucją obecnie obowiązującego prawa, które dotyczy upraw GM. W praktyce oznacza to, że rolnicy wysiewający na własnych polach GMO będą musieli płacić ogromne kary, jeśli dojdzie nawet do przypadkowego zapylenia i zanieczyszczenia niemodyfikowanych genetycznie upraw na sąsiednich polach.
Do tego rodzaju naruszenia doszło w landzie Sachsen – Anhalt, w środkowych Niemczech. Dominuje tam rolnictwo wielkopowierzchniowe, w przeciwieństwie do reszty Niemiec, gdzie więcej jest mniejszych gospodarstw rolnych.
Sędziowie określili politykę wobec inżynierii genetycznej bardzo wąsko: „W obliczu jeszcze nie do końca wyjaśnionego przez środowisko naukowe stanu wiedzy, w ocenie długookresowych przyczyn zastosowania inżynierii genetycznej prawodawca powinien wykazać szczególną ostrożność”. Jak podkreślili, rządy landów nie mogą kierować się jedynie rachunkiem zysków i strat, ale również przejąć odpowiedzialność i „ochronę naturalnego środowiska życia dla przyszłych generacji”. Podkreślili, że możliwe negatywne skutki upraw GMO można odwrócić jedynie z ogromnym trudem, toteż przy wysiewie i oznaczaniu nasion GM należy zachować „najwyższą możliwą ostrożność”.
Trybunał odrzucił także wnioski rolników, zaznaczając, że rejestr pól genetycznie modyfikowanych powinien być dostępny ogółowi społeczeństwa. Odciął się od argumentów, że tego typu uprawy mogą stać się łatwym celem dla przeciwników GMO. Niszczenie zasiewów GMO oraz podobne incydenty miały miejsce już przed ustanowieniem tego rejestru, a poza tym ściganie tego typu wykroczeń leży też w interesie policji.
Ponadto tak zwana niezależna odpowiedzialność sprawcza zgodnie z wyrokiem sądu również jest uzasadniona. W praktyce oznacza to, że rolnicy, którzy wysiewają GMO na swoich polach ponoszą odpowiedzialność także w przypadku, gdy dojdzie do zapylenia i zanieczyszczenia np. pyłkiem z upraw GM sąsiednich pól, nawet wówczas gdy zapewnili wszystkie środki ostrożności. Reguły odpowiedzialności są podstawą dla „znośnej koegzystencji konwencjonalnych, ekologicznych oraz zawierających elementy modyfikowane genetycznie metod produkcji”. Zdaniem sędziów, tego rodzaju regulacja gwarantuje, że zarówno rolnicy jak i konsumenci będą mieli realny wybór między produktami zmienionymi genetycznie, a naturalnymi.
Problemy współczesnego pszczelarstwa Pszczela Wola 2011 no comments
II Lubelska Konferencja Pszczelarska