Archive for the ‘Polski Miód’ Category
C.K. SMAKI W "MIASTECZKU GALICYJSKIM". no comments
C. K. Gospoda, C. K. Kawiarnia i część hotelowa mają od maja 2011 r. nową gospodynię. I to gospodynię z prawdziwego zdarzenia!!!
![]() |
Miasteczko Galicyjskie zaprasza |
![]() |
Miasteczko Galicyjskie |
Poznamy genomy tysięcy gatunków owadów no comments
Przez pięć najbliższych lat naukowcy zbadają sekwencję genomów pięciu
tysięcy gatunków owadów i innych stawonogów. Chcą dzięki temu
skuteczniej zwalczać szkodniki upraw i owady uczestniczące w
przenoszeniu chorób, a pożyteczne – chronić. Szczegóły przedsięwzięcia
przedstawia najnowszy numer „American Entomologist”.
Poznając sekwencję genomów tysięcy gatunków badacze chcą
lepiej poznać biologię owadów i skuteczniej walczyć z gatunkami, które
zagrażają ludzkiemu zdrowiu, zapasom żywności i bezpieczeństwu
gospodarki. Dysponując całą masą nowych danych badacze będą mogli
lepiej zrozumieć m.in. mechanizmy rozprzestrzeniania się chorób, w
których uczestniczą owady, jak również skuteczniej kontrolować
szkodniki upraw – tłumaczy koordynator projektu, Daniel Lawson z
European Bioinformatics Institute.
Projekt ten „dostarczy informacji
niezbędnych do szukania nowych sposobów zwalczania oporności owadów na
insektycydy. Z drugiej strony uzbroi genetyków w wiedzę dotyczącą
słabych punktów w genomie owadów. Można je będzie wykorzystać, szukając
nowych strategii walki ze szkodnikami” – dodaje Gene E. Robinson z
University of Illinois w Urbana-Champaign.
Dzięki postępowi
technologii maleją koszty sekwencjonowania DNA – zaznaczają autorzy
projektu. To znacznie poprawia perspektywy osiągnięcia przeróżnych
celów. „Możemy na przykład uzyskać dane na temat genów, dzięki którym
organizm owada oczyszcza się z toksyn, jakie do niego wniknęły.
Gdybyśmy poznali te geny u różnych gatunków, może łatwiej byłoby
znaleźć sposób zwalczania szkodników” – opowiada Kevin J. Hackett z
USDA Agricultural Research Service. – Natomiast niektóre owady
pożyteczne, jak choćby pszczoły miodne, nie posiadają tak wielu genów
odtruwających i są bardziej wrażliwe na środki chemiczne. W tym
przypadku taki rodzaj informacji można wykorzystać do ochrony”.
Autorzy projektu skupili się w grupie nazwanej i5K, stworzyli też stronę internetową (http://arthropodgenomes.org/wiki/i5K),
za pośrednictwem której poszukują informacji na temat trwających już
na świecie badań owadzich genomów i wymieniają sugestie nt. przyszłych
kierunków prac. „Próbujemy ustalić, kto pracuje nad jakimi owadami, i
czy informacja od tych ludzi mogłaby się w projekcie przydać” – tłumaczy
Susan J. Brown, profesor z Kansas State University.
Pestycydy wpływają na wagę urodzeniową dzieci no comments
Ekspozycja na nawet umiarkowane działanie pewnych rodzajów pestycydów w
okresie ciąży może wpłynąć na wagę urodzeniową dziecka – wynika z badań
opublikowanych w piśmie „Pediatrics”.
Analiza krwi pępowinowej blisko 494 noworodków, urodzonych w
Hiszpanii w latach 2003-2006, wykazała, że dzieci, u których wykryto
ślady węglowodorów chlorowanych, bezpośrednio po narodzinach ważyły
mniej.
Węglowodory chlorowane, wchodzą w skład pestycydów, których
stosowanie w wielu krajach rozwiniętych jest obecnie zabronione lub w
znacznej mierze ograniczone ze względu na ich szkodliwy wpływ na
zdrowie, w tym również działanie rakotwórcze.
Badacze zwracają
jednak uwagę, że pestycydy pozostają w środowisku przez lata, a według
amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) głównym
źródłem ekspozycji jest pokarm.
Naukowcy z Centrum Badań nad
Zdrowiem Publicznym w Walencji wzięli pod uwagę cztery rodzaje
pestycydów: dichlorodifenylotrichloroetan (DDT),
dichlorodifenylodichloroetylen (DDE, produkt rozpadu DDT),
heksachlorobenzen (HCB) i beta-heksachlorocykloheksan (beta-HCH).
Zaobserwowali
oni, że z każdym dziesięciokrotnym zwiększeniem poziomu któregokolwiek
z wymienionych pestycydów we krwi pępowinowej, waga noworodków była
niższa o od 56 do 113 gramów. Podwyższony poziom DDT miał ponadto
związek z mniejszym obwodem czaszki, a HCB – z mniejszą długością
ciała.
Jak zauważa autorka badań Maria-Jose Lopez-Espinosa,
zawarte w pestycydach związki chemiczne wchodzą w reakcję z tyroksyną,
hormonem produkowanym przez tarczycę, który odgrywa istotną rolę w
rozwoju fizycznym i psychicznym.
Badaczka dodaje, że wyniki
dotychczasowych badań na temat wpływu pestycydów na rozwój płodu
pozostawiały wiele wątpliwości. Także w tym przypadku należy wziąć pod
uwagę fakt, że w życiu codziennym jesteśmy narażeni na działanie
ogromnej liczby różnych związków chemicznych, dlatego podwyższony
poziom pestycydów może być jedynie oznaką większej ogólnej ekspozycji
na chemikalia.
XX Biesiada u Bartnika no comments
XX Biesiada u Bartnika
Jak zwykle w pierwszy weekend lipca
(2-3.07.br.) odbędzie się doroczne święto pszczół i pszczelarzy –
jubileuszowa XX „Biesiada u Bartnika”.
Przybywajcie całymi rodzinami, z przyjaciółmi, ze znajomymi! Dla każdego
znajdzie się coś ciekawego, zaskakującego i smakowitego. Jesteśmy
pewni, że dwa pełne radości, słodkie dni, będą dla Państwa jednym z
najmilszych tegorocznych letnich wspomnień.
Muzeum Pszczelarstwa i Skansen zapraszają na dni otwarte – zwiedzanie GRATIS!!!
Wszelkie szczegóły publikujemy poniżej na plakacie imprezy.
Pszczelarzom zawodowcom i hobbystom rekomendujemy doroczną konferencję
naukową, która tym razem odbędzie się pod intrygującym tytułem: „Pomóżmy
pszczołom – pszczoły pomogą nam”.
Raz jeszcze serdecznie Państwa zapraszamy
Anna i Janusz Kasztelewiczowie
Dzień Ratowania pszczół no comments
godzinach 8 – 14 odbędzie się Dzień Ratowania Pszczół. Wraz z Mają
Popielarską, ambasadorką akcji posadzimy 1500 roślin przyjaznych
pszczołom! Powstanie z nich największa w Polsce rabatka w kształcie
pszczoły.
Polsce ginie średnio 105 pszczół na sekundę! Przyjdź i dowiedz się,
dlaczego bez pszczół zagrożone jest życie człowieka oraz jak każdy z nas
może im pomóc.
Rodziny, miłośników ogrodu, natury i wszystkich, którzy chcą włączyć się
w akcję „Z Kujawskim pomagamy pszczołom”.
Nie ma życia bez bzykania – KONKURS "POMAGAMY PSZCZOŁOM" no comments
Akcja jest realizowana w ścisłej współpracy z Białowieskim Parkiem Narodowym. Eksperci BPN, czerpiąc z bogatej tradycji bartnictwa Puszczy Białowieskiej, odtworzą w ramach akcji kilka barci dla ponad 100 tysięcy pszczół.
Eksperci BPN, czerpiąc z bogatej tradycji bartnictwa Puszczy Białowieskiej, odtworzą w ramach akcji kilka barci dla ponad 100 tysięcy pszczół.
W akcję zaangażowali się także prof. Jerzy Wilde i Maja Popielarska, którzy będą dzielić się swoją wiedzą i doradzą w jaki sposób każdy z nas może uczynić swoje otoczenie bardziej przyjaznym dla pszczół.
Więcej…
kontakt:
biuroprasowe@pomagamypszczolom.pl
kontakt@pomagamypszczolom.pl |
Lubelskie Miodobranie w Angorce no comments

U Lubuskich pszczelarzy giną pszczoły no comments
„Gdy zginie ostatnia pszczoła na kuli
ziemskiej, ludzkości pozostaną tylko cztery lata życia”… ten slogan już każdy zna… do znudzenia
Dzień jak co dzień. W ulu aż huczy. Kilkadziesiąt tysięcy
pszczół uwija się jak w ukropie. Nagle zapada głucha cisza. W ulu
zostaje tylko matka, kilka robotnic i umierające z głodu larwy. I
nigdzie ani śladu ciał owadów. One po prostu zniknęły!
- U mnie
zdarzyło się to jesienią, straciłem 80 rodzin – opowiada Franciszek Maj,
pszczelarz ze Starej Wsi pod Nową Solą. – Wówczas ul jest wypełniony
miodem. I to najdziwniejsze. Pszczoły strażniczki zazwyczaj desperacko
walczą w obronie zapasów, na które mają chrapkę owady z innych rojów lub
osy. Tymczasem do opuszczonych uli nie chciały wlatywać inne pszczoły.
Jakby były przeklęte…
Tej wiosny owadów w paski było jak na
lekarstwo. Ręce załamują plantatorzy, sadownicy, właściciele
przydomowych ogródków. Owoców nie będzie.
Zbiorowa rzeź owadów
Pan Franciszek właśnie zasila słabą rodzinę produkcyjną
zapasowym rojem. Wokół słychać uporczywe bzyczenie. Ten maj był dla
pszczół doskonały, zebrały rekordową ilość miodu wielokwiatowego. I
zdawać by się mogło, że do szczęścia nic więcej nie jest potrzebne. Ale
pszczelarze – i to nie tylko w Lubuskiem czy w Polsce – z niepokojem
nasłuchują bzyczenia. Boją się ciszy… A powód do strachu jest. We
Francji pszczoły wymierają, zbiory miodu spadły o 35-40 procent, a
liczba uli zmniejszyła się o 450 tysięcy. We Włoszech mówi się o
zbiorowej rzezi owadów, zbiory miodu spadły o połowę. Za oceanem
sytuacja jest katastrofalna. Spośród 6 milionów pszczelich rodzin
pozostało jedynie 2,3 miliona. Nagłe wymieranie pszczół dotarło do
Niemiec, Szwajcarii, Hiszpanii, Portugalii i Grecji.
- Oczywiście
znamy pojęcie rojów patologicznych, które nagle się wyprowadzają –
dodaje Maj. – Do tego zmusza je albo głód, albo pszczelarz za bardzo im
dokucza. Ale żeby na taką skalę…
Dziś mówi się już o zjawisku
zagłady rojów (colony collapse disorder – CCD), ale nad jego przyczynami
głowią się sztaby naukowców. Nie, nie dlatego, że bardzo będzie nam
brakowało miodu. Ten produkt pracy owadów stanowi ledwie margines
pożytków. Już Einstein pisał: „Gdy zginie ostatnia pszczoła na kuli
ziemskiej, ludzkości pozostaną tylko cztery lata życia. Nie będzie
pszczół, to nie będzie zapylania, nie będzie zapylania, nie będzie
roślin, nie będzie roślin, to nie będzie zwierząt…”. Około 40 procent
naszej żywności jest bezpośrednio zapylana przez pszczoły. Bez tych
owadów w szybkim tempie wyginie spora część roślin, stracimy 90 procent
owoców. Pszczoły zapylają około 80 procent roślin na ziemi. Zagrożona
zostanie cała populacja zwierząt, a równowaga w przyrodzie będzie
naruszona w katastrofalnym stopniu.
Efekt? W USA pszczelarstwo
stało się już biznesem. Obwoźni pszczelarze za grube pieniądze
„wypożyczają” sadownikom swoje owady w celu zapylenia sadów i pól. W
niektórych regionach Chin z powodu pustych uli sadownicy zapylają
drzewa… pędzelkami. A jedna pszczoła w czasie jednego oblotu odwiedza
kilkaset kwiatów. Żeby wyprodukować kilogram miodu, owady wykorzystują
nektar z kilku milionów kwiatów.
Ranking zabójców
- Co i rusz słyszymy kolejne teorie – mówi Ignacy Żegleń,
prezes Lubuskiego Związku Pszczelarzy. – Według jednych to są pestycydy,
drudzy mówią o znanych powszechnie chorobach pszczół, jeszcze inni o
promieniowaniu telefonii komórkowej. Co gorsza, nie znamy skali
zjawiska. Gdy rozmawiamy z pszczelarzami, opowiadają, że ich dotknęło.
Kiedy poprosiliśmy naszych członków o konkretne dane o stratach, co było
potrzebne do przygotowania ogólnopolskich szacunków, potwierdzenie
otrzymaliśmy od czterech.
W rankingu prawdopodobnych zabójców
pszczół na pierwszej pozycji jest chemia, a zwłaszcza pestycydy. Weźmy
imidacloprid – środek sprzedawany pod nazwą Gaucho lub Admire. Tworzy na
nasionach cieniutką warstewkę ochronną, zabezpieczającą rośliny przed
szkodnikami. Nawet minimalna obecność tego preparatu, stosowanego w
ponad stu krajach, powoduje zakłócenia orientacji u owadów. Jeśli nawet
trafią do ula, zatruwają miód i choruje cały rój. Jakby tego było mało,
pszczelarze uważają, że specyfik zabija także pszczoły karmione cukrem z
takich buraków. Wobec kolejnych zakazów używania producenci czyszczą
magazyny i sprzedają po okazyjnej cenie. A nawet po zaprzestaniu
używania trucizna przez wiele lat pozostaje w ziemi i w cukrze.
Inna
z hipotez mówi o efekcie synergii, czyli zabójczego działania kilku
chemicznych środków. Zwolennicy kolejnej teorii są przekonani, że winna
jest telefonia komórkowa. Promieniowanie zakłóca system nawigacyjny
pszczół, które nie mogą trafić z powrotem do ula.
Hodowcy ze styropianu
Lubuscy pszczelarze oczywiście wiedzą, że winny jest tak czy
inaczej człowiek. I część winy skłonni są złożyć na karb niektórych
kolegów. Żegleń mówi o niezrzeszonych hodowcach, którzy nie leczą owadów
z warrozy. Ich pszczoły zarażają inne.
- Tak, ale 20 lat temu
lek kosztował 3 złote, przed rokiem 28, a dziś 50,6 – ripostuje jeden z
pszczelarzy. – Czy naprawdę koszty produkcji aż tak wzrosły? I gdzie tu
jest państwo? Kiedyś kontrolowano pszczelarzy pod kątem walki z
chorobami, a teraz? W takiej sytuacji, gdy wiadomo, że nadchodzi
globalny kryzys, państwo nie robi nic, aby nas dotknął w mniejszym
stopniu.
Inny mówi o wielkiej, efektownej lawecie, kupionej za
unijne pieniądze dla lubuskiego związku. Nie była ani razu wykorzystana,
bo nie ma ciągnika. Może te pieniądze, ponad 20 tys. zł, powinny być
skierowane na rozwój pszczelarstwa?
Maj jednym tchem wylicza
przyczyny wymierania pszczół. I podaje przykłady z życia wzięte. O
rolniku z okolic Rudna, który zapomniał o obowiązku uprzedzania
pszczelarzy o opryskach; o styropianowych ulach, które nie „oddychają” i
po zimie są wilgotne; o niekompetentnych i pazernych hodowcach. Do tego
brak pożytków, na których mogłyby „paść” się pszczoły. Bo rolnicy,
którzy uprawiają ziemię dla dopłat, powinni siać… chabry. I jeszcze
wymierający pszczelarze, których jest coraz mniej, a uli w mieście jest
więcej niż na wsi. Ale przede wszystkim opowiada o hodowcach, którzy
zapominają, że żeby mieć miód, trzeba dbać o pszczoły. Weźmy pobliską
pasiekę, 24 ule. Motylica zżerała ule, za późno nakarmione owady… Nic
dziwnego, że tu bzyczenia nie słychać.
- Popatrzmy na pszczoły trochę cieplej – apeluje Maj. – My jesteśmy bardziej uzależnieni od nich niż one od nas.
***
W artykule poświęconym pszczelej tragedii pewien naukowiec
stwierdził, że zjawisko wymierania rojów to nowy sposób przyrody, nowa
broń przeciwko człowiekowi i jego szaleńczej, bezmyślnej dewastacji
środowiska. Po prostu popełni samobójstwo, uśmiercając w ten sposób
również swojego największego wroga – człowieka.
Źródło: gazetalubuska.pl
Dobry Blajer nie jest zły… no comments
Pszczelarz z Chorzowa i internetowy sklep z miodem
Bezrobotny pszczelarz z Chorzowa koło Pruchnika, omijając
pośredników, założył sklep internetowy.
Teraz klikając myszką sprzedaje tony
miodu. W ten sposób utrzymuje rodzinę i
inwestuje w gospodarstwo pasieczne.
Pośrednicy zarabiali krocie a pszczelarzowi po sprzedaży miodu
wystarczało tylko na benzynę. Piotr Blajer dał więc sobie inną szansę.
Utworzył sklep internetowy. Klienci posypali się jak z rękawa. Są wśród
nich nawet odbiorcy z Ameryki.
Licząca aż 400 uli pasieka
przewoźna jest źródłem utrzymania całej rodziny. Dochody z niej
pozwalają też na inwestowanie w nowoczesny sprzęt, do zbioru miodu, ale
też do powiększania pasieki. Na przykład tę pszczołę matkę z Danii pan
Piotr kupił za 1600 euro. Ale dziś wie, że tak zainwestowane pieniądze
szybko się zwrócą.
Pogoda w tym roku dobrze wróży pszczelarzom.
Wielu z nich już zebrało po kilkaset kg słodkiego produktu. Zapowiada
się lato pełne spadzi, z której powstanie najdroższy miód spadziowy. Az
szkoda oddawać go za pół darmo hurtownikom radzi Piotr Blajer. I
pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu ten gospodarz zwolniony z pracy
zawodowej dzielił los bezrobotnych. Matką wynalazku okazała się
przysłowiowa „potrzeba”.
Źródło: tvp.pl Anna Tomczyk
Raj dla łasuchów no comments
Miód, przyprawy, jajka oraz nasiona, kwiaty, pestki owoców – to
wszystko używane jest do pieczenia pierników sprzedawanych w nowo
otwartej galerii Tebe.
Tebe to galeria autorskiego rękodzieła artystycznego, jednak nie
sprzedaje się tu biżuterii ani glinianych naczyń. Cała wypełniona jest
kolorowymi piernikami. Mieści się w centrum, w Al. Jerozolimskich, tuż
przy Fotoplastikonie. Jednak ciężko tu trafić z ulicy. Trzeba znaleźć
zaciszną bramę, a później kierować się delikatnym korzennym zapachem.
Sklep otworzyli Teresa i Jacek Bilscy. Nie jest to ich pierwsze
piernikowe przedsięwzięcie. Wcześniej robili pierniki na zamówienie
razem ze znajomymi, prowadzili sprzedaż internetową, mieli też sklepik
przy Nowym Świecie. Trzy tygodnie temu otworzyli Tebe.
- Robimy to, co kochamy, i do tego realizujemy się artystycznie – mówi
Teresa Bilska. Większość wyrobów to właśnie jej dzieło. Z większej
odległości wyglądają jak ozdoby. Gdy podejdzie się bliżej i poczuje
zapach, można zorientować się, że to misternie wykonane pierniki. Każdy
szczegół jest dopracowany.
- Elementem ozdobnym mogą być
rzeczy, które stoją w puszkach niemal w każdej kuchni: ziarna,
przyprawy, pestki, nawet fasolka – mówi Teresa Bilska, pokazując
piernikowy dom z dachem z kakaowca.
- Większość Polaków
kojarzy pierniki z Toruniem. Jednak mało osób wie, że kiedyś prawdziwym
piernikowym zagłębiem była również ulica Miodowa w Warszawie.
Stąd też pierniki „wyemigrowały” na Zachód, głównie do krajów
skandynawskich – opowiada. – Wyrób pierników to rzemiosło, którego
początki sięgają ostatnich lat średniowiecza. Odkrycia geograficzne,
które przyniosły ze sobą nowe smaki, wzbogaciły recepturę. Kiedyś ciasto
piernikowe było na wagę złota, dawano je nawet w wianie – dodaje.
Ciasto piernikowe w Tebe przybrało przeróżne kształty: są tu anioły, domy, kamieniczki, zwierzęta, samochody,
drzewa, serca, podkowy, instrumenty muzyczne. Jeden z aniołów ma
sukienkę ozdobioną sorgo, kolejny – pestkami dyni, jeszcze inny –
makiem. Niektóre mają stroje z kilku rodzajów wielokolorowych ziaren.
Trudno tu znaleźć dwa takie same wyroby. Godne uwagi są też domy. Każdy
ma misternie wykonane ozdoby: kolumny, okna, dachy, wzorki. Warto
zwrócić uwagę zwłaszcza na sposób wykonania dachów: niektóre są z
kakaowca, inne z maku, pestek dyni, słonecznika. Domy mają nawet własne
kwiaty: zrobione z pestek dyni (liście) i słonecznika (płatki). Jest
baran pokolorowany kolendrą, koń z grzywą z goździków, lira ze strunami z
łodyżek kwiatów, samochód z felgami z czapeczek żołędzi, drzewo z koroną z krokosza.
Do ozdoby używane są też suszone kwiaty. Z nich pani Teresa robi
kartki upominkowe oraz wykleja obrazy, które również sprzedawane są w
Tebe.
Państwo Bilscy organizują też warsztaty dla
dzieci, podczas których m.in. same robią one pierniki, poznają historię
czekolady, czy uczą się logiki, naśladując Sherlocka Holmesa.
Ceny pierników: od 5 do 70 zł.
Adres: Al. Jerozolimskie 51. Godziny otwarcia: poniedziałek-piątek: 10-18, sobota: 10-14.
Źródło: warszawa.gazeta.pl