Białowieża na rowerze no comments
„Białowieża, ul. Zastawa 58″ – wpisuję adres kwatery agroturystycznej do wyszukiwarki i sprawdzam jej położenie na mapie satelitarnej. Leży na obrzeżach, więc nie trzeba się obawiać dużego ruchu samochodów pod oknami. Nasza 14-osobowa grupa złożona z 4 rodzin (w tym sześcioro dzieci) i psa będzie miała co robić w czasie tygodnia, jaki tu spędzimy. Jest muzeum przyrodnicze, szlaki turystyczne, ścieżki rowerowe, rezerwat dzikich zwierząt i aż osiem miejsc, gdzie można coś zjeść. Białowieża zachowała jednak kameralny charakter. Nie ma tłumów, sklepów tylko dla turystów, głośnej muzyki.
Dzień 1. i 2. Na rowerze
Jedziemy Podlaskim Szlakiem Bocianim do Narewki. Trudno zliczyć napotkane po drodze gniazda pełne młodych ptaków! Pierwszy przystanek – Pogorzelce, gdzie wstępujemy do galerii sztuki ludowej, a dłużej zatrzymujemy się na Szlaku Dębów Królewskich i Wielkich Książąt Litewskich (6 km). Ścieżka (przystosowana dla osób niepełnosprawnych) prowadzi między 24 kilkusetletnimi dębami. Z tabliczek pod drzewami dowiadujemy się, ile mają lat i jaki był związek z Puszczą Białowieską władców, których imiona noszą, np. Władysława Jagiełły (robił tu zapasy mięsa przed Grunwaldem), Władysława IV (podpisana przez niego w 1641 r. Ordynacja Puszcz Królewskich wprowadziła ich ścisłą ochronę, a do Puszczy Białowieskiej wjazd był dopuszczalny tylko na podstawie pisemnego pozwolenia króla), Augusta II Sasa (na jednym z polowań z jego udziałem zabito 42 żubry). Dalej droga prowadzi przez płaski teren, szerokim zacienionym traktem, pośród pachnącej kniei. W Narewce jemy obiad i wracamy inną, choć równie wygodną trasą, przez Budy i Teremiski. W Teremiskach zastanawiam się, gdzie może być dom Adama Wajraka – jego opowieści o Puszczy i zwierzętach często inspirowały mnie do szukania dodatkowych informacji, a chęć poznania opisywanych przez niego okolic przywiodła nas w te rejony. Miałam nawet okazję, żeby powiedzieć to panu Wajrakowi osobiście, bo oto widzę go idącego poboczem drogi. Ale zanim podjęłam decyzję, opuściła mnie odwaga.
Na kolejną rowerową wycieczkę wyruszamy ścieżką Krajobrazy Puszczy. Tym razem wybieramy krótszą trasę – ok. 14 km, bo 43 km, które przejechaliśmy poprzedniego dnia, dały nam się we znaki. Droga przez rezerwat Wysokie Bagno zachwyca zmiennością krajobrazu. Bajorka, mokradła i rozlewiska mają tyle uroku, że co chwila przystaję, by utrwalić te widoki na karcie pamięci. Reszta grupy początkowo cierpliwie na mnie czeka, ale wkrótce ruszają beze mnie, zwłaszcza że komary tną niemiłosiernie. Wiedząc, jak słabą mam orientację w terenie, na rozstajach zostawiają mi strzałki z szyszek lub patyków. Spotykamy się na skraju lasu i razem wjeżdżamy do Białowieży. Pierwszy przystanek: Restauracja Carska, ale ograniczamy się do zwiedzania budynku (ceny!). Lokal mieści się w pięknie odrestaurowanym, zabytkowym dworcu kolejowym wybudowanym dla cara Mikołaja II i umeblowanym w stylu epoki. Jeden ze stolików stoi wprost na torach, co jest dodatkową atrakcją. Obiad jemy w Unikacie (ul. Gen. Waszkiewicza 39) specjalizującym się w dziczyźnie. W drodze na kwaterę wstępujemy do świetnie zaopatrzonego sklepu (naprzeciwko hotelu Żubrówka), gdzie kupujemy produkty regionalne: kwas chlebowy, razowy chleb, twaróg z Hajnówki i słynne sery korycińskie. Wyrabiane ręcznie, dojrzewające, mają różne dodatki smakowe, ale chyba najlepszy jest z czarnuszką. Nasz syn chce spróbować kabanosów z dzika, żeby w szkolnym sprawozdaniu z wakacji napisać, że jadł żubra, jelenia, sarnę i dzika.
Dzień 3. i 4. Na piechotę
Kolejnego dnia wybieramy się do Białowieskiego Parku Narodowego, jedynego w Polsce obiektu przyrodniczego wpisanego (1979 r.) na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Najpierw oglądamy zabytkowy dworek z 1845 r., gdzie nocował podczas polowania car Aleksander II. Potem muzeum powstałe na miejscu nieistniejącego już pałacu cesarskiego, który liczył 120 komnat (jedna była cała wyklejona znaczkami pocztowymi). Podziwiamy park pałacowy i w końcu przekraczamy bramę parku narodowego – obszar ochrony ścisłej, gdzie zachowały się najstarsze lasy o charakterze pierwotnym i gdzie można podziwiać ogromną różnorodność gatunków (wejście tylko z licencjonowanym przewodnikiem, np. z PTTK, tel. 85 68 12 295). Niektóre rośliny i zwierzęta żyją tylko tutaj, to tzw. relikty puszczańskie, np. chrząszcz ponurek Schneidera, bezkręgowce, jak pachnica dębowa, czy porosty z rodzaju Usnea i Bryoria o długich nitkowanych plechach zwisających z gałęzi. Park obejmuje zaledwie 1/6 polskiej części Puszczy, a jego symbolem jest żubr, największy ssak lądowy Europy. Puszcza Białowieska stała się schronieniem i ostoją żubra nizinnego, ale i tutaj w 1921 r. zastrzelono ostatniego, żyjącego na wolności. Tu także rozpoczęto proces jego restytucji, czyli przywracania naturze, zapoczątkowany przez sześć osobników żyjących w ogrodach zoologicznych. Obecnie w polskiej części Puszczy żyje najliczniejsza populacja wolnościowa żubra na świecie – ok. 430 sztuk. Przewodnik opowiada wiele ciekawostek związanych z Puszczą, ale dzieci zapytane po kilku dniach pamiętały tylko kuźnię dzięcioła (szczeliny w korze drzew, w które ptaki wkładają szyszki, aby łatwiej wyjmować z nich nasiona) oraz podłużne, czarne grzyby nazywane palcami nieboszczyka (próchnilce).
Nacieszywszy się lasami, chcemy poznać samą Białowieżę. Zatrzymujemy się przy efektownym budynku poczty, oglądamy murowaną cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy z ceramicznym ikonostasem. Wokół cerkwi rosną wspaniałe lipy, a ksiądz prowadzi pasiekę i sprzedaje miód lipowy (40 zł za litr), o smaku i aromacie, jakiego wcześniej nie znałam (choć z niejednego ula miód jadłam). Po cerkwi kolej na katolicki kościół św. Teresy. We wnętrzu dominują korzenie i fragmenty drzew. Na uwagę zasługują konfesjonały wydrążone w pniach i otoczone plątaniną gałęzi. Dzień kończymy w barze mieszczącym się pod dużym białym namiotem przy ul. Kolejowej – wybór dań nieduży, ale wszystko smakuje wyśmienicie, a obsługa jest miła (niedrogo!).
Następnego dnia wyruszamy ścieżką Żebra Żubra do Rezerwatu Pokazowego Żubrów. Trasa rozpoczyna się w oznakowanym miejscu przy drodze na Budy i wiedzie wygodną drewnianą kładką. Teren jest podmokły, więc zejście z niej może zakończyć się kąpielą, co spotkało naszego psa (jeśli gdzieś nie można było zabierać zwierząt, Rafa czekała na podwórku naszych przemiłych gospodarzy). Po 4 km docieramy do rezerwatu (bilet 6 zł, dzieci 3), pies musi zostać za bramą. Na rozległym terenie mieszczą się duże wybiegi dla tarpanów, wilków, łosi, dzików, jeleni, saren, no i oczywiście żubrów. Królowie puszczy wylegują się pod drzewami. Dosyć długo czekamy, aż w końcu jeden z nich wstaje: „Pan żubr we własnej osobie! No, pokaż się, żubrze. Zróbże minę uprzejmą, żubrze” (Jan Brzechwa, „Żubr”). Do Białowieży wracamy drogą od strony Hajnówki (ok. 4 km).
Dzień 5., 6., 7. Samochodem, ciuchcią, rowerem
Nasza córka zbuntowała się: „Dwa dni od rana do wieczora na rowerach, dwa kolejne na nogach, i to ma być wypoczynek?”. Jedziemy więc samochodami do Hajnówki (20 km), skąd ruszamy w 11-kilometrową podróż kolejką wąskotorową do miejscowości Topiło (w sezonie wtorek, czwartek, sobota, godz. 10, bilet 20 zł, dzieci 10, pies 5). Podróżujemy niecałą godzinę, żałując, że usiedliśmy w pierwszym wagonie, w którym kłębią się spaliny z lokomotywy. Szkoda też, że nie ma (opisywanych w internecie) przystanków w miejscach leśnych osobliwości. W czasie godzinnego postoju na stacji końcowej obchodzimy jezioro Topiło, w którym kiedyś składowano przez zimę ścięte drzewa. Resztę dnia spędzamy nad zbiornikiem Siemianowskim (30 km z Hajnówki) – sztucznym akwenem, którego średnia głębokość przy maksymalnym poziomie spiętrzenia wody wynosi zaledwie 3,5 m. Woda jest tak ciepła, że kąpią się nawet największe zmarzluchy. Kolejny dzień też spędzamy nad zalewem. Nie jest to już teren parku narodowego ani rezerwatu, więc ruszam na grzybobranie. Znajduję wyłącznie kurki, które pałaszujemy na kolację uduszone w śmietanie, wymieszane z makaronem i posypane miejscowym twardym serem carskim. Ostatniego dnia robimy jeszcze rajd rowerowy po okolicy. Zadziwia nas, jak niewielu spotykaliśmy turystów, mimo że to środek sezonu, a pogoda piękna. Jeszcze ostatnia solianka w barze pod namiotem, kilka pamiątkowych zdjęć i czas odjeżdżać. Samochód wypełnia odurzający zapach bukwicy – w domu zrobimy nalewkę z tego aromatycznego zioła.
Źródło: Gazeta Turystyka
Źródło: Białowieża na rowerze
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.