Dar radzieckich naukowców miał w latach pięćdziesiątych minionego stulecia zapewnić polskiemu rolnictwu samowystarczalność paszową. Nie zapewnił, bo okazał się szkodliwy dla zdrowia. Pszczelarz – amator, który kilkanaście lat temu zasiał barszcz w Gąskowie o tym nie wiedział. Miód był kiepski, za to chwast rozplenił się po całej wsi. Chwast nie tylko pleni się bez kontroli, ale jeszcze wydziela trujący i parzący sok.

Barszcz Sosnowskiego jest silnie ukorzeniony i wyjątkowo obficie owocuje. Władze gminy twierdzą, że robią co w ich mocy, by zwalczyć problem. Chwast jest regularnie koszony. Zdaniem rolników jednak, to działania pozorowane.

Samo koszenie zwykle niewiele pomaga. Potrzebne jest wieloletnie, kompleksowe działanie silnymi środkami chemicznymi. To jednak jest kosztowne, a barszcz Sosnowskiego nie jest wpisany na krajową listę roślin toksycznych i samorządy nie mogą się ubiegać o dotację z budżetu państwa na walkę z tym chwastem.