Półtorak Piasecki Rodowy – Mazurskie Miody no comments
Uczestnicy: – Bramborak i Koczownik
Miejsce: Trzęsawisko w epicentrum głuszy
Oto co zanotowaliśmy podczas degustacji na temat półtoraka Rodowego:
„- gęsty, o ciemnej barwie i intensywnym owocowym zapachu, wyraźnie orzeźwiający smak owocoów (według naszych przypuszczeń może sok z jeżyn?), leciutko cierpki smak na końcu gardzieli. wyborny”
Mało, który półtorak (albo i żaden z dotąd degustowanych) miał smak orzeźwiający, owocowy. To trzeba podkreślić i za wielki plus uznać onego Rodowego, bo zwykle półtorak miodem jest ciężkim i srogim – słodkim bardzo.
Kolejna niespodzianka to fakt, iż jest to miód niesycony! Oznacza to, że podczas jego wytwarzania nie gotowano miodu, nie zabijając tym samym dzikich drożdży, a przez uniknięcie podgrzania zachował swoje zdrowotne właściwości, o czym kontretykieta słusznie wspomina. Aby jednak zabezpieczyć miód przed jakimiś niepożądanymi przemianami we flaszach – dodano jednak siarczyny.
Tak mniej więcej wyglądała barwa Rodowego, chociaż ciepłe światło ogniska mogło nieco zafałszować obraz.
Podczas dłuższych degustacji posilamy się rozmaitemi przekąskami, głównie kiełbasą, którą pieczemy na naszym polowym ruszcie własnej produkcji. Podczas tej degustacji przetestowaliśmy z powodzeniem łopatkę ogrodniczą, nabitą na ściętą na miejscu tyczkę, którą żar z ogniska przenosiliśmy pod ruszt, oddalony od tego gorąca nie do wytrzymania. Wcześniej męczyliśmy się okropnie wygarniając ów żar patykami, na zbyt bliską odległość od ogniska, przeto manipulacyjom przy kiełbaskach towarzyszyło okrutne przegrzanie, bliskie wręcz poparzeniu.
Zbliżenie się do tego pieca nie jest możliwe – ale gdybyśmy biesiadowali przy srogim mrozie i wichrze, to ów piecyk zapewniłby nam wprost luksusowe warunki termiczne podczas degustacji. Tymczasem niestety ani mrozu ani wichru nie było, a i śniegu również – ot taka zima śródziemnomorska.
Przypomnieliśmy sobie smak Wójczyca smakując znany nam już Herbowy od Jarosa – ten akurat egzemplarz był nieco ostrzejszy niż Wójczyc, jakiego degustowaliśmy nad Tanwią. Jest to miód gryczany, bardzo ciemny. W naszym egzemplarzy wyczuliśmy smak „drewniany” jak to w przypływie wesołości określiliśmy. naprędce. Ale pozytywnie drewniany – jakby z beczki dębowej pochodził.
Dwie czarki gryczanego miodu Herbowy tuż po podgrzaniu…
A oto nasze ulubione przyprawy do mięs – od lewej przyprawa do dań z rusztu, na wagę (bez glutaminianu sodu) oraz musztarda Kozacka i sos Chilli (również bez glutaminianu), no i oczyswiście jak zawsze pieczony na ruszcie czosnek i tzw. „cebularze” – specjalność regionu lubelskiego.Razem z mięsiwem od małych wytwórców daje to wspaniałą zakąskę plenerową, jako tako pasująca do miodów pitnych.
Abyśmy zawsze miód pijali – toastem tym kończymy degustację, zapowiadając, że w końcu stycznia odkorkujemy kolejne nowości w świecie miodów pitnych. Zapraszamy!
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.