Pszczelarze stracą na powodzi no comments
Pszczelarze z chełmińskiego koła, którzy mają pasieki niedaleko Wisły, obawiają się, że powódź wpłynie także na ich przyszłoroczne zbiory.
Eugeniusz Fijoł ma pasiekę w Podwiesku już prawie pół wieku. Twierdzi, że choć ulami zajmuje się od młodych lat, takich problemów jak obecnie sobie nie przypomina.
- Powódź na pewno wpłynie u nas na przyszłoroczne zbiory miodu, woda na polach stoi cały czas – mówi Eugeniusz Fijoł. – Do tego wciąż pada deszcz, przez to wszystko mniej będzie upraw rzepaku. Uważam jednak, że nie tylko pogodę trzeba winić za ten stan, ale i nasze władze, które nie dbają o melioracje. Deszcze zawsze padały, a przecież woda była odprowadzana, bo rowy były wyczyszczone. Teraz są one zaniedbane, od wielu lat w ogóle nie wykaszane i rosną w nich już wysokie krzaki. Kiedyś to było standardowe działanie, koszone były nawet dwa razy do roku. Kanał główny również jest zarośnięty. W okolicy Wisły pan Eugeniusz ma 22 rodziny pszczele.
- Obok, w Dorposzu Chełmińskim, na polach też stoi woda, a oddalone grunty są podmokłe – dodaje pszczelarz z Podwieska. – Rzepak, wyka, bobiki, pieluszki – to miododajne rośliny, których zabraknie na polach, więc i pszczelarze skutki podwodzi odczują.
Były prezes koła chełmińskiego, Mieczysław Misiaszek, jest optymistą.
Po latach grubszych przychodzą chudsze
- Wpływ powodzi na działalność pszczół nie będzie wielki, ale na pewno będzie – mówi Misiaszek. – Rzeczywiście, minął już agrotechniczny termin siewu rzepaku. W dolinie Wisły na pewno będzie go mnie, bo niektórzy do dziś nie zebrali tegorocznego. I w związku z tym także miodu rzepakowego w przyszłym roku będzie mniej. Jednak widziałem, jak w Kijewie Królewskim rolnicy siali go nawet w deszczu.
Misiaszek podkreśla, że pszczoły sobie poradzą.
- Mamy sady, ogródki, kwitnie mniszek lekarski, pożytku więc nie brakuje – tłumaczy. – Nie przeceniajmy zatem roli rzepaku. Niestety, życie nie jest usłane różami i podobni jak rolnicy, tak i pszczelarze muszą nastawić się na to, że jeden rok jest lepszy, inny – gorszy.
Pszczelarze nadal borykają się także z warozą. Członek koła Marian Kowalik ze Skłudzewa (powiat toruński) przywiózł w słoiczkach szkodnika atakującego pszczoły w jego pasiece.
Regionalny Związek Pszczelarski w Toruniu wystąpił do Urzędu Marszałkowskiego o refundację zakupu drzew i roślin miododajnych.
- Chcielibyśmy wzbogacić pożytki o rośliny rzadko występujące na tych terenach – mówi Zbigniew Rębacz, prezes chełmińskiego koła. – Jest kilkanaście gatunków roślin na liście do wyboru. Ostatni raz taka akcja była prowadzona dziesięć lat temu, kiedy prezesem był Mieczysław Misiaszek. Pszczelarze obsadzili wówczas roślinami swoje pasieki.
Źródło: Pszczelarze stracą na powodzi
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.