To jest jakaś lekka paranoja. Jak to jest z tymi nalewkami. no comments
pszczelipark_miody
Dwa lata temu przygotowałam wystawę o nalewkach. To była chyba pierwsza w naszej historii ekspozycja, która miała ekspertyzy prawników. Okazało się bowiem, że w ten sposób promuję alkohol. Na wystawie pojawiły się nalewki, opisy, jak je przygotować, nawet domowa aparatura do ich wyrobu Grzegorz Giedrys: Toruń w średniowieczu słynął ze swoich miodów.
Grażyna Szelągowska: Wokół Torunia były trzy wielkie puszcze, w których znajdowały się liczne barcie, z których pozyskiwano miód. Pieczę nad nimi sprawowali ówcześni pszczelarze – bartnicy. I co ciekawe, w przeciwieństwie do innych regionów, gdzie pozyskiwaniem miodu zajmowały się prywatne gospodarstwa, bartników zatrudniało u nas miasto. Byli u nas niemal urzędnikami. Słynęliśmy z wyśmienitego miodu i wosku bardzo dobrej jakości. Niestety, toruńskie miody to już przeszłość – zostali nieliczni pszczelarze, którzy wiele serca wkładają w swoje zajęcie. Zmienia się środowisko wokół Torunia i coraz trudniej utrzymywać pasieki. Niektórzy z nich, aby uzyskać miód wrzosowy wywożą ule na poligon. Nie wiem, czy to jest do końca legalne, ale miód wrzosowy jest doskonały.
Czy modny kiedyś był u nas miód pitny?
- Miody pitne były na stołach w całej Polsce. To był bardzo szlachetny i typowo polski trunek. W innych regionach Polski niektóre prywatne wytwórnie nadal wyrabiają miody pitne doskonałej jakości, u nas niestety nikt tego na większą skalę nie robi. Chociaż na regionalnych konkursach jedzeniowych pojawiają się miody pitne domowej roboty, zresztą bardzo dobre, ale to wyrób na domowy użytek. Swego czasu mogliśmy się chwalić znakomitym winem owocowym z wytwórni win owocowych w Kruszwicy, która powstała w 1920 roku.
Produkowała tanie wina?
- Przepraszam bardzo, powoli. To nie była żadna, jak to się dzisiaj mówi „siara” albo „jabol”, ale wina szlachetne np. Złota Reneta i Królowa Renet, które na wystawach krajowych i zagranicznych zdobywały medale. Ta sama wytwórnia robiła również doskonałej jakości miody pitne. Bardzo charakterystycznym produktem naszego regionu – napojem oczywiście bezalkoholowym – była kawa z palonej cykorii, którą produkowano od 1818 roku w fabryce braci Bohm we Włocławku. To była pierwsza na ziemiach polskich palarnia kawy zbożowej. Kupowali ją przeważnie biedniejsi, dla których stanowiła namiastkę prawdziwej kawy.
Na liście naszych potraw i produktów regionalnych są nalewki.
- Tak, ale mam jedno zastrzeżenie: nalewki nie są typowym produktem naszego regionu. Powstawały w całej Polsce. Początkowo zażywano je jako lekarstwo na różne dolegliwości, z czasem stały się po prostu trunkiem pitym również dla przyjemności. To oczywiste, że w niektórych regionach mogły powstawać jakieś charakterystyczne nalewki, jak chociażby bursztynówka, którą do dziś robi się na Kaszubach, czy żenicha, znana na wschodzie Polski, której podstawowym składnikiem jest owoc dzikiej róży.
To jakie smaki miały nasze alkohole?
- Tego, co było akurat pod ręką – były nalewki na głogu, na wiśniach, na orzechach, kwiatach czarnego bzu.
Policjanci pochwalili się, że w zeszłym tygodniu na Święcie Pomidora w Jeziorach Wielkich zarekwirowali kilkanaście butelek księżycówki, która jest na Liście Produktów Tradycyjnych produktów województwa kujawsko-pomorskiego.
- Sprzedaż alkoholu bez akcyzy jest nielegalna. A księżycówka z Kujaw to po prostu bimber z gruszek bergamotek. Przepis podany jest w filmie „Wiosna, panie sierżancie”, kiedy postać, w którą wcielił się Tadeusz Fijewski, wygłaszała pogadankę na temat pijaństwa. Dzwoni do mnie wielu mieszkańców, aby zapytać, gdzie można dostać nasze regionalne nalewki. Oczywiście, nie mogę im pomóc – bo wiem, że to będzie złamanie prawa.
To jest jakaś lekka paranoja. Państwo szczyci się regionalnymi produktami, a jednocześnie ściga ich wytwórców.
- Rzeczywiście, absurdalna sytuacja. Niestety, większości regionalnych potraw i produktów nie można w ogóle kupić. Dlatego że wytwórcy nie są w stanie spełnić wszystkich rygorystycznych przepisów sanepidu. Dbanie o te normy przekracza możliwości wielu lokalnych producentów. Wracając do sprawy alkoholi, pod Zieloną Górą odrodziły się tradycje winiarskie – wiele rodzin powróciło do upraw winorośli. Dochodziło do kuriozalnych sytuacji, gdy na targach żywności spotykają się czescy producenci wina i polscy – oni mogą sprzedawać swoje produkty, my nie. Nie jestem na bieżąco, ale słyszałam, że chyba winiarze zielonogórscy jakoś wreszcie rozwiązali ten problem.
Jeśli chodzi o nalewki, ustawa o przeciwdziałaniu alkoholizmowi jest jakąś bzdurą.
- Proszę pana, ona w innych aspektach też jest pełna absurdów. Dwa lata temu przygotowałam wystawę o nalewkach. To była chyba pierwsza w naszej historii ekspozycja, która miała ekspertyzy prawników. Okazało się bowiem, że w ten sposób promuję alkohol. Na wystawie pojawiły się nalewki, opisy, jak je przygotować, nawet domowa aparatura do ich wyrobu. Dlatego na ekspozycji musiała pojawić się notka o tym, że wystawa nie promuje spożywania alkoholu, ani nie jest reklamą alkoholu, ale przedstawia historię wyrobu nalewek, sposób jego produkcji na przestrzeni kilkudziesięciu lat i rolę, jaką odgrywa w polskiej tradycji i kulturze. Niestety, nie mogę zagwarantować, że oglądali ją tylko pełnoletni.
Rozmawiał Grzegorz Giedrys
Źródło: Gazeta Wyborcza Toruń
Źródło: To jest jakaś lekka paranoja. Jak to jest z tymi nalewkami.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.