Archive for the ‘Polski Miód’ Category
Dzika Polska – Dżentelmeni przyrody w TVP. INFO no comments
10 lipca, w niedzielę o godzinie 11:00 TVP.INFO wyemituje program „Dzika Polska” pokazujący świat dzikich zwierząt i przyrody oraz ludzi, którzy ją chronią. Ekipa „Dzikiej Polski” odwiedziła jedyną w Europie średnią szkołę pszczelarską w Pszczelej Woli pod Lublinem, gdzie miała okazję zajrzeć zarówno do tradycyjnych barci, jak współczesnych
uli, poznając zagadkowe obyczaje pszczół i zrozumieć, czym są dla nas i
dla naszej przyrody.
Polskie pszczoły zagrożone zarazą no comments
Rodzin pszczelich ubywa. Przeciętnie w Polsce ginie ich 15
proc. rocznie. To zła wiadomość nie tylko dla miłośników miodu. W
Polsce pszczoły zapylają 80 proc. roślin uprawnych. Od ich pracy zależy
więc, co będziemy jedli i ile za to zapłacimy.
- Problem rzeczywiście jest poważny – przyznaje prof. Bożena Szymaś z
Zakładu Hodowli Owadów Użytkowych Uniwersytetu Przyrodniczego w
Poznaniu. – Na szczęście, nie ma jeszcze dowodów, że mamy do czynienia z
masowym ginięciem pszczół, z którym borykają się Stany Zjednoczone i
Kanada.
Tam pszczele rodziny wylatywały z ula i tyle je widziano. Nic nie wskazywało na to, że przyczyną były znane choroby.
- Według naszych szacunków w ubiegłym roku w Polsce nie udało się
ustalić przyczyn strat w pszczelich rodzinach w jednym przypadku na trzy
– twierdzi prof. Jerzy Wilde z Katedry Pszczelnictwa Uniwersytetu
Warmińsko-Mazurskiego. – Możemy mieć więc do czynienia z tym zespołem.
Co może go powodować? – Gdybyśmy znali odpowiedź na to pytanie
bylibyśmy już bardzo blisko rozwiązania problemu – uważa prof. Szymaś.
Ryszard Pilarski, pszczelarz, prezes Wielkopolskiego Związku
Pszczelarzy twierdzi, że w naszym regionie nie zetknął się z masowym
ginięciem pszczół, choć w niektórych pasiekach straty były znaczne.
- To, że po zimie w pasiecie jest o 15-20 proc. pszczół mniej to
normalne zjawisko – mówi. – Pszczoły giną także z powodu takich chorób,
jak wywoływana przez roztocza warroza, zakażeń wirusowych, także z
powodów błędów pszczelarzy.
W Wielkopolsce w ciągu ostatnich lat było dosłownie kilka przypadków,
kiedy wyginęły praktycznie całe pasieki. Z reguły przyczyną było
podtrucie owadów. W jednym wypadku celowe.
Chemizacja rolnictwa, a zwłaszcza stosowanie coraz bardziej
zaawansowanych technologicznie środków ochrony roślin nie sprzyja dobrej
kondycji pszczelich rodzin.
- Zdajemy sobie sprawę, że współczesne rolnictwo nie może obejść się
bez oprysków – mówi Ryszard Pilarski. – Ale środki tzw. trzeciej
generacji, używane do zaprawiania nasion, produkowane na bazie nikotyny
pozostają w roślinie przez cały cykl jej życia. Są dla pszczół zabójcze.
Ten problem dostrzegli także pszczelarze z innych krajów Europy.
Posłowie z Francji, Hiszpanii, Niemiec, a także Polski alarmowali w tej
sprawie Komisję Europejską. Skutkiem było ubiegłoroczne zasotrzenie
dyrektywy Komisji Europejskiej regulującej stosowanie tych substancji.
Badania nad nimi wciąż trwają.
W tym roku wieści o stanie zdrowia pszczół z wielkopolskich pasiek
nie są alarmujące. Za to pszczelarze, jak i konsumenci mają powody do
radości, bo wiele wskazuje na to, że tegoroczne miodobranie w naszym
regionie było rekordowe. – Mimo późnej wiosny nektaru było sporo –
podkreśla Pilarski. – Sucha i ciepła pogoda sprzyjała lotom pszczół.
Miodu będzie pod dostatkiem.
Źródło: Głos Wielkopolski (Monika Kaczyńska)
Łatwiej zostać małym producentem wina no comments
Sprzyjające warunki zakładania i prowadzenia działalności oraz
mniejsze podatki dla drobnych producentów wina – to niektóre nowe
ułatwienia wprowadzone przez Rząd.
Sprzyjające
warunki zakładania i prowadzenia działalności oraz mniejsze podatki dla
drobnych producentów wina – to niektóre nowe ułatwienia wprowadzone
przez Rząd.
Od 25 czerwca 2011 r. obowiązuje nowa ustawa o
wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich, obrocie nimi i organizacji rynku
wina (Dz. U. Nr 120 poz. 690). Wprowadzone przepisy dostosowują polskie
prawo do regulacji Unii Europejskiej.
Wino pod ochroną i smakosz też
W
wyniku wprowadzonych zmian nazwy wyrobów winiarskich są objęte unijną
ochroną jako chronione nazwy pochodzenia. Wnioski w tej sprawie
rozpatruje Minister Rolnictwa, który przekazuje je także Komisji
Europejskiej. Ochrona dotyczy win owocowych, miodów pitnych, napojów
winnych owocowych, cydrów i perry. Z kolei dla konsumenta wprowadzone
regulacje oznaczają lepszą informację o właściwościach fermentowanych
napojów.
Mniej formalizmu
Przedsiębiorcy wyrabiający
wina owocowe, cydry, perry oraz miody pitne markowe z surowców
uzyskanych z własnego gospodarstwa, są obecnie zwolnieni z obowiązku
posiadania szczegółowego planu zakładu obejmującego m.in. stanowiska
pracy, pomieszczenia magazynowe, socjalne i sanitarne. Do prowadzenia
takiej działalności nie potrzebują również własnego laboratorium do
analiz wyrobów. Winiarze nie muszą uzyskiwać zaświadczeń
potwierdzających, że posiadane przez nich obiekty budowlane i urządzenia
techniczne spełniają wymogi zawarte w przepisach o ochronie środowiska,
przeciwpożarowych i sanitarnych.
Ustawa przewiduje ponadto, że producent wyrabiający wino
z upraw własnych w ilości nieprzekraczającej 100 hektolitrów, nie
prowadzi działalności gospodarczej w rozumieniu ustawy o swobodzie
działalności gospodarczej oraz ustawy o podatku dochodowym od osób
fizycznych.
Źródło: Money.pl
Masowo giną pszczoły. Nie będzie miodu? "Ani pomidorów, ani ogórków" no comments
Pszczelarze biją na alarm: tracą całe roje pszczół. Istnienie
pszczół miodnych stoi pod znakiem zapytania. Naukowcy szukają przyczyn.
Pan Grzegorz Słowiński ze Złej Wsi pod Bydgoszczą kilka lat temu stracił
ponad 80 uli, do dziś nie wie dlaczego. Teraz odbudowuje pasiekę od
początku:
– Od co najmniej czterech lat już jest coraz
mniej pszczół, nie wylęgają się, matki jajek nie niosą, krócej żyją. No i
jak wylatują z wylotka, czyli z ula, to już nie wracają z powrotem do
ula, już im kierunek się myli, jakby się gubiły. Nawet czasem do innego
ula trafiają albo byle gdzie, nawet nie z powrotem do swojej pasieki –
żali się pszczelarz.
Co zabija pszczoły ?
– Możemy mówić o pewnym niepokojącym na świecie zjawisku
ginięcia czy spadku populacji tej pszczoły miodnej – potwierdza prof
Banaszak. – To się zaczęło w Stanach Zjednoczonym i w Izraelu – mówił
reporterce TOK FM entomolog prof. Józef Banaszak.
Pszczelarze przyczynę takiej sytuacji upatrują w rozwoju sieci telefonii komórkowej: - Te
fale im przeszkadzają. Pszczoła ma takie fale jak telefon komórkowy.
Jak ktoś dzwoni telefonem, to oddziela jej fale i pszczoła leci gdzie
indziej, już nie trafia do ula – tłumaczy pszczelarz.
–
To tylko jedna z hipotez – potwierdza entomolog prof. Józef Banaszak. –
Prawdopodobnie przyczyna tkwi w stosowanym od niedawna środku chemicznym
do ochrony roślin. On poraża system nerwowy tych owadów do tego
stopnia, że tracą orientację – wyjaśnia naukowiec. – Ale to jeszcze nie
jest udowodnione, trwają intensywne badania w różnych ośrodkach
naukowych na świecie. Ja bym nie panikował. Problem masowego ginięcia
pszczoły miodnej dotknął głównie pszczelarzy USA. W naszym kraju głównie przez pasożyta, zwanego roztoczem – waroza, są dziesiątkowane co roku pszczele rodziny.
Gdyby pszczoły wyginęły…
– Skutki dla nas byłyby fatalne – burzy się pszczelarz. – To już
nie będzie nic: ani pomidora, ogórka, bo one są też zapylane przez
pszczołę i inne owady. Jak nie będzie pszczół, będzie trzeba pędzelki
wziąć i zapylać wszystko, albo powstanie więcej tych upraw roślin czy
warzyw genetycznie modyfikowanych. U nas obok jest kilkanaście hektarów
rzepaku – denerwuje się mieszkaniec Złej Wsi. – Jak kwitł, pięknie
pachniał, a żadna pszczoła tam nie usiadła ani nawet mucha. One
wyczuwają, że to sztuczne rośliny – kwituje.
Na Podkarpaciu wyginęło już 20 procent pszczół miodnych, w Ameryce Południowej już 80 procent.
Klaskajmy wszyscy w dłonie – Działania na rzecz zachowania populacji pszczół no comments
Wszędzie tam, gdzie zachowamy odrobinę naturalnej
bioróżnorodności, pojawią się pszczoły. W ogródkach przydomowych możemy
siać rośliny miododajne, na obrysie pól pozostawiać chwasty. Czy takie
małe działania mogą zatrzymać proces masowego wymierania pszczół?
Co jeszcze robią naukowcy, pszczelarze i organizacje pro-przyrodnicze,
żeby zbilansować negatywny wpływ cywilizacji na owady, dzięki którym
powstaje aż 3/4 żywności na świecie? O tym mówi Michał Fogg, dyrektor
Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin (PSOR).
Polskie Stowarzyszenie Ochrony Roślin deklaruje wolę przyłączenia się do akcji „Pomagamy Pszczołom” ( www.pomagamypszczolom.pl
) prowadzonej przez Zakłady Tłuszczowe w Kruszwicy oraz Białowieski
Park Narodowy. Podczas jednego ze spotkań promujących sadzenie roślin
miododajnych w przydomowych ogródkach, serwis PAP – Nauka w Polsce
zapytał dyrektora PSOR, czy nie ma sprzeczności między kampanią na rzecz
pszczół a obsadzaniem wielkoobszarowych gospodarstw jednym gatunkiem
rośliny, jak to się dzieje w przypadku plantacji rzepaku. Wśród wielu
przyczyn masowego ginięcia pszczół wymienia się bowiem tzw. jednorodne
pożytki.
Michał Fogg przyznaje, że duże plantacje rzepaku mogą być
jednorodnym pożytkiem. Zaznacza jednak, że współczesne rolnictwo musi
wyżywić 40 mln ludzi, a temu wyzwaniu mogą sprostać jedynie wielkie
gospodarstwa. „W Polsce jest 1 mln 600 tys. gospodarstw. Z tego zgodnie z
Zasadą Pareto tylko 20 proc. produkuje 80 proc. żywności. Te 20 proc.
muszą stanowić profesjonalne gospodarstwa towarowe – a zatem
wielkopowierzchniowa, jednorodna uprawa” – szacuje Fogg. Jego
zdaniem, należy namawiać rolników, żeby pozostawiali w obrębie upraw
wąskie pasy z chwastami. Czy jednak nie wiąże się to z umniejszeniem
dochodu z działalności rolniczej?
„I tak nie wolno wykonywać
zabiegów środkami ochrony roślin w pobliżu cieków wodnych: strumieni,
rowów melioracyjnych, jezior, oczek wodnych. A zatem cały ten obszar,
który nie może być chroniony chemicznie, a zatem jest wyjęty spod
uprawy, nadaje się doskonale do tego, by +pielęgnować+ tam chwasty” –
odpowiada rozmówca PAP.
Dodaje, że na polskich wsiach często na
obrysie pola można zaobserwować rosnące chabry i maki. Wynika to nie
tylko z faktu, że rolnicy wykonujący zabiegi ochrony roślin, nie chcą
pryskać pola sąsiadowi, ale również z chęci zatrzymania azylu dla
pszczół i zachowania pejzażu.
W opinii Fogga, zakładanie ogródków z
roślinami miododajnymi to świetny sposób, żeby propagować
proprzyrodnicze spojrzenie zarówno wśród mieszkańców wsi, jak i miast.
Uratowane w ten sposób pszczoły nie zbilansują biologicznych strat tego
gatunku, będzie to jednak miało wpływ na kondycję tych i innych
pożytecznych owadów.
Badania nad przyczynami wymierania pszczół
prowadzi w Polsce m.in. Państwowy Instytut Weterynaryjny oraz Instytut
Ogrodnictwa, Katedra Pszczelnictwa. Parlament Europejski pracuje nad
opinią na temat bezpieczeństwa pszczół.
„Oprócz chorób wirusowych i
grzybowych największym problemem pszczół w Europie jest pasożyt –
roztocza warrozy. Jest to rodzaj pajączka, który wżera się w ciało
pszczoły i żywi się jej +krwią+, w wyniku czego pszczoła obumiera.
Pasożyta tego pszczelarze często próbują zwalczyć tau-fluwalinatem –
środkiem, który w innych warunkach jest pestycydem. Paski z tworzywa
sztucznego nasączone niewielką ilością środka przędziorkobójczego wsuwa
się do ula, a pszczoły przemieszczając się ocierają się o nie” – opisuje
ekspert. Zaznacza, że karygodne jest robienie leku na własną rękę,
czyli kupowanie pestycydu, robienie roztworu, maczanie w tym deszczułek i
wkładania do ula.
Problemem jest również hodowla pszczół. W
Polsce ostatnio upowszechniono pszczoły rasy włoskiej – łagodne i
produktywne. Nie była ona dotąd wprowadzona oficjalnie do Polski, gdyż
ciężko znosi ona nasze warunki klimatyczne i często nie przeżywa zimy.
Pszczoły standardowo trzymane w Polsce (np. rasa kraimska), są nieco
mniej produktywne, agresywniejsze, ale też bardziej odporne na trudne
warunki pogodowe, zwłaszcza ciężkie zimy.
Specjalistyczne Gospodarstwo Hodowlane ”POLSKI TRZMIEL” no comments
Kontakt: Marcin Matuszak
Tymieniec-Dwór 8; 62-865 Szczytniki
www.polskitrzmiel.com.pl
Dzieci w Pszczelej Woli no comments
Czy przedszkolaków można zainteresować pszczelarstwem? Ależ oczywiście.
Maluchy, które odwiedzają Pszczelą Wolę są zachwycone zieloną lekcją,
podczas której poznają życie pszczół, przyglądają się wylewaniu świec
woskowych i pieką miodowe całuski.
Miodowa niedziela w Płockim zoo no comments
Szykuje się smakowita atrakcja w płockim ogrodzie
zoologicznym. Miodobranie! Już w ub. roku w pawilonie z gadami, na jego
końcu, stanął ul pszczeli. Bardzo nietypowy, bo cały przeszklony, tak że
można swobodnie i bezpiecznie podglądać pszczele obyczaje i to, jak
produkują miód. Ramka pszczela już się wypełniła słodkim produktem,
dlatego dyrektor zoo Aleksander Niweliński zaprasza na miodowe żniwa.
Impreza zacznie się o godz. 11 i uwaga – między 10.30 a 11, czyli przez
pół godziny, wstęp do zoo będzie bezpłatny. Potem zobaczymy w akcji
pszczelarza, który wydobywa miód z ramki, można będzie też od razu
spróbować. A na dwóch, trzech stoiskach chętni kupią różne rodzaje
miodu, pyłek pszczeli, a nawet wyrobu z wosku.
Miodobranie w pełni. no comments
Miodobranie w pełni. Najwięcej jest miodu wielokwiatowego,
rzepakowego i akacjowego. Zbiory w tym roku z pewnością będą wyższe niż w
ubiegłym. Amatorom miodu nie będzie jednak słodko. Za płynną słodycz
trzeba będzie słono zapłacić. Bo wielu pszczelarzy liczy na
zrekompensowanie strat z minionego sezonu.
W ulach pracowicie, a w pasiekach słodko. Po słabym ubiegłorocznym miodobraniu, pszczelarze wreszcie mogą robić zapasy towaru i mają czym handlować.
-Zapełniam kolejne słoiki miodem, dominuje u mnie szczególnie ten
mieszany, między innymi rzepakowo-faceliowy. Wreszcie mogę zbierać
zamówienia od klientów. W ubiegłym roku, szczególnie pod koniec, nie
miałem do zaoferowania amatorom miodu nic, mogłem tylko pokazywać puste
półki, taki to był fatalny sezon. Teraz można już powiedzieć, że jest o
wiele lepiej, choć to jeszcze nie koniec zbioru – ocenia Krzysztof Bukowski, pszczelarz z Firlusa.
Optymizm u większości wśród pszczelarzy jest jednak umiarkowany.
Branży marzy się eksport miodu na podobnym poziomie jak siedem lat
temu, kiedy Polska wyeksportowała 800 ton tego towaru. Teraz to jednak
nierealne. Barierą są konkurenci z Ukrainy czy z Chin.
-Oni produkują miód na akord w wielu przypadkach, a za tym
nie zawsze idzie jakość. Produkują więcej, więc mogą towar sprzedać
taniej. My nie mamy w starciu z nimi po prostu szans, nas się wypiera z
rynku, pozbawia zarobku, a konsumentów dobrego, polskiego miodu – przyznaje pszczelarz Henryk Bukowski.
Import miodu do Polski zdecydowanie przewyższa jego eksport z kraju, co
dla producentów skutkuje minusowym saldem i spadkiem cen towaru na rynku
hurtowym. Pszczelarze uważają także, że są stratni przez przepisy,
które pozwalają na mieszanie miodu polskiego z zagranicznym i nie
umieszczanie informacji o jego kraju pochodzenia. Według nich to dobija
rodzimy rynek.
-Konsumenci są nierzadko nabijani w przysłowiową butelkę. Kupują miód
z napisem na słoiku „produkt unijny” czy „z krajów pozaunijnych” i mogą
się jedynie domyślać, kto jest producentem towaru. A czasem na przykład
w jednym słoiku jest 10% miodu polskiego wymieszanego z miodem z Chin! – wyjaśnia właścicielka pasieki z gminy Chełmża, Aleksandra Krajewska.
W tym roku miód nie jest towarem deficytowym, ale mimo tego będzie w cenie.
- Wszystko podrożało, w tym między innymi cukier, na dodatek ubiegły
sezon był fatalny, więc musimy z czegoś załatać dziury budżetowe, miód
będzie więc droższy, no niestety – tłumaczy pszczelarz Piotr Augustyniak ze Storlusa.
Pszczelarze czekają na wprowadzenie bardziej restrykcyjnych regulacji
dotyczących wwozu miodu do kraju. Uważają, że w zakresie zaopatrzenia w
miód, Polska jest samowystarczalna, a import miodu powinien być
dopuszczany tylko w przypadku odmian, na które istnieje popyt i którego
krajowa podaż nie jest w stanie zaspokoić.
Źródło: tvp.info
Użądliła Cię pszczoła? Nie panikuj! no comments
Osy,
pszczoły, trzmiele i szerszenie. Towarzyszą nam na plażach, działce,
miejskich skwerach. Jeśli użądlą, przyłóżmy zimny kompres. W większości
przypadków poboli i przestanie. Może się jednak zdarzyć reakcja
alergiczna. Co wtedy?
Użądlenie przez owady błonkoskrzydłe, czyli osy, pszczoły,
trzmiele, szerszenie wywołuje ból, zaczerwienienie i obrzęk w miejscu
ukłucia. Rozległość odczynu zależy od ilości wprowadzonego jadu, rodzaju
owada, jego wieku, miejsca użądlenia i osobniczej wrażliwości. Warto
zapamiętać, że:
* użądlenie przez szerszenia powoduje mniejszy
odczyn niż użądlenie przez osę, pomimo tego, że ilość jadu wprowadzonego
przez szerszenia jest większa. Dzieje się tak dlatego, że jad osy
zawiera znaczne ilości hialuronidazy, która nasila objawy poużądleniowe.
* użądlenia owadów dojrzałych są groźniejsze od użądleń osobników młodocianych.
*
owady pełniące funkcje ochronne wobec swoich gniazd wprowadzają w
czasie żądlenia większą ilość jadu, np. pszczoła strażnik wpuści więcej
jadu od robotnicy.
* pszczoła żądli tylko raz pozostawiając w ciele
ofiary żądło. Osy mogą żądlić wielokrotnie, ale szczególnie
niebezpieczne są samice szerszenia, bo atakują nawet nie prowokowane.
Najrzadziej zdarzają się użądlenia przez trzmiela, bo żądlą tylko w
sytuacji zagrożenia własnego życia.
Po użądleniu na naszej skórze
zawsze pojawia się miejscowy odczyn. Zwykle powinien minąć po dwóch,
trzech godzinach. Utrzymujący się powyżej 24 godzin obrzęk o średnicy 10
cm, często nasilający się w drugiej dobie, z zaczerwienieniem, świądem,
bólem i pieczeniem świadczy o nieprawidłowej miejscowej reakcji. Jak
sobie pomóc? – Jeśli użądliła nas pszczoła, musimy usunąć żądło. Trzeba
je wyskubać, nie naciskać, by jeszcze więcej jadu nie dostało się do
naszego ciała. Potem schładzamy bolące miejsce. Lód obkurcza naczynia,
powoduje, że jad nie rozchodzi się dalej po organizmie. Możemy też
zaaplikować sobie lek przeciwhistaminowy, np. fenistil czy clemastin –
radzi specjalista alergolog Elżbieta Wawrzyniak z gorzowskiej poradni
Katharsis.
Nadmierny odczyn miejscowy trzeba odróżnić od reakcji
zapalnej, która jest powikłaniem po użądleniu. Zdarzyć się to może
zwłaszcza po użądleniu przez osy. Oprócz wcześniejszych objawów, może
pojawić się gorączka i ogólne rozbicie. W takiej sytuacji trzeba udać
się do lekarza, bo być może konieczny będzie antybiotyk.
Po
kontakcie z owadami możemy mieć też tzw. systemowy odczyn alergiczny –
pokrzywkę, obrzęk ruchowy, kłopoty z oddychaniem (zwłaszcza, gdy
zostaliśmy użądleni w twarz), a nawet wstrząs anafilaktyczny. I to już
jest poważny problem, który powinien skłonić nas do wizyty w poradni
alergologicznej. Po zebraniu wywiadu, testach i podejrzeniu alergii na
jad zostaniemy skierowani do klinik specjalizujących się w odczulaniu.
Tam zostanie postawiona ostateczna diagnoza i jeśli będziemy mieli
potwierdzoną alergię, musimy dostosować się do zaleceń. – Nie powinniśmy
ruszać się z domu bez autostrzykawki z adrenaliną. To jest dosyć droga
rzecz, dlatego często zaniedbywana przez pacjentów. Na rynku są
autostrzykawki, np. Fast Jek, Anapen z dawkami zarówno dla dorosłych jak
i dla dzieci. Kosztują ok. 200 zł, ale w końcu płacimy za życie. Jeśli
mamy alergię, a zostaliśmy użądleni, decydujące są dosłownie sekundy –
mówi E. Wawrzyniak.
I dodaje, że można też kupić strzykawkę z
igłą i do tego adrenalinę, ale nie wiadomo, jak szybko po użądleniu
będziemy w stanie rozpakować igłę, założyć ją i zrobić zastrzyk w udo. -
W przypadku autostrzykawki po prostu usuwa się zawleczkę, przykłada do
uda i strzela. Nie trzeba jej przechowywać w lodówce, można nosić w
torebce i zabrać ze sobą na plażę – tłumaczy specjalista alergolog. Po
zastrzyku trzeba też zażyć leki przeciwhistaminowe, sterydy i wezwać
pogotowie.
Wystąpienie wstrząsu anafilaktycznego bezpośrednio zagraża
życiu i jeśli nie zareagujemy natychmiast, może się skończyć śmiercią.
Objawy zwiastujące wstrząs anafilaktyczny
* pokrzywka i obrzęk
* duszności i świszczący oddech
* zawroty głowy, omdlenie, spadek ciśnienia
* nudności, wymioty, biegunka, kolkowe bóle brzucha
* rumieniec
* blokada nosa, ból głowy, katar
* ból za mostkiem
* świąd
* drgawki
Zabierz na wakacje
* zimny kompres (można kupić gotowe w aptece)
* leki przeciwhistaminowe (np. fenistil, clemastin, zyrtec)
* autostrzykawkę z adrenaliną (jeśli masz stwierdzoną alergię na jad owadów)
Nie zaszkodzi wapno do picia. Babcie przykładały na użądlone miejsce plastry cebuli. To samo można zrobić z babką lancetowatą.
Przy
pisaniu artykułu korzystałam z książki pod redakcją Marity
Nittner-Marszalskiej „Alergologia w praktyce. Alergia na jad owadów
błonkoskrzydłych”.
Źródło: gazetalubuska.pl