Pokochaj pszczoły   no comments

Posted at 2:40 pm in Nowinki pszczelarskie
Nie pochodzi z rodziny pszczelarzy. Nie uczył się hodowli od swojego ojca. Po prostu chciał sobie upiększyć ogród o kilka uli…

Marek Morawski spełnia się w tym, co robi – to widać na pierwszy rzut oka

Marcinkowice Opowieść pszczelarza

Kiedy 18 lat temu Marek Morawski zaczynał hodować pszczoły, nie przypuszczał, że w nowym fachu czekają go takie osiągnięcia. Gdyby nie jego ambicja, można by powiedzieć, że to wszystko przyszło mimochodem. W ubiegłym roku złoty medal w konkursie Urzędu Marszałkowskiego na najlepsze gospodarstwo pasieczne w województwie. Wcześniej w tym samym konkursie zgarnął trzy medale: dwa brązowe i jeden srebrny. Od lat jest „towarem eksportowym” Dolnego Śląska – reprezentuje nasz region na ogólnopolskich targach rolniczych „Polagra”, oraz na zagranicznych: w Berlinie, Paryżu i w Brukseli. Jego obecność w tych miejscach nie ogranicza się do wystawiania produktów – wygłasza prelekcje o pszczelarstwie. A wszystko zapowiadało się tak niepozornie….

Ule dla ozdoby

- Nie myślałem wcale o hodowli, chciałem tylko ozdobić swój ogród pustymi ulami – wspomina. Tymczasem jego kolegę spotkały osobiste problemy i nie miał już tyle czasu na zajmowanie się pszczołami. Postanowił, że podaruje Markowi pięć uli z pszczelimi rodzinami.

Świetnie, zamiast ozdoby – wyzwanie. Marek nie miał pojęcia o hodowli pszczół. Ale rozejrzał się dookoła i szybko znalazł swojego mistrza. – Piękną pasiekę miał w Lizawicach Czesław Świerczyński – opowiada. – Zgodził się, abym dowiózł tam swoje ule, pracował razem z nim i wszystkiego się uczył. Patrzyłem, jak kręci miód, że ma silne pszczoły i myślałem sobie, że muszę mieć to samo!

W końcu role się odwróciły – mistrz mógł się uczyć od swojego wychowanka. Morawski parł do przodu. Rozbudowywał pasiekę. Ale nie poprzez kupno nowych rodzin – to było zbyt drogie. Zresztą Morawski ocenia, że pszczelarstwo,  podobnie jak myślistwo – to kosztowne zajęcie. Pasieka, narzędzia, punkt sprzedaży – żeby dobrze wystartować, potrzeba 30-40 tys. zł. Hodowca z Marcinkowic znalazł więc tańsze sposoby na rozwój swojej pasieki. Jednym z nich jest przechwytywanie rojów. – Moja żona jest już w tym specjalistką – mówi. – Podchodzi do roju, zawieszonego na drzewie, spryskuje go wodą, żeby był spokojniejszy i wrzuca do skrzynki.

- A jeśli się okaże, że to pszczoły innego hodowcy? – pytamy.

- Takie przypadki reguluje prawo pszczelarskie. Jeżeli w ciągu trzech dni nie zgłosi się pszczelarz, któremu rój wyszedł z ula, pszczoły mogą zostać w nowej pasiece – odpowiada.

Inna metoda polega na przeniesieniu części pszczół do nowego ula i dokupieniu nowej matki. I tak przez lata Morawski dorobił się 120 rodzin. Dzięki dużej ostrożności, jego pszczoły nie są dziesiątkowane przez choroby, na co tak narzekają inni hodowcy. Morawski tłumaczy, jak rozprzestrzeniają się choroby – na zbieranie nektaru z wrzosu co rok  przyjeżdżają tysiące pszczelarzy ze swoimi ulami. Wtedy najłatwiej może dojść do zarażenia. Dlatego on w miejsca najbardziej uczęszczane po prostu nie jeździ.

Wykłady na „Polagrze”

Przy okazji załatwiania dotacji unijnej przetarł sobie szlaki w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz w Urzędzie Marszałkowskim. Tam poznał Ryszarda Czerwińskiego, urzędnika odpowiedzialnego za kreowanie produktów regionalnych. Obaj przypadli sobie do gustu. Czerwiński zaprosił skromnego pszczelarza z Marcinkowic na jedną z największych imprez rolniczych w Polsce – targi „Polagra”: – Kiedy zobaczyłem, jakie firmy wystawiają się na stoisku Dolnego Śląska, jak w każdym detalu są profesjonalnie przygotowane – chwyciłem się za głowę. – Co my tu robimy? – pytałem żonę. Był skłonny do wycofania się. Ale Czerwiński nalegał, żeby zostać. Tak więc na następną edycję Morawski przygotował się solidnie. Wydrukował etykiety, opakowania i ulotki, wywiesił banery.  No i osiągnął to, co zamierzał – jego stoisko robi wrażenie. Potem kolejna niespodzianka. Został poproszony, żeby powiedział coś o pszczelarstwie uczestnikom targów. Cóż prostszego – zgłosić się do pasjonata jakiejś dziedziny, żeby przybliżył ją szerszej publiczności, a on jest wdzięczny, że może o tym mówić. Tak też było z Morawskim – pierwszy wykład poszedł jak z płatka. Pomogło mu, że pożerał lektury z pszczelarstwa, choć decydujące było jego własne doświadczenie. – Komuś się wydaje, że po przeczytaniu iluś książek, wie już wszystko o pszczołach – mówi. – Niczego nie wie, dopóki nie spróbuje.

Trema odezwała się przy drugim wystąpieniu, kiedy zrozumiał, co się wokół niego dzieje. Miał przemawiać do tysięcy uczestników – jego wystąpienie było transmitowane do wszystkich pawilonów, a w dodatku odpowiadać na pytania. Co będzie, jak ktoś go przyłapie na niewiedzy? Ale i z tej próby wyszedł zwycięsko. Teraz wygłasza prelekcje o pozyskiwaniu miodu, gatunkach, walorach smakowych, oddziaływaniu na zdrowie, o chorobach pszczół i o tym, jak rozpoznać miody fałszowane. Podczas międzynarodowych targów w Brukseli po europarlamencie oprowadzała go Lidia Geringer-de Oedenberg.

Konkurencji się nie boi

Przyznanie złotego medalu za najlepszą pasiekę na Dolnym Śląsku traktuje jako uznanie dla swojej pracy. Pokonał 80 hodowców, a jury sprawdzało dosłownie wszystko: czystość pasieki, sprzęt, zaświadczenia weterynaryjne i całą dokumentację. Potem szczegółowy egzamin teoretyczny. Musiał się wykazać kompleksową wiedzą – w komisji zasiadali specjaliści z różnych dziedzin.

Morawski nie boi się konkurencji, ale wszystko wskazuje na to, że konkurencja zaczyna się go bać. Pszczelarze na dożynkach w Sobótce zwrócili się do organizatorów, aby zakazali wystawienia się hodowcy z Marcinkowic. Mimo to przyjechał, zajął miejsce nie obok kolegów z branży, lecz na stoisku gminy Oława. Na współpracy z województwem wychodzi na swoje, dlatego nie uczestniczy we wszystkich imprezach pszczelarskich w naszym mieście. Ale nie jest też tak, że w ogóle nie udziela się na miejscu – dwa jego artykuły znalazły się w katalogu produktów lokalnych ziemi oławskiej. Jakie ma plany na przyszłość? Przede wszystkim uruchomienie rozlewni miodu. O innych zamierzeniach nie wspomina, ale z dewizą, że nie można stać w miejscu, lecz ciągle się rozwijać – może być pewny o swoją przyszłość.

Xawery Piśniak

xpisniak@gazeta.olawa.pl

Źródło: Pokochaj pszczoły

Written by admin on Sierpień 19th, 2011

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.

Random Pages Widget Created By Best Accounting Services
skanowanie Lublin Delonghi serwis ekspresów Lublin Saeco drukowanie wydruki lublin centrum tanie formaty lublin wielkoformatowe format projekty powykonawcze archiwizacja dokumentacji skanowanie do pliku wielki format wielki format w lublinie skanowanie lublin skanowanie dokumentów lublin