Czy koncerny chemiczne wybiją w pień pszczoły???? no comments
Tej zimy może nie przeżyć nawet połowa pszczelich rodzin. Czy przyczyną jest środek owadobójczy wprowadzony na rynek przez giganta chemicznego?
Opublikowany pod koniec stycznia artykuł w brytyjskim dzienniku „The Independent” zdaje się nie pozostawiać żadnych wątpliwości. Przedstawia on wyniki badań przeprowadzonych przez francuskie laboratorium z Awinionu. Naukowcy twierdzą, że przyczyną masowego wymierania owadów w wielu krajach świata jest imidakloprid – składnik produkowanych przez firmę Bayer CropScience środków owadobójczych, którymi zaprawia się nasiona roślin (m.in. buraków, kukurydzy, ale też warzyw). Owadobójcza substancja wpływa na układ nerwowy owadów, prowadząc do ich dezorientacji i śmierci.
„The Independent” twierdzi również, że identyczne wyniki badań dwa lata temu otrzymało US Department of Agriculture’s Bee Research Laboratory – federalna instytucja o ponad stuletniej tradycji. Z nieznanych przyczyn wyniki dotychczas nie zostały opublikowane, mimo że zdrowie pszczół jest kwestią kluczową dla światowego rolnictwa. 80 proc. roślin na ziemi to gatunki owadopylne – bez pszczół zginą. To z kolei może doprowadzić do załamania światowego rynku żywności. Trudno sobie bowiem wyobrazić, że na całym świecie pszczoły zostaną zastąpione ludźmi, którzy ręcznie będą zapylać kwiaty, jak dzieje się już na niewielką skalę w zdewastowanym przez środki ochrony roślin chińskim Syczuanie, gdzie pszczoły wyginęły całkowicie. Chińczycy wyliczyli, że jedna osoba może zapylić dziennie 30 drzew.
Nawet jeśli uznać ten projekt za teoretycznie możliwy, będzie oznaczał on drastyczną podwyżkę cen żywności na całym świecie. Owady, jak dotąd, pracują za darmo.
Cena monokultury
Pszczela hekatomba dotarła również do Polski, gdzie zaprawy Bayera cieszą się dużą popularnością wśród rolników. Kilka lat temu substancję próbowali wykorzystać naukowcy, poszukujący skutecznej metody powstrzymania szrotówka, który dewastuje polskie kasztanowce, wycofali się jednak, ponieważ środek okazał się dla drzewa bardziej niebezpieczny niż owady, z którymi miał walczyć. Według ostrożnych danych polskich pszczelarzy, w całym kraju brakuje w tej chwili około miliona pszczelich rodzin, a sytuacja jest na tyle poważna, że przy ministrze rolnictwa działa od 2009 r. specjalny zespół do spraw pszczelarstwa, który ma zbadać przyczyny ginięcia owadów.
– Naszym zdaniem związek między wymieraniem pszczół a stosowaniem ciężkiej chemii jest oczywisty. Dobrze widać to na przykładzie Polski, gdzie straty są tym większe, im większe schemizowanie upraw – twierdzi Tadeusz Sabat, prezydent Polskiego Związku Pszczelarzy. – W Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku, gdzie przeważają monokultury, a zużycie środków ochrony roślin jest bardzo duże, w ciągu ostatnich dwóch lat liczba pszczelich rodzin zmniejszyła się nawet o 45 procent. A w okolicach Andrychowa, gdzie przeważają głównie drobni i niezbyt zamożni rolnicy, ubytek wyniósł zaledwie 1,5 proc.
Lista winnych może być jednak dłuższa. – Obwinianie wyłącznie jednej firmy za ginięcie pszczół to nadużycie – uważa prof. Kazimierz Wiech z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, znany polski entomolog. – Bardzo prawdopodobne, że substancja osłabia pszczoły. Ale nie zapominajmy, że równocześnie stosowane są inne pestycydy, również groźne dla pszczół. Zdarza się nawet, że sadownicy stosują opryski w okresach, kiedy pszczoły zbierają już nektar. Być może więc niepostrzeżenie przekroczyliśmy masę krytyczną.
Prof. Wiech wymienia szereg innych przyczyn, które mogły doprowadzić do osłabienia pszczelej populacji. Wśród nich są bardzo nieoczywiste, jak np. inwazja nawłoci kanadyjskiej, która w polskich warunkach kwitnie również jesienią. A długa aktywność jesienna osłabia odporność owadów. Albo zamieszanie genetyczne: polscy pszczelarze coraz chętniej sprowadzają z zagranicy królowe, nieprzystosowane do trudnych polskich warunków. Prof. Wiech zwraca również uwagę na rozwój komunikacji. – To pozornie drobny szczegół, proszę jednak zwrócić uwagę, ile owadów ginie na szybach naszych aut – mówi.
Podobnym tropem idą polscy przedstawiciele firmy Bayer CropScience. – Za ginięcie pszczół odpowiada szereg czynników. Jest to opinia przeważającej większości ekspertów i autorytetów w dziedzinie pszczół z całego świata. Wyniki dostępnych badań wskazują, że przyczyny problemów pszczół mogą być rozmaite. Mogą to być np. choroby pszczół, inwazja pasożytów, w szczególności roztoczy varroa, skrajne warunki środowiskowe i klimatyczne, jak również praktyki rolnicze i pszczelarskie. Nie potwierdzono hipotezy mówiącej, że prawidłowo używane środki ochrony roślin mogą bezpośrednio lub pośrednio wpływać na śmiertelność pszczół – przekonuje Monika Lechowska, rzecznik polskiej gałęzi firmy.
Decydująca wiosna
Tyle tylko że Bayer Crop nie bierze pod uwagę istotnego szczegółu. Firma w swoich badaniach określa stężenie substancji w materiale pobranym z rośliny. Nie bada, a przynajmniej nie publikuje badań, które pokazywałyby, jak środki chemiczne kumulują się w pożywieniu i organizmach pszczół żyjących w środowisku naturalnym oraz w produktach przemiany materii takich pszczół. Wiadomo jedynie, że firma bada wpływ toksyn na pszczoły w warunkach laboratoryjnych. W przypadku pszczół jest to niezwykle istotne: przerabiając nektar na miód, pszczoły zagęszczają surowiec kilkukrotnie, co oznacza, że mają kontakt z dużymi ilościami substancji toksycznych.
Na tym nie koniec. Część naukowców jest przekonana, że Bayer celowo zmienia kolejność zdarzeń. – Choroby są wyraźnym efektem działania substancji chemicznych – tłumaczy prof. Władysław Huszcza z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, dla którego publikacja dziennikarzy „Independenta” nie jest zaskoczeniem. Naukowiec zajmuje się wpływem pestycydów na pszczoły już od wielu lat i przewidział rozwój wydarzeń w Polsce. Jeszcze w czasie, gdy polscy pszczelarze z dumą prezentowali dobre statystyki, zwracał uwagę, że ważniejsza od liczb jest zdrowotność pszczelich rodzin. Przy każdej okazji alarmuje też, że Polska w szybkim tempie podąża trasą wyznaczoną przez Stany Zjednoczone, gdzie zbagatelizowanie wpływu ciężkiej chemii na pszczoły doprowadziło do wyginięcia ponad 90 proc. tych owadów.
Prof. Huszcza nie ukrywa rozgoryczenia: – Prowadzę korespondencję z ministerstwem rolnictwa i nie napawa mnie ona optymizmem. Czasem mam wątpliwości, czy ministerstwo prezentuje interes rolnictwa, czy koncernów chemicznych – mówi naukowiec. Jako dowód podaje m.in. bezskuteczne próby zdobycia szczegółowych wyników badań toksyczności, wykonywanych m.in. przez Bayer. Ministerstwo odmówiło, zasłaniając się tajemnicą handlową.
Pełnego obrazu działania środków ochrony roślin nie posiadają również, według Huszczy, państwowe instytucje, które teoretycznie powinny szczegółowo badać pestycydy. – Spośród produktów wprowadzanych na rynek wybierane są tylko niektóre. W związku z tym musimy opierać się na badaniach prowadzonych przez firmy – tłumaczy profesor.
Jego zdaniem, nadchodząca wiosna będzie dla polskiego pszczelarstwa czasem krytycznym. Z kraju napływają sygnały, że zimy nie przetrwa połowa rodzin. – Jesteśmy pięć minut po alarmowym dzwonku. Jeśli zostanie przekroczona granica odtwarzalności gatunku, będziemy uczyć się od Amerykanów, którzy w tej chwili z potężnym trudem próbują odtworzyć gatunek – ostrzega profesor.
W jaki sposób można zapobiec dalszemu znikaniu jednego z najcenniejszych gatunków owadów? Odpowiedź wydaje się oczywista: jeśli informacje dotyczące wpływu ciężkiej chemii na pszczoły są wiarygodne, państwo powinno radykalnie zmienić zasady gospodarki rolniczej i zmniejszyć do minimum zużycie środków ochrony roślin. Co w kraju, w którym ideałem rozwoju są wielkie monokultury, wydaje się niemożliwe.
Dodajmy, że według „Independenta”, tylko w 2009 r. środki oparte na imidaklopridzie przyniosły firmie Bayer Crop ponad 500 mln funtów zysku.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.